środa, 5 lutego 2014

Rozdział 135

(Xabiani) Kolejny słoneczny dzień, jak miło. Żartowałem. Jak sobie pomyśle, że mam wrócić do tej gównarzerii robi mi się nie dobrze, kiedy ja się tak stoczyłem lądując tu?!
Nowy dzień to nowe plany, czas trochę poszperać w teczkach uczniów by poznać ich największe słabości. Szczególnie tej blondynie z bachorem na rękach, nie pozwolę tak do siebie mówić.
'Ludmiła Ferro' - jeszcze mnie popamiętasz. Ich życie stanie się teraz ustnym piekłem. Ta szkoła ma być idealna i taka jaką ja sobie zażycze. Powiesilem regulamin uczelni przy wejściu, żeby każdy widział. Mają się do niego stosować, albo wypad ze szkoły. Przechadzając się po korytarzu dostrzegam jakąś całującą się parkę. - Czy to jest burdel !? - pytam, a oni odklejają się od siebie. - Już mi stąd i nie chcę was więcej widzieć. - Co to za dziadostwo. - słyszę czyjś głos. - Młoda damo, do mojego gabinetu. Natychmiast ! - pokazuje jej drzwi. - Za takie słownictwo zostajesz zawieszona w prawach ucznia na dwa dni ... Violetto Castillo...


(Violetta) Dzisiaj specjalnie wybrałam się na zajęcia trochę wcześniej, by nowy dyrektor się tak nie spinał. Nie potrzebuję jak na razie kłopotów. Mijając próg szkoły zauważam Leóna.
- Cześć - rzucam do zbliżającego się chłopaka, chyba jest już w porządku.
- Hej - odpowiada obkrecając mnie dookoła i delikatnie całując w usta.
- Czy to burdel !? - słyszymy za sobą dość chrapliwy głos, a ja przygryzam wargę. Nie, proszę.
- Już mi stąd i nie chce was więcej widzieć! - rzuca i idzie w gabinetu.
- Co to za dziadostwo - szepczę do Leóna, ale mówiłam, że ja to mam szczęście, musiał usłyszeć.
Kazał mi iść za sobą do swojego gabinetu, dobra boję się. Kiedy już tam byłam, zatrzasną za sobą drzwi i .. zawiesił mnie? O, nie, nie dam sobie!
- Jak się nazywasz?
- Violetta.. Castillo - burczę pod nosem.
- Czytałem Twoją teczkę - oczywiście każdego już przestudiował.
- Na co jeszcze czekasz, do domu! - mówi ostro, nawet nie patrząc na mnie.
- No chyba jest pan śmieszny - Czy ja to powiedziałam? Spojrzał na mnie, że omało para z uszu mu nie poleciała - Znaczy .. musi mieć pan poczucie humoru, ale nie może mnie pan zawiesić za nic - mówię bezczelnie patrząc mu w oczy, ale nic nie zrobiłam. Każdy ma prawo do wyrażenia swojego zdania.  - Ja mogę wszystko, dobre czasy tego gejowatego dyrektorka dobiegły końca. Teraz ja tu rządzę, a jak Ci się nie podoba zaraz zostaniesz wydalona, młoda panno - Chyba stoi za blisko. - Zrozumiałam - Ale nie dam się tak łatwo, nie zastraszy mnie. Wyszłam trzaskając drzwiami, za którymi stał León. - Dzięki za pomoc - rzucam obojętnie i wychodzę z szkoły siadając na murku, aż przysiada się ... - Violet, co jest grane?! - pyta...


(Francesca) Czyli on chce się naprawdę ożenić, teraz jak wiem, że umrze?
Przecież to nie ma sensu, wszystko odbędzie się na wariackich papierach, ale zrobię to dla niego.
Czas się ogarnąć, Federico wybrał już swojego świadka i ja też muszę, odpowiedź jest prosta, tylko czy ona się zgodzi? Kierując się do szkoły mam jedynie nadzieję, że się nie spóźnię. Nowy dyrcio jest strasznie przewrażliwiony. Kiedy postanawiam już wejść, zauważam zdenerwowaną Violettę.
- Violet, co jest grane? - dosiadam się do dziewczyny.
- Zawiesił mnie - długo nie muszę się domyślać.
- To dobrze - uśmiecham się radośnie.
- Nie Fran, ale ja się nie dam. Pójdę do Antonio - skarży się szatynka, no daj mi coś powiedzieć.
- Dobrze, bo będziesz mogła wybrać sukienkę druhny! No i oczywiście, muszę Ci zadać banalne pytanie, zostaniesz moim świadkiem? - złapałam ją za rękę, a ona podskoczyła do góry.
- Tak! - krzyknęła - Jasne, że tak! - dodała, kamień z serca.
- Violetta można na słówko? - podchodzi do nas i pyta szatynki....



(Mostowiak) . . . . . . . . . . Oto moje życie. Bez komentarza. Co tu do cholery zrobić ?! Daniel wychodzi z więzienia ! Ja chyba się zaraz poryczę! - Psychiatro przybywaj ! - Krzyczę na całe mieszkanie. Muszę z kimś pogadać ! MUSZĘ ! No tak. Chyba wpadnę do Fiolki, przy okazji chcę zobaczyć znowu tego kolesia, co mu burak na twarzy wychodzi jak do niego mówię. Schizowany człowiek. Idąc cała przerażona widzę ją w towarzystwie... DRZEW I STUDIA, MURKA, ŻYCIA I DROGI. Nie... Ja po prostu nie umiem już wypowiadać jej imienia. To obrzydzenie przyszło. - Violetta można na słówko ? - Pytam nie zerkając na tą... Drugą osobniczkę. Kiwa głową i wyczekującą stoję póki żonisława Federasty sobie nie pójdzie. Aleluja ! Opuściła w końcu nas. A ja zmieniłam swoją dumną twarz na pełną obaw. - DANIEL WRACA ! - Prawie że wykrzykuję i łzy mi do oczu podeszły. - Ja chyba się powieszę, albo skocze z mostu, albo lepiej spalę żywcem ! Sama nie wiem, pomóż mi PLIIIIIIIIIIIIIIIS. Ja... Ja... Chcę mi się płakać, ten ciul znowu mnie będzie chciał wykorzystać, wepchnie mi (BEZ SKOJARZEŃ) jakieś dragi i naskarży policji... - Mówiłam chaotycznie i nie dając jej dojść do słowa. - Moje życie popadnie w prochach tego popieprzonego Ba !
- Ana... - Próbowała zabrać głos ale ja jakoś jej nie dałam.
- MOŻECIE MNIE NAZYWAĆ ANA MOSTOWIAK POGROMICIEL JEDNEGO WIELKIEGO GÓWNA. ! - Krzyknęłam na całe BA i zaczęłam płakać... Gdy nagle zauważyłam że ktoś do nas podchodzi...



(Lara) Bo życie jest piękne... Nanana... Gdy na tor można wrócić... Tralala... W Studio'u mamy nowego dyrektora... I już mam ochotę go rozjechać... Nanana... Moim nowym motorem z super kołami... Wtedy będzie płaski jak naleśnik... Zaraz, ja lubię naleśniki... Za dużo radości, za mało rozumu. Walnęłam się otwartą dłonią w głowę i poszłam do Studio'a.
Przed szkołą zauważyłam Anę i Violettę.
- MOŻECIE MNIE NAZYWAĆ ANA MOSTOWIAK POGROMICIEL JEDNEGO WIELKIEGO GÓWNA! - usłyszałam krzyk dziewczyny. Yhym... Może ma zły dzień?
Po chwili namysłu, podeszłam do nich.
- Cześć - przywitałam się. - Co...? - zaczęłam się pytać, ale coś, a właściwie ktoś mi przerwał.
- CO TO MA ZNACZYĆ?! - krzyknął Nasz Nowy Kochany Dyrektor. - Zawieszeni do domu! Nie macie prawa przebywać na terenie Studio'a. - Jego ton głosu sprawiał, że... - NO, JUŻ! - ...Miałam ochotę mu dowalić.
- Ja nie jestem zawieszona - warknęłam.
- Już jesteś, żegnam.
- Na jakiej to niby podstawie?
- A na takiej, że jestem dyrektorem i wszystko mi wolno. Jesteś wyrzucona ze Studio'a - powiedział spokojnym głosem. - A teraz opuść teren szkoły. - Zaczęłam się z niego śmiać.
- Nie opuszczę i co? - Zobaczyłam kątem oka Anę i Violettę, które chyba chciały coś powiedzieć. - Niech pan wezwie policję. Ja zadzwonię w tym czasie po znajomych harleyowców. Będzie się pan tłumaczył jak to najechali na szkołę - powiedziałam z rozbawieniem, a on zaczął kręcić głową. Zaczęliśmy się do siebie głupio szczerzyć triumfalnymi uśmieszkami, a ja czekałam na jego jakiś odzew. Nie wyjął telefonu, nic nie mówił... Aż nagle ktoś przerwał tą ciszę...



(Mostowiak) On dyrektorem ? Uhu. Mam pomysła ! - TO JA WRACAM DO STUDIA ! - Krzyknęłam radośnie. - A TY ! - Wskazałam na kolesia. - Nie masz nic do gadania przydupasie. Jest jeszcze ANTONIO ! - Mówiłam optymistycznie i prawie że wbiegłam do uczelni. Zapukałam szybko i widząc jak ten przydupas podchodzi szybko zareagowałam na słowa "proszę" wchodząc. - Dzień dobry chciałam.... - Nie dano było mi skończyć gdyż poczułam jak kładzie mi rękę na ramieniu. Lecz to nie przystopowało mojego zamiaru. - Wrócić do Stud!a. - Dodałam i czułam jak wkuwam mi swój kościsty palec w plecy. O bosh... Co za koleś. On coś je ? Niby wygląda na napokowanego, ale chyba wypycha sobie te "mięśnie" jak niektóre dziewczynki wacikami.
- To nie jest takie proste. - Odpowiada mi Pablo. Patrząc w jego oczy widzę... Dekla który nie umiał się przeciwstawić temu buraczkowi co za mną stoi i wierci mi otwór w plecach...
- Rozumiem ! Ale proszę... Olśniło mnie w ostatniej chwili i to jest moja jedyna szansa to jak ? - Pytam robiąc maślanę oczy... Gdy nagle ktoś wparował do pokoju nauczycielskiego...




( Federico )
Za dużo bieli , za dużo bieli !
Leżałem na łóżku , pogrążony w chusteczkach . . Tak to jest gdy się idzie przez miasto , w samej cienkiej koszuli , w piękny , deszczowy dzień .
Rozległ się dźwięk mojego telefonu . Ale gdzie on jest ? Zacząłem robić tunel w chusteczkach i w końcu znalazłem .
- Halo ? - wyszeptałem , nie mogąc normalnie mówić przez chore gardło .
- Fede to ty ? - spytała również szeptem Violka . No wiem , że pewnie brzmię jak traktor napędzany wódką, ale chyba mnie nie da się pomylić z nikim innym .
- Tak , a co ?
- Jesteś zajęty ?
- Wolny całym sobą . A o co chodzi ?
- Możesz przyjść do Studia ?
- Yyyyyyyyy ... Pewnie ! Będę za ok.10 min .
- Dzięki . Do zobaczenia ! - rozłączyłem się , wygrzebałem się w białego "kokonu " , ubrałem kurtkę , pomimo tego , że księżyc świecił strasznie mocno . Księżyc ? To nie te pory dnia - skarciłem siebie w myślach .
Po ustalonym czasie , znalazłem się przed miejscem . Czy ja znowu o czymś nie wiem ? Cicho jak w szkole wojskowej . Jeszcze dowalić muzyczkę jak z horroru i będzie moc !!
- Fede myśl , myśl . Jesteś twardy - mruczałem pod nosem , czując , że tracę kontrole nas swoim umysłem . Zlokalizowałem Violke , a obok niej stała Lara .
- Hejka - wymruczałem swoim mega słodkim głosikiem .
- Fede jesteś chory ? - spytała przyjaciółka .
- Nie no skąd ! Jestem pełny życia . O co chodzi ?
- Yyyy ... Więc mamy nowego dyrektora i on ...
- Jest porąbany - dokończyła Lara .
- A co ja mam do tego ? Mam go ... zgładzić niczym rycerz z bajki ? Jak tak to spoko ! - nie czekając na odpowiedź ruszyłem  w stronę uczelni . Usłyszałem podniesione głosy dobiegające z pokoju nauczycielskiego , więc pewnie tam musi on być .
Wszedłem nie pukając i zastałem Ane , Pablo i ... Miałem Ochotę wyjść i nigdy nie wrócić .
- Dzień dobry - powiedziałem , ledwo tłumiąc śmiech , bo myślałem , że zaraz tam zejdę . - To pan jest nowym dyrektorem ? Federico Pasquarelli - wyciągnąłem dłoń , niby to wielce zadowolony ze spotkania .
- Xavier Pere . Co Cie do mnie sprowadza ?
- W sumie to idę na żywioł i nie wiem co mi przyjdzie do głowy , ale podobno robisz ze Studia szkołę wojskową , to nie myśl , że to Ci tak łatwo przyjdzie . Nawet nie wiesz co mogę pokazać uczniowie jak im na czymś naprawdę zależy , więc się ogarnij , bo Ci dupa siądzie jak zrobią Ci bunt . I możesz mnie tam wyzywać , śmiać się ze mnie , ale ja mam to gdzieś . Więc dziękuje , dobranoc . Miłego dnia - pożegnałem się i wyszedłem z budynku . Jednak usłyszałem w tyłu krzyki ...



(Ludmila) Co za palant, on myśli, że wygra ze mną, że jakiś sobie dyrektorek od siedmiu boleści ma prawo wydalać Ludmile Ferro. Po moim trupie !! On zaczął bitwę, a ja skończę wojnę. Mam się nie pokazywać w Studio, ale przecież tam pracuje moja matka, więc mam do tego prawo. Wyszłam z domu niczym żołnierz na wojnę. Z bronią pełną amunicji, nie brakowało mi ostrego i ciętego języka. Już sobie to wcześniej powiedziałam, że będę walczyła o wszystko co dla mnie najlepsze i dla mojej córki. Ten zgred nie będzie mi zabraniał się uczyć z powodu, że mam dziecko. Prostak. Zrobiłam wielkie wejście. - Ludmila Ferro się pojawiła. - powiedziałam i już zauważyłam go jak wychodzi zza rogu. - Zostałaś wydalona mam wezwać policję. ? - spojrzał na mnie. - Zacząłeś bitwę, a ja zaczynam wojnę. - popatrzyłam na niego. - I jeżeli chcesz to sobie wzywaj policję. - uśmiechnęłam się. - Co tu się dzieje ? - usłyszałam stary głos Antonio. - Ta uczennica jest wcieleniem zła ona nie powinna chodzić do tej prestiżowej uczelni. - nagle zrobił się milutki. - Ludmila co Ty znowu wyrabiasz, miałaś się uspokoić. - skierował się do mnie człowiek z siwymi włosami. - Nie wyciągniecie mnie stąd siła. - usiadłam przy ścianie i zaczęłam się wydzierać. - Nie skończę krzyczeć dopóki, ten człowiek nie pozwoli mi wrócić do Studio. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA -  wydzierałam się na całą uczelnie, zaraz zebrał się wokół mnie tłum. Wszyscy zatykali uszy. No nie dziwię się bo mój krzyk był przerażający, jakby ktoś świniaka zabijał, ale miałam nadzieję, że to poskutkuje....




( Diego )Idąc do Studia , usłyszałem przerażające krzyki . Nie wiedząc o co chodzi , szybko pobiegłem w miejsce , z którego dochodziły hałasy .
Gdy wszedłem do budynku okazało się , że to Ludmiła wydzierała się . Nasz nowy dyrektor wychodził z siebie .
- CISZA !!!!! - krzyknął tak , ze szyba pękła w pokoju nauczycielskim . - Co wy sobie wszyscy wyobrażacie ??!! Wszyscy jesteście zawieszeni w prawach ucznia na 3 dni !! - teraz dopiero zaczęło się piekło . Uczniowie utworzyli kółko wokół ziemniaczka i zaczęli mu wytykać błędy . Myślałem , że mi uszy pękną i nim się zorientowałem ktoś mnie wyciągnął na zewnątrz .Okazało się , że to Federico . Nie wyglądał najlepiej .
- Też to samo przychodzi Ci go głowy co mi ? - ledwo mówił .

- Ale co ?
Nic nie mówiąc ruszył w stronę centrum , a ja poszedłem za nim . Wszedł do jakiegoś baru , usiadł przy ladzie i poprosił barmana o dwa drinki .
Po jakimś czasie świat nabrał innego wymiaru . Ale się wszystko kręci . WOW !! I takie trochę zamazane...
- Ale ty jeszcze nic nie wiesz ... - Federico wybełkotał znad szklanki .
- O czym ? - nachyliłem się , kołysząc się w każdą stronę .
- Nawet sobie nie wyobrażasz jak ja kocham Francesce !!
- A moja Lara , to jest i tak najlepsza ! - wyszliśmy z baru . Nawet nie zauważyłem , ze jest już ciemno . Zacząłem trzeźwo myśleć - jak to było możliwe . Fede promiennie się uśmiechał gadając o cukierkach , a ja usłyszałem głos :
- Co ty robicie ??!!!




(Violetta) Przecież nie może wyrzucić wszystkich ze Stud!io. On jest tutaj nowy i powinien się dostosować do panujących tu zasad, a jak mu się nie podoba drzwi się otwarte, nie wiem tylko dlaczego Antonio mu na to pozwala.
- Jestem zawieszona.. - Mam nadzieję, że mój ojciec się o niczym nie dowie. Ma za dużo problemów teraz, o których nie chce nic powiedzieć, a widzę że go to dręczy, dlatego nie chce mu dokładać. Nie mogłam wysiedzieć w domu i udawać, że wszystko w porządku, z Leónem też nie chciałam rozmawiać, dlatego postanowiłam odwiedzić Andresa w końcu to moja wina.
Niestety godziny odwiedzin się skończyły i nie pozwolono mi wejść, może to i lepiej.
Wyciągnęłam z czarnej torebki mój telefon i przeglądając listę kontaktów wybrałam jego numer.
- Halo..
- Andres, cześć. Chciałam się dowiedzieć jak się czujesz - Nie ma to jak oryginalne pytanie.
- Bywało lepiej - ostatnio jest oschły. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, ale na drodze spotkałam wstawionych Diego i Federico.
- Co  wy robicie !? - pytam się jednocześnie żegnając z Andresem.
- My.. Nicc.. Co.. - wyjęczał Federico. Ma wielkie szczęście, że Fran go nie widzi, zabiła by go na miejscu.
- Diego ogarnij go! - mówię i odchodzę, spotykając...



(León) Ten nowy dyrektor jest jakiś psychiczny. Może w Studio nigdy nie było jakiegoś większego porządku, ale przecież zawsze wszystko było dobrze i nikomu to nie przeszkadzało, a przyszedł taki jeden i świat próbuje zmienić. Zawiesił chyba wszystkich na kilka dni, świetnie. Przecież nie będę narzekał na kilka dni wolnego. Dwie godziny temu wyszedłem od Andresa, bo wygoniła mnie któraś z pielęgniarek tłumacząc, że godziny odwiedzin skończyły się pół godziny temu. No i co z tego. Wracając bardzo okrężną drogą do domu natykam się na Violettę.

- O, cześć - witam się, całujac ją w policzek. Przyglądam się chwilę jej twarzy. - Coś się stało?
- Nie, nie, nic, tylko ten dyrektor... - mhm, ta, jasne. Tak, to takie przytłaczające.
- Wiem - wzdycham. - Chodź, odprowadzę cię do domu. - Idziemy w zupełnej ciszy, ale wyjątkowo nie jest to dla nas kłopotliwe. Mam wrażenie, że myślimy o tym samym, ale tym razem zuepłnie się zgadzając.
Żegnam się z nią i odchodzę w swoją stronę. Przez resztę wieczoru próbuję znaleźć sobie jakieś ciekawe zajęcie, ale wszystko mnie drażni. Nawet zasnąć nie mogłem. W końcu sięgam po telefon.
- Andres? - mówię do zaspanego chłopaka. - Chyba czas skończyć nasze bezsensowne kłótnie i dopiec nowemu dyrektorowi.



Koniec rozdziału !
Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro opublikujemy rozdział 136.

7 komentarzy:

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka