sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 150


(Angie)Obudziłam się obok Germana,a całe zmęczenie,które zawsze towarzyszyło mi przy wstawaniu całkowicie minęło,gdy przypomniałam sobie wczorajszy wieczór.Moje myśli automatycznie powędrowały do tamtych chwil przez,które w moim brzuchu rodziło się stado motyli. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
Zerknęłam na pierścionek.-Czyli wkrótce będę panią Castillo?-zaśmiałam się w duchu na myśl o tym co mnie czeka. German jeszcze spał,a na jego twarzy po raz pierwszy zauważyłam błogi uśmiech podczas snu.
Wstałam cicho i udałam się na dół żeby przygotować nam śniadanie. Krzątając się tak po kuchni nagle usłyszałam hałas w ogrodzie...

(Viola) No więc jest dobrze, chyba. Pogodziłam się z tatą, ale w sumie nie wiem czy mogę to tak nazwać, bo nie byliśmy nigdy skłóceni, po prostu dochodziło do pewnej wymiany zdań.
Miałam zamiar wstać wcześniej by pobiegać trochę przed zajęciami, jest to dobry sposób na odstresowanie się od wszystkiego. Zakładasz słuchawki na uszy i biegniesz, jak najdalej.
Spięłam włosy w koński ogon i ruszyłam do ogrodu, ale kiedy tylko minęłam próg, zamurowało mnie, skrzywiłam się i otarłam oczy, łudząc się, że się tylko przewidziałam.
- Szczur! - Krzyknęłam, a raczej pisnęłam na cały głos, wskakując na leżak, fuj.
Po chwili na zewnątrz wyskoczyła Angie z kubkiem kawy w ręce i mój ojciec w różowym szlafroku? Oh, co za widok.
- Violetta, co się dzieje?! - Spytał, zaspany. A ja mu tylko wskazałam gestem w stronę altanki, a pod nią znajdował się szczur. Ale teraz gdy widzę mojego tatę w szlafroku Angie, nie wiem co jest gorsze.
- Co ty masz na sobie? - Spytała moja ciotka biorąc dużego łyka kawy, ah sama już mam ochotę.
- Krzyczała tak jakby się paliło, założyłem byle co .. - Tłumaczył się mój ojciec, ale kobieta spojrzała na niego z oburzeniem, nie daruje mu tego. Ale tam jesz szczur, halo?!
Powoli zeszłam z krzesła, bacznie obserwując to stworzenie.
- Tato, tam jesz szczur, złap go - Przerwałam im tą konwersację i za nim weszłam do domu, zauważyłam krzywą minę mojego ojca.
Spojrzałam na zegarek, było już w pół do dziewiątej, dlatego darowałam sobie bieganie i poszłam do swojego pokoju, by się przebrać, ale kiedy do niego wchodzę, na moim łóżku siedzi ...

(Mostowiak) Ym. Ym. Idę sobie do łazienki a tu... Wymiot i słabo mi jakoś... YEZU ! Jeszcze to gówno będzie mnie dręczyć ? Sięgnęłam do szafki i napatoczył mi się jakiś termometr... Wsadziłam go w odpowiednie miejsce... I po chwili, gdy go wyciągnęłam o mało nie zemdlałam... TO NIE TERMOMETR... A JA JESTEM W CIĄŻY ! Omg, omg.... Wezwijcie pogotowie !!!! AaAaAaAa.... Wybiegłam z mieszkania zostawiając tam samą zdezorientowaną Lenę i pobiegłam do Violki ! Tak Ona mi pomoże ! A może powinnam do Lu ? ALE NIE ! FIOLET ! Weszłam do mieszkania bez pukania i od razu popędziłam na górę, wparowałam do jej pokoju ale jej tam nie było. - Violka ! Cip, cip... Skarbie... No chodź ! Muszę się poradzić ! - Nagle z jeden z półek widzę jakieś lalki. - Oooo ! - Wzięłam je w ręcę i usiadłam na łóżku, zaczęłam się nimi bawić. - Hej León ! - Udawałam głos kuzynki. - Witaj Violetto ! Ohohoho.... Masz ochotę na buzi ? .... No jasne ! (XD) - Złączyłam plastikowe pyszczki a do sypialni weszła ważna mi osoba.
- Co ty odwalasz ? - Spytała i wyrwała mi zabawki z rąk. Pociągnęłam nosem.
- Oddaj ! - Odparłam i zaczęłam się z nią szarpać o te laleczki. W końcu jedna straciła głowę. - Ojoj.... Urwałam ci głowę... - Zachichotałam a Ona przywaliła mi Leonem ! - Auć ! Auć ! Nie bij mnie swoim ex'em ! - Krzyknęłam i nagle przestała. Dopiero teraz sobie przypomniałam co miałam powiedzieć... - A no tak... Przyszłam bo... Jestem w ciąży... - Uśmiechnęłam się a ten źrenice rozwaliły się na pół oka. Wyglądała normalnie jak foka.
- ŻE CO ?!!!!!! - Wydarła się niczym bestia ! (xD) Nagle usłyszeliśmy głos z dołu, należał do jej ciotki "Violu przyszedł/ła do ciebie...."

( Federico )
Chyba bardziej monotonnego życia być nie może . Wiem , że należy doceniać to , co się ma , ale ... Człowiek często zapomina o tej zasadzie .
Siedząc na łóżku szpitalnym i patrząc na drzwi  , jednocześnie obserwuję ruchy lekarza , który cały czas krąży po korytarzu . Zapeszyłem z tą wartą ...
Francesca nadal się nie obudziła . Tylko śpi . Lekarze utrzymują ją w śpiączce farmakologicznej  . I obwiniam się , że to tylko i wyłącznie moja wina . To ja ją tam zabrałem , ja ją wrzuciłem do tego jeziora . Spojrzałem na rękę , na której widniała obrączka . Nasze małżeństwo to ... Wiem , że kocham ją nad życie , ale gdy odejdę będzie cierpieć jeszcze bardziej . I znowu przeze mnie .
Położyłem się na plecach i założyłem ręce za głowę . Nagle zobaczyłem , że okno w sali jest otwarte, więc.... Zostawiłem lekarzowi kartkę . Przecież 5 minutowy spacer mi nie zaszkodzi ?
Wyskoczyłem przez okno . Jak ja kocham pierwsze piętra !!
Gdy wędrowałem przez miasto , ujrzałem w oddali moją mamę . Ups ... Yyyyyyyyy ... I moja pomysłowość zawsze się kończy w takich momentach .
Zauważyłem , że jestem koło domu Violki . Jak najszybciej udałem się w stronę drzwi . Otworzyła mi Angie.
- Dzień dobry . Jest Violetta ? - spytałem . Ma być , ma być , ma być - modliłem się w duchu .
- Tak . Już wołam .
Po chwili szatynka zbiegła po schodach w towarzystwie Any . Violka miała minę jakby ją tir przejechał , a Anka jak zwykle szczerzyła się z byle powodu .
- Więc Feder , tak tu , my , yyyy - przyjaciółka zaczęła się jąkać .
- Ty masz mojego kota ! - Ana jak zwykle musiała wyskoczyć ze swoim tekstem .
- A ty co tak nagle zapomniałaś o tej sprawie ?! - szatynka na nią zaskoczyła i zaczęły toczyć wojnę na jakieś miny czy coś .
- No to może Feder się ulotni ?
- Tak ! - zgodziły się .
- Milutko tu u was . Cześć - uśmiechnąłem się i wyszedłem . Zaczęłem bieć w stronę szpitala i gdy wskoczyłem przez okno do sali , akurat na korytarzu pojawiła się moja mama . Nagle usłyszałem krzyk dobiegający z dworu ...


(Ludmila) Tak, tak ja wiem, że jestem tak okropmnym czlowiekiem, że nawet moja matkę to boli. Takie życie ja nic na to nie poradze. Dodatkowo Antonio kazał dziś dość wcześnie przyjść do Studio. Ehh ledwo zwlekłam się z łóżka i z zaspanymi oczami zeszłam na dół. W domu o dziwo nikogo nie było. Może to i lepiej. Jakoś nie mam ochoty na moralizujące dyskusje z matką. Zjadłam pyszne śniadanko, ale przed Studio miałam jeszcze chwilę więc pobiegłam sobie jeszcze do szpitala. Wzięłam kilka nowych ubranek dla Alby. W podskokach pobiegłam do szpitala. Uwielbialam na nią patrzeć. Na jej blękitne oczki, na malutkie dłonie. Była cała wspaniala. O dziwo przed szpitalem spotkałam lekarza córki. - Jak dobrze, że Cię widzę - zagadnął do mnie. - Coś się stało ?? - spytałam ze strachem. - Nieee, przecieź bym zadzwonił. Mam wspanialą wiadomość. Twoja ccórka została całkiem odłączona od aparatury. Już niedługo będziesz ją mogła zabrać - uśmiechnął się. - Aaaaaaaaaaaaaaaaa - zaczęłam się wydzierać przed szpitalem. - Seriooo, dziękuję nie mogę uwierzyć. - zaczęłam go przytulać. Spojrzalam na zegarek. - O nie, muszę uciekać do szkoły. Będę popołudniu. - uśmiechnęłam się i opuściłam plac przed szpitalem. Powędrowalam do Studio. Zastanawiając się czego Antonio może chcieć. Praktycznie wszyscy już byli w sali muzycznej. - Witajcie otóż przyjeżdżają do nas dzieciaki, uzdolnione muzycznie, ale w swoich krajach nie mają możliwości rozwoju. Każdemu z was zostanie przydzielone jedno dziecko którym się zajmiecie i które zamieszka w waszych domach na tydzień czasu. Oczywiście przyjeżdżają za trzy dni ( Rozdział 153). Będziecie musieli przygotować z nimi występ wspólny. Jakieś pytania ?? - spojrzał na nas. - Ale super !! - wszyscy odwróciliśmy się w stronę osoby, która to powiedziala...


(Mostowiak) Umc, pa pumc... Aborcja!  Uj... Nie... Szłam sobie do Studiosa bo musiałam porozmawiać z Fioletem. Gdyż wczoraj Federasta nam przeszkodził...
Idę a tutaj pierdzielą coś takiego...; - Witajcie otóż przyjeżdżają do nas dzieciaki, uzdolnione muzycznie, ale w swoich krajach nie mają możliwości rozwoju. Każdemu z was zostanie przydzielone jedno dziecko którym się zajmiecie i które zamieszka w waszych domach na tydzień czasu. Oczywiście przyjeżdżają za trzy dni. Będziecie musieli przygotować z nimi występ wspólny. Jakieś pytania ?? - Uradowana odparłam.
- Ale super! ! - I wszystkie łby na moją osobę.
- Ana z tego co wiem ty nie chodzisz do tej szkoły. - Odezwał się staruszek.
- A owszem!  Ależ!  Mam sprawę... Pan oto buraczek... - Wskazałam na Pere. - musi odejść!  Boś to wielka hańba!  - Mówiłam jak w jakimś starym i nudnym filmie o dziadach z średniowiecza. - A poza tym gdzie Pablo?  - Zrobiłam dziubek.
- Ana!  Proszę wyjść... - Odezwał się ponownie. O yezuuu....
- No ok!  - Mówiłam oburzona. - Ale jeszcze jedno... - Zaczęłam... - Aborcja jest karalna...? - Wszyscy wytrzeszczyli swe gały... - Hm... Chyba się nie dowiem!  - Odparłam...



(Violetta) Ostatnio czuję się jakby wracała stara poczciwa Violetta, a mi się to zupełnie nie podoba.
Dodatkowo mojej kuzyneczce zachciało się dziecka, czyli teraz ona będzie bawić się w Ludmiłę, tak po prostu świetnie, to się chyba uważa jak..
Kiedy Anka wybiegła z domu, odłożyłam starannie lalki które ona musiała rozwalić i zaczęłam się zastanawiać skąd ona je wyciągnęła, wzruszyłam jednak ramionami i ruszyłam do Studio.
Oczywiście, że się spóźniłam, ale zdążyłam usłyszeć wystarczająco, będziemy musieli się zająć jakimiś dziećmi, świetnie. Jak ja kocham, małe dzieci! Eh..
- Aborcja jest karalna? - Bardzo taktowne, chyba ją coś boli, że ja jej pozwolę.
- Hm... Chyba się nie dowiem! - Powiedziała widząc reakcję innych.
- Anka! Zamknij się! - Syknęłam jej do ucha i wyprowadziłam ją poza szkołę.
- Co ty odwalasz?! - szarpnęłam ją do siebie, a ona przewróciła oczami, zabiję ją kiedyś.
- Chce 'to' usunąć - Nazywajmy rzeczy po imieniu 'to' to dziecko.
- To mogłaś uważać na.. - Eh, no wybacz jesteś już na tyle duża by wiedzieć jak to działa..
- Nie przejmuj się, okay? Dobrze wiesz, że na mnie zawsze możesz liczyć.. Ee, spotkamy się później - Objęłam szybko dziewczynę i ruszyłam w kierunku osoby z którą muszę porozmawiać...


(Andres) Idę sobie spokojnie, gdy widzę Violettę, a ona? 'Andres, musimy porozmawiać!'. Co ja znowu zrobiłem? Ehh...
- Andres, ja... - Ja... Ja... No wysłów się no, przecież cię słucham, nie?
- Tak? - próbuję pomóc. Tak, wiem, to niesamowita pomoc z mojej strony.
- Ja nie jestem pewna... - oświadcza w końcu. Nie mówi nic więcej, tylko patrzy na swoje stopy. No ale po co ma mówić więcej? Przecież wiadomo o co chodzi. Jak zwykle.
- Czego? - Tak, wiem, trudne pytanie, naprawdę nie mógłbym się domyślić odpowiedzi na nie. - Chodzi o Leóna? - Brawa dla mnie, jestem geniuszem. Dziewczyna podnosi lekko głowę i spogląda na mnie skruszona. Taa...
- Tak - szepcze. No, nie spodziewałem się tego.
- Violetta. Jeśli go kochasz to... - mówię, znając jej odpowiedź. Ona jest naprawdę przewidywalna... Tylko czy to dobrze?
- Nie! Znaczy... Ja... Sama nie wiem... To... Chcę być z tobą - oświadcza w końcu cicho. Po chwili jednak przybywa jej odwagi. - Chcę być z tobą, Andres.
Przyciągam ją do siebie i całuję w czoło. Czuję, że podczas tej rozmowy lekko się spięła, jednak teraz powoli się rozluźnia i wyraźnie czuje się lepiej...



(Violetta) No więc.. tak?! Nie sądziłam, że ja.. to powiem, tak?! Eh... No zależy mi na nim, chyba.
Ale w sumie jest mi z nim dobrze, a chyba najlepiej jak do tych czas. Przymknęłam lekko oczy i pozwoliłam mu się objąć, tak powinno być? Może i on ma rację..? Wzięłam głęboki wdech i nieco się rozluźniłam.
- Lepiej? - Spytał z spokojnie, jak przy mnie można być spokojnym?!
- Zdecydowanie - Wzruszyłam ramionami, zależy pod jakim względem lepiej.
- To co idziesz na zajęcia? - Złapał mnie za rękę ciągnąc w stronę wejścia do Studio, ale się zatrzymałam.
- Teoretycznie już skończyłam zajęcia, więc.. - Wskazałam w stronę mojego domu, teoretycznie bo mam jeszcze jedną lekcję, ale jednak nie mam chęci..
Kiedy chłopak zniknął zza murów szkoły, westchnęłam z ulgą. Dobra Violetta.. Ogarnij się, jesteś wredna, zależy mu na tobie, a ty co robisz? Zaraz dostanę rozdwojenia jaźni! Jedno mi mówi, że to León ma rację i powinnam zostawić chłopaka, a drugie że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Zdecyduj się kobieto?!Idę do zakonu.. Albo jeszcze lepiej mogłam dać się przyłapać w szpitalu, moje przemyślenia przerwał krzyk...



(Mostowiak) M. Mm... Zastanawiałam się kim ten dzieciuszek w środku mojego brzucha, który wyżera żywność którą szamam. A poza tym jutro weekend !! Będę szamać gofry i opijać się wódk... Ahh ! Już nie lubię ciąży... Nie można palić, pić, bla,bla,bla... Zapomniałam o jednym... Już wiem kto jest OJCEM ! JU... AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA ! - Padłam na kolana krzycząc jak idiotka. Ludzie patrzyli się na mnie jak na jakieś dziwadło ! Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee......... DLACZEGO ?! DLACZEGO ON ?!!! Z nim ?!!! Ja... MATKO BOSKA .... Nagle koło mnie znalazła się Violetta...
- Co jest ?! - Zapytała. Eee... Nie nic, jestem w ciąży z tym palantem a co u ciebie ?
- Wiem kto jest ojcem... - Mówiłam rozpaczona i imię jej wyszeptałam do ucha. Ona o mało nie zemdlała ! Ej ! To ja chyba tu powinnam zemdleć i jeszcze nic nie pamiętać ! AMNEZJO PRZYBYWAJ ! - Nie, nie, nie.... Idę... - Rzuciłam i pobiegłam do domu... Nie zważając na słowa Lenki która marudziła mi że jest tu BRUDNO legnęłam się na łóżko....

THE END. :D

7 komentarzy:

  1. What ???
    Mostowiak w ciąży ;P
    Violetta i jej problemy sercowe ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Andresetta!? Tylko NIE to!!!
    Leonetta forever!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezus Maria
    Ana !

    OdpowiedzUsuń
  4. kto jest ojcem ? Ja już nwm :D
    Pomysł Fede.... ;*
    kocham po prostu tego wariata.
    Biedna Fran...
    hahahahah Violka :D

    OdpowiedzUsuń
  5. O jejku... Boski! :)
    Ana w ciąży?! Z kim!?
    Bożee... Viola i Andres, NIE tylko nie to!!!
    Angie i German <333
    Już się nie mogę doczekać aż Lu weźmie malutką Albę do domu :) :***
    Czekam z niecierpliwością na next'a!

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka