piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 149


(Violetta) Stałam jak głupia i wpatrywałam się jak tętno jego serca słabnie, zabawne że w takim momencie spadające cyferki mogą tak bardzo wciągnąć. Miałam ochotę odejść jak najdalej stąd, ale nie mogę go zostawić, albo po prostu nie mogłam się ruszyć, nogi odmawiały mi posłuszeństwa.
- Zabiłam człowieka - powiedziałam chrapliwie, czułam się jakby coś blokowało mi struny głosowe. Miałam nadzieję, że zaraz dostanę palpitacji serca, w tej chwili to ja sama chciałam umrzeć, co ja zrobiłam?! Kiedy odzyskałam zdolność do poruszania się, zaczęłam głośno szlochać.
- Zabiłam.. - Przełknęłam ślinę i przykryłam twarz dłońmi, jestem niepoważna!
- Nie - rozluźniłam pięści i zaczęłam na siłę przypinać wszystkie kabelki, najprawdopodobniej żaden z nich nie trafił na swoje miejsce, ale to już nie moja wina, chciałam dobrze.
- Wstawaj - próbowałam szarpać chłopaka za ramię. Nie. Nie. Nie chciałam tego, nie myślałam.
- Przepraszam.. Diego.. Nie.. - Z trudem łapałam oddech. Czułam jak po policzkach spływają mi łzy, co ja narobiłam.. zabiłam. Na całym ciele dostałam drgawek, nie mogłam myśleć racjonalnie.
- No obudź się, już! - krzyknęłam, waląc go kilkakrotnie w klatkę piersiową. Sama nie wiem kiedy ze złości zrzuciłam wazon z kwiatami, o dziwo jeszcze żaden lekarz się nie pojawił.
Zabiłam go.
Jestem chora, zabiłam człowieka, to ja powinnam tu leżeć, co..
Naglę poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu, to pewnie ochrona zabiją mnie, tak.
Ale kiedy się odwróciłam wybuchłam jeszcze głośniejszym płaczem...



(Diego) Zabiła mnie! Wreszcie umarłem! Jestem duchem uuuuuuuuu! Oł noł i zmartwychwstałem. I co dalej? No kurde, a było już tak pięknie. Dobra i co dalej? Powoli otwieram oczy i widzę ryczącą dziewczynę. Wstaję profesjonalnie z łóżka jakbym był całkiem wypoczęty i w ogóle nie umarł. Łapię dziewczynę za ramię po czym ona zaczyna drzeć ryja i płakać. No kurde jakbym był duchem przynajmniej moje uszy by nie cierpiały, no ale okey. - Diego! Ty żyjesz!- Nie kurde umarłem i z nią gadam. Bo mi się tak mocno chce. Oczywiście.- Emm? Tak, żyję, ale mnie zabiłaś. Trudno, ale przynajmniej ożyłem.- Może jestem zobie? - AAAA!- Zaczęła piszczeć jak idiotka.- Po raz pierwszy się cieszę, że Cię widzę!- O to teraz pierdzielnęła- Ja nie.- Odpowiedziałem, tak sucho, że aż mokro. Jakiś głupi kabelek się za mną ciągnął. Może jakby go odcięła bym nie żył? Zapomniałem, ona jest ślepa. Dobra zaczęła coś gadać, a ja się odciąłem. Do sali wszedł lekarz, który był zdziwiony, że już nie śpię. No okey gdy sobie poszedł do sali wpadł/a....



(Mostowiak) N.O  J.A.P.I.E.R.D.Z.I.E.L.E . T.A.K.Ą  R.O.B.O.T.E !!!!!! Rozumiem może jest czyścioszkiem a ja odmiennością tego... Ale co poradzę ?! Zrobiła mi grafik !! Jezu ! To nawet matka bardziej mnie lubiła ! To nienawiść !  TAK TO ONA ! - Idę do biura... - Warknęłam i wyszłam. Tak na serio to nie mogę pracować GDYŻ NIE MAM PARTNERA. Mój ciulowaty PARTNER leży w szpitalu i wozi się kroplówką ! Warto było by go odwiedzić. W sumie i tak nie mam nic do roboty, a nie chcę siedzieć z Panią porządnicką ! Wiecie... Bla,bla,bla... Srety, tety... Wchodzę do sali a ON STOI ! O... Fajnie że chociaż chodzić się nauczył. - ŻYJESZ ! - Krzyknęłam i go przytuliłam. Może to się wydawać dziwne, ale przecież w pewnym sensie go lubię !
- Anka nie dawno umarłem ! Nie rób mi tego ! - Wydusił a ja go puściłam.
- Oj sorry ! O ... Jezu... Śmierdzi tu lekarstwami... O HEJ VIOL ! - Pomachałam dziewczynie, która była oddalona ode mnie o jakie 20 cm. - Świetnie, jak żyjesz to pakuj manaty ! Bo rzygać się chcę w tym budynku. - Coś tam paplali że to nie takie proste itepe itede.... - PF ! NO PROBLEM ! - Wyciągnęłam z kieszeni pistolet, który dostałam jako detektyw.
- Hah... Masz mój ? - Spytał chłopak a ja mu dałam gaz łzawiący. - Co to jest ?! Chciałem broń !
- To jest broń ! Przeciwko pustym plastikom ! I personelu lekarskim, jak się będzie stawiał... - Uśmiechnęłam się.... (...) Eh... Trwało to kilka naście minut... Dokładnie półtora godziny ale go wypuścili ! Kulał, co... Było dziwne ? Szliśmy wraz z Fiolet do jego domu, bo sam biedak by nie dał rady (:CCCCC) Gdy nagle przemówił....



(Diego) 
- A ty cioto jeszcze raz będziesz patrzeć jak umieram zamiast mnie dobić to wstane sam i ja Cię dobije - warknąłem do Any , a ona spojrzała na mnie z podniesioną brwią . 
Nie wiem dlaczego, ale myślę i niej jak o szmacie, osobie która ma wszystko w dupie. Wszyscy myślą o niej jak o lesbijce. Sama się zepsuła. Zmieniła się . Więc moje nastawienie do niej również. 
- Z miłą chęcią - odpowiedziała z szerokim uśmiechem , a Violetta tyko się nam przysłuchiwała z dziwną miną . 
- Co wy macie do tej śmierci ? Nie możecie normalnie żyć ? Co z tego , że mamy masę problemów , wszystko nam się wali , ale nie trzeba od razu się zabijać . A Lara ? - spojrzała na mnie . 
No właśnie ... Lara . Może lepiej omińmy ten temat .
Idąc do mojego domu , niestety jednak musimy ją spotkać . Na nasz widok zatrzymała się gwałtownie i już miała odejść , gdy do niej podszedłem .
- Lara ja ...
- Nie odzywaj się do mnie - przerwała mi , a ja zauważyłem , że Anka z Violką odeszły .
- Ale ...
- NIE !! - krzyknęła zdenerowana  . - To koniec już na zawsze - wyznała .
Nagle wyjąłem czerwone pudełeczko , które nosiłem w kieszeni . Pierścionek kupiłem jeszcze przed próbą samobójczą .
- Wyjdziesz za mnie ? - ukląkłem i spytałem , jednak ktoś musiał do nas podbiec ....

(Mostowiak) Odeszłyśmy z Violką bo wiedziałam że pewnie te gołąbki będę chcieli zostać sami. Gdy nagle coś mi się przypomniało! - Mój gaz łzawiący! - Powiedziałam na głos. Szybko pobiegłam tam ale było za późno. - Nie! - Krzyknęłam. Gaz był w formie małego pudełeczka czerwonego, ale zamiast pierścionka po chwili leciała ciecz. I właśnie ten gaz poleciał na Larę! HAHAHAHA... Trzymajcie mnie bo się posikam! Zaczęła krzyczeć na niego że jest psycholem, de * ilem i takie tam. A On bidny próbował ją uspokoić...
- Nosz kur@&#/_@!?;&@) - Zaczął przeklinać a ja nie wyrabiając ze śmiechem otarłam łzy i złapałam się za brzuch... Haha... Bolał od nadmiaru chyba...
- Diego ty to masz pecha! HAHAHAHA.... Trzymajcie mnie bo chyba zara nie wytrzymam! - Śmiałam się a On udawał oburzonego... Wyczerpany usiadł na ziemi i schował twarz w dłoniach... Ojoj... Doczłapałam się do niego już z lekką powagą. - Ale zobacz na plusy! - Odparłam a On zaciekawiony spojrzał na mnie. - Nie powiedziała "NIE"... - Uśmiechnęłam się...


(Angie)Moje życie zawodowe w Studio się wali.Nie umiemy stworzyć dobrej ekipy nauczycielskiej przez co praca zamiast cieszyć,ciągle zaskakuje jakimiś nagłymi zastępstwami,albo siedzeniem do późna..
Mogłabym wspomnieć parę słów o naszym dyrektorze Pere,ale na tego człowieka po prostu już nie mam siły..I jeszcze Pablo.. Rozmowa go nie ominie!
Jednak moje życie prywatne jest w stanie rozkwitania! A może "przekwitania"?German swoje lata już ma..
Wydaje mi się czasami,że stoimy w miejscu i już nie ruszymy dalej..
Mimo wszystko jest idealnym partnerem-opiekuńczym,romantycznym i chwilami zwariowanym,jednak na tle ojcowskim nie wypada już tak świetnie..
Kłótnie z Violettą są na porządku dziennym.Uspokajanie ich nie daję zbyt długotrwałych efektów,a mnie powoli zaczyna się pojawiać żyłka podobna do tej,którą ma Pablo!

Jakiś wspólny wypad? Na lody,do kina,na basen z Nimi nie są możliwe..
Siedziałam tak w salonie popijając kawę i rozmyślając o tym wszystkim. Jeśli nie potrafią porozmawiać ze sobą kilku minut w spokoju to co powiedzą na kilka godzin? Jak to się mówi:"Szczęściu trzeba czasami pomóc"!
Wzdrygnęłam się nagle czując dotyk na swoich plecach,a po zapachu perfum nie musiałam się odwracać żeby wiedzieć,że to German.Nie miałam teraz czasu na czułości,więc dość sprawnie przerwałam serie dotyków.-German będziesz dziś cały czas w domu?-zapytałam
-Tak,delegacje z Niemiec mam dopiero za dwa dni. A chcesz się mnie już pozbyć?-zapytał przybliżając się.
-Jak bym mogła-odpowiedziałam sarkastycznie przysłaniając dłonią usta-Niestety teraz muszę lecieć już do pracy. Kocham Cię-pocałowałam go w policzek i ulotniłam się zanim cokolwiek zrobił czy powiedział.
A zamiast do pracy wybrałam się na poszukiwanie Violi.
Przemierzając ulice zauważyłam Diego i Ane. Tak,to będzie dobra "informacja".
-Witajcie,widzieliście gdzieś może Violette?-spytałam
-Tak,niedawno tędy szła-wskazała palcem dziewczyna,a ja dziękując pobiegłam we wskazanym kierunku.
Niedługo znalazłam moją zgubę. -Violu,Viola! Zaczekaj! Dokąd idziesz?
-Cześć Angie.Eee tak ogólnie to nie wiem,możne do..-przerwałam dziewczynie i pociągnęłam ją za rękę.
-To świetnie! Muszę Ci pokazać co takiego Olga zrobiła z twoim pokojem!
-Co!? Nie wierze,że mogła ruszać moje rzeczy!-przyśpieszyła kroku zaskoczona.
-To chodź - złapałam ją za rękę i ruszyłam ku domu.Wiem,że ten plan nie ma rak i nóg,ale wierzę,że zadziała
Wchodząc do domu pociągnęłam ze sobą na górę zdezorientowanego Germana.
-To ty nie miałaś być w pracy? Nic mu nie odpowiedziałam tylko przyśpieszyłam kroku doganiając Violette.
-Angie,ale tu nic się nie zmieniło-powiedziała. -Eee co się miało zmienić?-dodał... Myśl Angie!Myśl!
-Eee zajrzyjcie do szafy. I tobie też radzę German-bardzo pomysłowe.Niepewnie ją otworzyli i zaczęli szukać "czegoś",a ja po cichutku wymknęłam się z pokoju i zamknęłam drzwi na klucz.
Zapewne momentalnie się zorientowali,gdyż zaczęli walić do drzwi.
-Angie! Co to ma być!? Wypuść mnie!-błagała siostrzenica.
-Zwariowałaś!? Otwórz te drzwi! To niepoważne!-dodał mężczyzna.
-Sam chciałeś mieć takiego "wariata" w domu i ostrzegałam,że na własną odpowiedzialność.A wypuszczę wtedy,gdy się pogodzicie! Innej opcji nie ma!-rzekłam triumfalnie.
-To jakiś żart!? Powiedz,że tak-powiedziała coraz bardziej zbulwersowana siostrzenica.
-To najprawdziwsza prawda kochani.Na nic zdadzą się wasze krzyki,bo w domu nie będzie nikogo przez kilka następnych godzin.Gdybyście zgłodnieli albo zebrało się wam na sentymenty pod łóżkiem macie pełne wyposażenie.Kocham was. Do zobaczenia później.
Nie słyszałam już dalszych krzyków,bo szybko wyszłam z posiadłości,mogąc wreszcie spokojnie udać się do pracy.Idąc tak ulicami pewnym krokiem spotykam...albo dzwoni do mnie....



( Germán) Jak Ona mogła nas zamknąć? ! - To jest chore! - Zawtórowała. - Nie mam ochoty tu siedzieć! - Odparła córka i ze swojej szafy wyjęła ciuchy. A ja wyjąłem z kieszeni spodni telefon i do niej zadzwoniłem. Po kilku sygnałach odebrała. - Słucham?
- To dobrze. Więc wracaj tu do cholery. Jeśli przyjdzie czas na zgodę to przyjdzie! Nie jesteśmy gotowi jeszcze co? Angie... Proszę wróć i nas wypuść! To nie jest odpowiednie rozwiązanie...
- Wybacz ale muszę się rozłączyć. - Powiedziała wesoło. - Do 17! Buziaki. - Dodała i się rozłączyła. Westchnąłem i ujrzałem że moja córka plecie ze sobą odzież, robiąc z tego jeden silny sznur.
- Co robisz? - Wypaliłem.
- Próbuje się wydostać. Tak? Wyjde oknem. - Podeszła do owej rzeczy a mnie w prost zamurowało.
- Tak bardzo mnie nienawidzisz? - Dopytałem a Ona posłała mi pytające spojrzenie. - Wolisz wyjść oknem, wiedząc że może ci się stać jakaś krzywda niż pogodzić się ze mną... ?
- Zmieniłeś się... - Rzuciła...
- Ty też... - Zapadła niezręczna cisza...



(Violetta) Moja rodzina jest nienormalna, tak. Kiedy mój ojciec krzyczał do słuchawki, wpadłam na dość prymitywny pomysł, wyjdę przez okno. Może się nie połamię, nie jest aż tak wysoko..
- Co robisz? - spytał, tato pomyśl, po co mi wielki sznur, powieszę się na lampie. Mhm.
- Próbuję się wydostać. Tak? Wyjdę oknem - No proste,  tak? Nie mam zamiaru siedzieć tutaj cały dzień, żebyśmy znowu się pokłócili.
- Tak bardzo mnie nienawidzisz? - Naprawdę? Co to za pytanie, co on mówi, to był faul! Zabiłam dzisiaj prawie człowieka, mogłabym odpowiedzieć bez wahania, bez wyrzutów, ale co mi to da?
Oczywiście, że go kocham, jest moim ojcem, ale nie jest tatą. Oddalamy się od siebie, wracam do domu z co raz większa niechęcią. Nie jest tym samym człowiekiem. To on mnie olewa, zapomina że ma córkę.
- Wolisz wyjść oknem, wiedząc że może stać ci się jakaś krzywda niż pogadać ze mną? - Oj, proszę cię, tobie też to zrobi na rękę, nie będziesz musiał się wysilać, udawać, kłamać.
- Zmieniłeś się - rzucam odwracając wzrok.
- Ty też - odpowiedział bez namysłu, tak wiem i co z tego?
Zmieniłam się bo ludzie w okół mnie zrobili dokładnie to samo.
- Nie zachowuj się jak małe dziecko, nigdzie nie idziesz - Wywrócił oczami i zabrał mi przedmiot z ręki, to była jedyna próba ucieczki, przecież bym wróciła po niego, tak?
- Idę.
- Nie.
- Tak.
- Nie!
- To patrz!
- Violetta nie mam do ciebie siły - wyrzucił linę przez okno, gratuluję!\
- Nie chce cię znać! - Zmiażdżyłam go wzrokiem i usiadłam w jednym kącie pokoju, a on w drugim, nie patrząc nie siebie, milcząc.
- Przepraszam.. - powiedziałam cicho, ale na tyle by usłyszał - Jestem straszna, wiem. Przepraszam - zakryłam twarz dłońmi...


(Germán) - Nie.... - Odparłem stanowczo, nic więcej nie dodałem. Ona położyła się na łóżku i wziąwszy w ręce swój pamiętnik zaczęła coś pisać. Wziąłem głęboki oddech i zetknąłem oczy. Słyszałem jedynie "tik tak" zegarka na różowej ścianie. Odpłynąłem... (...) Nagle usłyszałem wchodzenie po schodach, otrząsnąłem się i wsłuchiwałem w kroki. - Pogodzeni ? - Przeanalizowałem że to głos Angeles. Usiadłem obok Violetty a Ona zdziwiona przyglądała mi się. Momentalnie zacząłem ją gilgotać... Śmiech rozniósł się po całym pomieszczeniu a gdy do uszu zadzwonił, dźwięk otwierających się drzwi wziąłem ją za dłoń i tym razem to my zamknęliśmy drzwi. W sypialni Violetty była teraz wkurzona Angeles, a my zaczęliśmy chichotać z jej zachowania. Spojrzałem na nią... Dawno nie była taka wesoła... - Czyli się pogodzimy? Bo wspaniale współdziałamy przeciwko Angie. - Zaśmiałem się a Ona posłała mi lekki uśmiech.
- Jasne... - Mówiła z zawachaniem. - Ale masz już się tak nie zachowywać. - Odparła uśmiechając się szczerzej.
- Ty też! - Dodałem za nią i się przytuliliśmy. Już dawno zapomniałem jakie to uczucie. - Mogę iść? - Dopytała. - Mam zajęcia dodatkowe... - Tłumaczyła a ja ją wypuściłem. Gdy opuściła mieszkanie, ja otworzyłem drzwi i zobaczyłem uśmiechniętą partnerkę.
- A ty masz przerąbane! - Odparłem a Ona uciekła do naszej sypialni. To chyba dobry moment... - Idealne miejsce... - Zaśmiałem się i zamykając drzwi podszedłem do niej...


(Angie)-Idealne miejsce na co?-spytałam.Co On znowu knuję?
-Chciałabyś się przekonać?-zaczął mruczeć do ucha,a ja nie mogłam oprzeć się jego dotykowi.Jednak ostatkami swojej woli zdołałam to przerwać.
-I mówisz,że sypialnia ma być idealnym miejscem?-rozejrzałam się po pokoju,który znałam już na pamięć-Ja nie widzę tu nic takiego nadzwyczajnego.Wyblakłe ściany,kurz na meblach,niezbyt wygodne łóżko..
-Mam świadomość,że to przeciętny pokój,ale odkąd ty w nim zamieszkałaś nie zwracam uwagi na te wszystkie niedogodności.Wystarczy,że czuję twoje ciepło przy sobie,a nic innego tak mnie nie uszczęśliwi-powiedział,a oczy zabłysły mu jak nigdy dotąd.Nie umiałam wypowiedzieć nic sensownego;posłałam tylko najszczerszy uśmiech na jaki było mnie stać.
-Jeśli mam taką moc jak twierdzisz to zapewne sprawie,że kolejne miejsce stanie się równie magiczne.
Nic już nie mówiąc pociągnęłam Germana na dół. Przechodząc ścieżką prowadzącą do starej altany w kacie ogrodu podziwialiśmy wznoszący się nad naszymi głowami księżyc,który dzisiejszego dnia był w pełni swojego blasku i piękna.Gdy stanęliśmy wspólnie na altanie wyglądał niczym z obrazka.Zdawało się,że wszystkie gwiazdy migocą tylko dla niego,podziwiając go.A może jednak to one podziwiają Nas,a nie my je?
-Tak.Z pewnością posiadasz talent magiczny-stwierdził,a ja zaśmiałam się  na głos.W pewnym momencie chwycił mnie za dłonie zmuszając tym samym do kontaktu wzrokowego.
-Angie..-wydawało by się,że chcę wyczytać coś z moich oczu,lecz po chwili wyciągnął z marynarki coś niewielkiego,co na pierwszy rzut oka przypominało kwiat.Następnie je otworzył,a moim oczom ukazał się pierścionek,który odbijał światło księżyca swoim oczkiem.Uklęknął,a moje serce przyśpieszyło swoje tępo.
-Nie wiem jakich słów miałbym użyć do opowiedzenia Ci wszystkich moich uczuć.Jednak wierzę,że twoje serce zna je już na pamięć.Pół dnia starałem się skalkulować wszystko co nas łączy,lecz ty byłaś wynikiem każdego wyliczenia.To dobrze-powiedział,a moje oczy przypominały pewnie tafle wody.
-Pragnę podziwiać twój błękit oczu każdego dnia i uśmiech w każdej chwili..Chciałbym Ci ofiarować swoje serce na dobre i na złe,żebyś mogła czerpać z Niego siłę..Dlatego uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?-wypowiedział tak niewiele,a zmienił tak wiele.Nagle poczułam się błogo..Nie musiałam już niczego rozważać..Byłam pewna..
-Tak-odpowiedziałam,a szczęście miało kolor łez.Tych dobrych oczywiście...Chwile później miałam już pierścionek na palcu i jego usta na swoich. Tak,ten pocałunek zespolił to wszystko w jedną całość.
-Kocham Cię-rzekłam,a On posłał mi swój promienny uśmiech,lecz nie równał się On z blaskiem oczu,przy którym nawet księżyc bledniał...
Teraz nie mam wątpliwości,że ten widok chcę podziwiać już do końca swoich dni...

KONIEC ;*

7 komentarzy:

  1. super czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. czemu było tak mało o Violi?

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku, Boski!!! :)
    A jednak Diego żyje, całkowity zwrot akcji :) Na całe szczęście.
    Awww *.* Angie & German <333
    Hihihihi... German i Viola :) Słodziaki! :)
    Czekam z niecierpliwością na next'a!

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej!
    No... więc, opowiadanie jest ciekawe, dużo jest w nim się dzieje, aleee... jest w nim za mało opisów, powinniście więcej opisywać, np: rzeczy, ubrania, wygląd, krajobraz, itp. Kiedyś było takie coś "Jeśli pod tym rozdziałem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział..." dobrze że to usunęliście, bo czytelników się szanuje, nie szantażuje! Na błędy nie będę tutaj patrzeć, sama je robię gdy za szybko piszę i nie zwracam uwagi, lecz ja nie widzę tu raczej ich. Patrząc na inne rozdziały, zobaczyłam też niepotrzebne emotikony, po co one są bo ja nie wiem. WULGARYZM, TU AKURAT TAK NIE, ALE CZASEM SIĘ ZDARZA. Ooo... akurat, po co te słowo "Szm***e" jak można je zastąpić, nie wiem jakimś innym słowem np: Ona jest jakaś nienormalna...

    Pewnie usuniecie ten komentarz, ale ja tu wcale nie weszłam żeby was hejtować, tylko chciałam dać moją opinie. Bardzo długo już piszecie, więc życzę żeby ten blog był jednym z najfajniejszych blogów z opowiadaniami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W życiu nikt z nas nie skasowałby komentarza z konstruktywną krytyką! W stu procentach zgadzam się z tym co napisałaś, tylko problemy przedstawione przez Ciebie wiążą się głównie z faktem, że nie jesteśmy w stanie ogarnąć wszystkiego w tak dużą ilość osób w dość zróżnicowanym wieku ;)
      Co do komentarzy - owszem, również masz rację, ale czasem, kiedy się widzi, że rozdział ma wyświetlenia liczone w setkach, a komentarzy nie ma... krew człowieka zalewa, serio. Obecnie chcemy jak najszybciej doprowadzić obecną historię do końca, więc niezbyt na to zważamy ;)
      Dzięki za tak obszerny komentarz!

      Usuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka