wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział 146


(Violetta) Obudziły mnie promienie słoneczne wpadające przez otwarte okno, lekko zmrużyłam oczy i przewróciłam się na bok,  chciałam z powrotem usnąć, ale już nie dałam rady więc wstałam i zaczęłam przygotowywać się do wyjścia, kiedy naszła mnie ochota na napisanie nowej piosenki, w końcu tak dawno już nie grałam na pianinie - nie tyle co wcześniej - dlatego delikatnie przejechałam ręką po wszystkich klawiszach i usiadłam...

"Jeśli kiedykolwiek pomyślisz o mnie.. Może kiedy mnie zobaczysz, staniesz się szczęśliwy. Może między nami dwojgiem nadal istnieje miłość?" Szkoda tylko, że byłam z niej niezadowolona i wyrzuciłam ją do kosza na śmieci, zbyt depresyjna, ale w końcu to tylko piosenka, nic nie znacząca. Zarzuciłam na siebie czarną marynarkę i wyszłam na zajęcia, dzień zapowiadał się dosyć przyjemnie, miłe świeże powierzę wiejące w twarz i plączące moje włosy. 
Przechodząc przez park natykam się na ...
- Chyba musisz mi coś wyjaśnić ... - Co oni ode mnie chcą?!

(Mostowiak) - Żyj, żyj, żyj, żyj, żyj...
- Anka zamknij się...
- Żyj, żyj, żyj, żyj, żyj...
- Anka !!
- Żyj, żyj, żyj, żyj, żyj...
- Zamykaj się do cholery ! - Rzucił we mnie poduszką wielce oburzony. Przestałam a ten odetchnął. - W końcu ! Już wie gdzie masz guziki wyłączający. - Dodał Diegosław śmiejąc się lekko. Dobrze że chociaż go rozśmieszam.
- Mam pytanie do ciebie...
- Wal.
- Ty tym nożem chciałeś posmarować kanapkę nie ? I nie trafiłeś, bo ci drgnęła ręka tak ? - Spytałam.
- Tak ! Oczywiście chciałem zrobić sobie z dżemem ale mam zeza wiesz ? - Mówił ironicznie. Przewróciłam oczami i nagle do pomieszczenia weszła Lara. Uu... Jaka wystrojona. Wzięłam poduchę i przycisnęłam mu ją do twarzy.
- Tylko nie umieraj... - Już chciałam powiedzieć że "twoja striptizerka" przyszła. Opuściłam pomieszczenie i myślałam nad buraczkiem. Gdy byłam zamyślona o buraczku zobaczyłam Andresa i Violettę. Bosh... León, Andres, León, Andres, León, Andres, León, Andres... Niech Ona się zdecyduje do cholery ! Życie nie jest takie skomplikowane ! LUDZIE ! Odeszłam w drugą stronę i szłam w stronę domu Federico... Musi mi oddać kota - Simona...



(Luca) Od rana mam roboty po łokcie, a Francesca jak zwykle musiała wyjść ! Czy Ona nie rozumie że sam sobie z tym nie poradzę ? Przecież ją nie odizoluje od świata. Na szczęście w samą porę przyszli pracownicy, teraz wiem po co ich zatrudniłem. Kazałem zająć się barem, a sam wyskoczyłem po siostrę. Gdzie mogła być ? Oczywiście u swojego "męża". Sam nie wiem co Ona w nim widzi ! Idąc do jego domu zobaczyłem Anę. Może warto spróbować i skończyć z ukrywaniem się ? - Cześć. - Przywitałem się idąc z nią równym krokiem.
- Hej, hej... - Rzuciła i zapadła cisza.
- Idziesz do Federica ? - Palnąłem.
- Tak, musi mi coś oddać.
- Jak chcesz to ja mogę mu oddać. - Dopowiedziałem uśmiechając się do dziewczyny, odwzajemniła nieśmiało gest. Zatrzymałem się w pewnym momencie uniemożliwiając jej przejście. - Pójdziemy gdzieś razem...? - Spytałem czekając na odpowiedź...



(Mostowiak) - A co ja tania ***** ? - Spytałam niemiło patrząc na niego.
- Nie, nie, w ogóle nie oto  mi chodziło. - Zaczął się tłumaczyć a mi to wisiało. Mam dosyć, co to ? Znów kawał za te "lesby" ? - Po prostu...
- Luca! Daj spokój tak ? Nie, nie pójdę, bo nie mam ochoty i nigdy nie będę miała. Nie jest mi przykro. - Westchnął. - Co wzdychasz ? Takie życie mordercze i wkurzające, niszczy cię na każdym kroku, gdy popełnisz błąd. Tak jest ze mną i ze wszystkimi innymi... Nie szkoda mi ich, bo nikt nie ma gorzej ode mnie... - Dobra chyba teraz przesadziłam. - Nie robię z siebie ofiary, tylko tak jest a ja idę Pa. ! - Dodałam i odeszłam zła. Mam dosyć... Wiem co zrobić... Wiem... Wystarczy mi jeden dzień... Jutro wszystko skończę, z wątpliwościami, ze wszystkim ! Mam już plan... Nagle dostałam piłką w oko, złapałam się za nie i pomyślałam że to przez to iż walnęłam wtedy Leóna...
- Nic ci nie jest ? - Spytał/a ...
- Nie... Zupełnie nic...

(Esmeralda) Przez kilka ostatnich dni czułam się jakoś dziwnie. Moje relacje z córką uległy ostremu ochłodzeniu jeszcze po tym jak dowiedziałam się, że zorganizowała chrzest mojej wnuczki nie informując mnie o tym. Dodatkowo mały piłkarz, który chował się w moim brzuchu cały czas dawał się we znaki. Chciałam porozmawiać z Ludmila, zrozumieć jej postępowanie, ale ona codziennie rano wychodziła z domu i nie miałam okazji nigdy jej złapać. Dlatego jak odpowiedzialna matka musiałam zajść do szkoły i tam stoczyć z nią poważną dyskusje. Oczywiście, że zdawałam sobie sprawę z tego, że zrobi mi karczemną awanturę, w tej chwili mnie to nie obchodziło. Kierując moje stopy w kierunku szkoły, zauważam jak Ana obrywa piłką. Podeszłam do niej, bo aż się zachwiała. - Nic Ci nie jest ? - podtrzymałam ją pod łokciem. - Nie ... Zupełnie nic ... - powiedziała i chciała odejść, ale zatrzymałam ją. - Ana poczekaj, nie kręci Ci się w głowie, trochę zbladłaś, chodź usiądziemy na ławce. - zaprowadziłam ją na najbliższą ławkę i usiadłam obok. - Naprawdę nic mi nie jest. - zapewniała. Jej oko było całe czerwone. - Będziesz miała pożądną śliwę moja droga, według mnie powinnaś to pokazać lekarzowi. - przyglądałam się oku. - Nie, Nie mam dość lekarzy. - rzuciła i wstała z ławki. - Dziękuję za troskę, ale muszę już iść. - pożegnała się i poszła przed siebie. Ja natomiast wstałam z ławki i zaczęłam poszukiwania mojej córki, po chwili dostrzegłam...


(Ludmila) Ona ma pretensje, że z nią nie rozmawiam. Jemu odbija bo rzucił pracę. Szkoła to wielkie dno i wodorosty, i wszystko się sypie. Do dupy. Znowu opuściłam dom z samego rana, po co mam patrzeć na ich miny i słuchać tego całego zrzędzenia. Moja gwiazda gaśnie, i czas ją na nowo rozpalić, nie pozwolę żeby jakiś nowy dyrektorek staną na drodze do mojej kariery. W Studio od pewenego czasu panują "spartańskie warunki". On chyba chce nam szkołę wojskową zrobić, ale czuje w kościach, że mu to wyjdzie na gorsze. Antonio oczywiście nie dostrzega problemu, bo po co. I tak staruszek zaraz na emeryturę odchodzi, więc po jaką cholerę ma się przejmować. Ż A Ł O S N E. Po lekcji z Gregorio wyszłam sobie na krótki spacer, spotykając po drodze moją matkę. - Ludmila musimy porozmawiać. - powiedziała tym swoim groźnym tonem, którego już od dawna się nie boję, - Tak, tylko szybko zaraz mam zajęcia z Angie wolę się ni spóźnić bo ten palant nie wpuści mnie do szkoły. - usiadłam na ławeczce. - Daj spokój i nie wykręcaj się dyrektorem, unikasz rozmowy ze mną, boisz sie czego ? - spojrzała na mnie. Ha Ha Ha śmieszna jest, ja i strach to dwa różne światy. - Niczego się nie boję, chcesz coś konkretnego ? Czy po prostu będziesz mi biadolić jaka to jestem okropmna, że nie poinformowałam Cię o chrzcinach Alby, czy może o chcesz pogadać o pogodzie. - uśmiechnęłam się lekko. - Jesteś okropna Ludmila - oznajmiła. - Wiem, dziękuję. - dopowiedziałam. - Według Ciebie to jest dobre ? Już zapomniałaś jak potrzebowałaś wsparcia, a teraz się na wszystkich wypinasz. - spojrxała mi prosto w oczy. Rzeczywiście miała trochę racji, ale bez przesady nie sądziła chyba, że się zmienię. - Teraz z perspektywy czasu stwierdzam, że nie nadajesz się na matkę, co Ty chcesz przekazać swojej córce ? Nienawiść, Złość ? Wydaje mi się, że lepiej byłoby jej w innej rodzinie. - powiedziała po czym wstała z ławki. Nie mogłam uwierzyć, że takie słowa padły z jej ust. To tak jakby wbiła mi nóż w serce, nawet tasak i pokroiła je na miliony kawałków. - Nienawidzę Cię - krzyknęłam do jej pleców. Usiadłam na ławce, a zaraz po chwili zauważyłam czyjś cień ...

image(Lena) Coś czuję że dziś stanie się coś złego... A może.. Nietypowego ? Skąd mam wiedzieć, skoro nic nie chcę powiedzieć ? Anka była u burmistrza, ciekawe dlaczego ! A najciekawsze jest to że jej nie wyrzucił. Cały dzień pałętała się po mieście, chodziła po mediach, teatrach... Nie ważne,chciałam z nią omówić przeprowadzkę ale Ona jak zwykle miała ciekawsze rzeczy. Idąc do domu zauważam tą blondynkę co kiedyś została obrzucona balonami z wodą. Hmm... Była jakaś smutna ? Podeszłam do niej. - Wszystko w porządku ?
- A co cię obchodzi ? - Syknęła niczym żmija, wypuszczając z języka toksyczny jad. Który mógłby mnie uśmiercić. - Nie masz ciekawszych rzeczy do roboty. Co ?! - Prawie że się wydarła.
- Spokojnie, widziałam że jesteś jakaś smutna i to dlatego...
- Nie potrzebuję współczucia. Jasne ? - Wzięła swoją torebkę i oburzona moim "postępowaniem" poszła. Wzruszyłam ramionami i dalej dążyłam równym krokiem do mieszkania gdy nagle dostałam sms-a od Anki... "Ruszaj do centrum, to ważne."... Bez chwili wahania ruszyłam tam...

(Mostowiak) Mam dosyć ludzi otaczających mnie, dlatego chyba bym do jutra nie wytrzymała z tymi słowami ! YGH!! O dziwo ten grubas w garniturze, jak mu tam... "Burmistrz" załatwił mi kamery i miejsce na wypowiedzenie się. W centrum jest scena, może nie za wielka ale nie potrzebuję czegoś mega. Dobrze że ojczulek ma znajomości. Miałam mikrofon i powysyłałam wszystkim wiadomości, przy okazji przyszli jacyś obcy mi ludzie. No dobra ! Też się nasłuchają... Jakieś półgodziny później przed sceną była gromada ludzi, jakby miał być jakiś koncert ich ulubionej gwiazdy... Eh... Stanęłam na środku a to wszystko miało być na żywo. Miałam to głęboko, chciałam tylko zrobić jedno... - Witam moich kochanych rówieśników ! - Zaczęłam chłodno. - Chciałabym wam coś powiedzieć... A szczególnie... MAM WAS DOSYĆ DO **** ! Co się z wami stało co ?! Violetta, czy ty masz coś narypane w główce dziewczyno ?! Masz świetne życie, wszystko idealne, narzekasz że jest źle a spójrz z mojej perspektywy ! Co ja mam ?! Oprócz życia ? Masz przyjaciół, szacunek, rodzinę, osoby kochające cię, a co najważniejsze rozum ! Dlaczego tak się zmieniłaś ?! Nie bądź oschła, co tym zyskasz ? Nic ! A ja mam dosyć tego że traktujesz ludzi jak jakieś śmiecie (nie mówię o wszystkich). Lu, Lu, Lu.... Zła, milutka, zła... Nie wiem jak złożyć zdania do twojej osoby, ale ty już zawsze będziesz tą wkurzającą nas osobą. Federico... Lać chorobę! Śmierci powiedzieć stop i cieszyć się życiem ! Odkąd dowiedziałeś się o tym nie jesteś tym samym człowiekiem ! Chodzisz smutny, przygnębiony ! Ale jeśli masz tak mało czasu to czemu się smucisz ? Mi brakuje tego dawnego przyjaciela co kuksańce mi zadawał, tęsknie za tym śmiesznym, optymistycznym gościem. Fran ! Do ciebie nie mam żalu za nic, ale mam dla siebie. Jedno słowo. Przepraszam... Bo nie powinnam mieć do ciebie wątów za to że układa ci się z moim ex. Więc wybacz... Diego ! Może cię tu nie ma ! Ale pewnie widzisz to w szpitalu, na telewizorze. Koleś ! Ty masz coś narąbane tam ?! Nie zabijaj się, masz dziewczynę i przyjaciół ! Masz dla kogo żyć, po co śmierć od razu ? Nie bądź żałosny, przecież wszyscy wiemy że nie chcesz się jeszcze żegnać z życiem ! Tomasie gdzie jesteś?! Weź ogarnij swoją dziewczynę, błagam... Po prostu ja was nie poznaję... Nie jesteście już tymi samymi ludźmi jakich poznałam... Zmieniliście się.... - Łza napłynęła do oka. Uśmiechnęłam się przelotnie. - To tyle... Jak chcecie zostać tymi ludźmi jakimi jesteście... Zostańcie... - Dodałam i przełykając ślinę chciałam zejść ze sceny....



( Federico )
Idąc w stronę centrum , dostałem wiadomość od Anki: Ruszaj do centrum, to ważne .
Miałem po drodze , więc udałem się na miejsce i ... Ją już porąbało do reszty!
Stała sobie jak gdyby nigdy nic , na scenie . Otaczał mnie tłum ludzi , wśród nich byli też moi przyjaciele .
O co jej chodzi ?
Podeszła do mikrofonu i zaczęła swoją przemowę :
Witam moich kochanych rówieśników ! ( ... )  Federico... Lać chorobę! Śmierci powiedzieć stop i cieszyć się życiem ! Odkąd dowiedziałeś się o tym nie jesteś tym samym człowiekiem ! Chodzisz smutny, przygnębiony ! Ale jeśli masz tak mało czasu to czemu się smucisz ? Mi brakuje tego dawnego przyjaciela co kuksańce mi zadawał, tęsknie za tym śmiesznym, optymistycznym gościem - czy ja o czymś nie wiem ?
O co jej chodzi ? Ja jestem taki sam ... Dobra miałem chwilę załamania , ale straciliśmy kontakt i praktycznie teraz nie wie co ja robię i jaki jestem . Więc ciekawe czemu mnie ocenia ?
Ona też się zmieniła . A może to przeze mnie ?
Nie miałem czasu się namyślać , bo gdy dziewczyna skończyła i chciała zejść ze sceny , wkroczyła na nią Violetta ...
- Ana !! Co ty robisz ?!  - zaczynają się kłopoty . Przyjaciółka złapała dziewczynę za rękę i gdzieś zaprowadziła . Pobiegłem w tamtą stronę  - To moje życie i nie możesz się wpychać na siłę ! - usłyszałem , gdy je zobaczyłem . - Mam swoje problemy , a ty masz swoje i mi o nich nie mówisz , tak samo ja mam do swoich prawo !
- Violka , Violka , Violka!! - delikatnie ją obróciłem w swoją stronę . - Spokojnie ! Oddychaj !
- A ty ... - nie dokończyła , bo zakryłem jej ręką usta .
- Ja żyję i chcę , by tak zostało . To było - zwróciłem się do Any . - Hmm ? Twórcze , ale ona Cię zaraz pozbawi życia , więc pozwól , że ją zabiorę .
- Czekaj , czekaj !! - powiedziała , gdy już się odwróciłem . - Ty masz moje kota ! Chcę go z powrotem !
- Ale ja nawet nie wiem gdzie on jest ! Nie byłem w domu od ponad tygodnia , więc możliwe , że mój brat mu coś zrobił ...
- CO ??! Zabiłeś mi kota ?!  - zaczęła ruszać w moją stronę .
- Nie było tematu ! - odwróciłem się i zacząłem uciekać . Ej a gdzie Violetta ? Nie miałem czasu się nad tym zastanawiać , bo miałem coś na ogonie . Nagle na kogoś wpadłem .
- Uciekaj ! Ona atakuję - pociągnąłem ją za rękę ...


(Francesca) Gest Any był naprawdę bardzo miły, z tego co było mi wiadomo to nie przepadamy za sobą, ale jednak zdołała wykrztusić słowo 'Przepraszam' do mnie, bardzo to doceniam. Chyba muszę osobiście z nią porozmawiać.
Kiedy odeszłam z głównego placu, dosłownie wpadł na mnie Federico, lekko zdyszany zaczął coś bełkotać pod nosem.
- Uciekaj! Ona atakuję! - Nawet nie zdążyłam się obejrzeć za siebie, kiedy chłopak pociągnął mnie w swoją stronę.
- Fede, zwolnij - krzyczałam kiedy było mi już brak tchu. Ludzie patrzyli na nas jak na wariatów, ale mimo tego było to dosyć zabawne, omijając fakt, że nogi mi odpadały.
Nawet zorientowałam się kiedy znaleźliśmy się nad jeziorem, nad przedmieściach gdzie stał brązowy dom, czułam się jakbym tu już kiedyś była, spoglądając na skrzynkę pocztową zauważam ten sam adres który napisał mi na kartce chłopak, ostrożnie wchodzimy do środka.
- Przed kim uciekałeś? - pytam się przerywając ciszę, a jednocześnie przyglądając się każdemu szczegółowi.
- Wariatką, która chciała mnie zabić - powiedział przez śmiech, a jednocześnie poprawił włosy, znowu. Kiedy oglądałam zdjęcia powieszone na ścianie, chłopak objął mnie od tyłu, a ja lekko podskoczyłam, nie wiem czy już mogę..
Staliśmy tak przypatrując się czarno-białym fotografiach, aż w końcu delikatnie obrócił mnie i pochylił się ku mnie, muskając mnie ustami, czułam się jakby serce miało mi wyskoczyć z klatki piersiowej, mogę? Czy nie mogę? Nie pamiętam go, ale jednocześnie tak bardzo pragnę, czy to dobrze? (xDD) Kiedy jego ręka zjeżdżała wzdłuż mojego kręgosłupa, czułam lekkie mrowienie na karku, dosyć przyjemnie, poddałam się.. Przysunęłam się bliżej i co raz to bardziej zaczęliśmy się całować....


( Federico )
Widząc ją jak stoi i ogląda nasze wspólne zdjęcia , nie mogłem się powstrzymać i do niej nie podejść . Lekko podskoczyła , gdy ją dotknąłem , ale nic nie powiedziała . Obróciłem ją w swoją stronę i delikatnie musnąłem jej usta . Zacząłem jeździć ręką po jej plecach , a ona przysunęła się bliżej . Podniosła moją bluzę do góry i ją zdjęła . Odwdzięczyłem się tym samym i jej bluzka wylądowała na ziemi . Zaczęła się delikatnie cofać , aż nie padła na łóżko . Zanurzyłem ręce w jej włosach i zacząłem całować jej szyję . Gdy byliśmy już w samej bieliźnie, obróciła się tak , że znalazła się nade mną . Czułem jak jej zapach mnie przenika . Jej serce biło tak szybko jak moje , jednak ani na chwilę nie chcieliśmy przerwać . Zatraciliśmy się w sobie .
To nie jest zwykła miłość . To coś niezwykłego . Kocham ją tak mocno , że mocniej się chyba nie da . I mimo iż wiele przeżyliśmy , i chwil dobrych i smutnych , nic nas nie rozdzieli .
Po jakimś czasie , gdy oparła swoją głowę o moje ramie powiedziała ...



(Francesca) Nie sądziłam, że to aż tak się potoczy, ale czuje się jakbym znała go od zawszę, tylko dlaczego nie mogę sobie tego przypomnieć?!
- Strasznie bije Ci serce - powiedziałam opierając się o jego ramię, a on zatopiłł palce w moje gęste włosy, nie musiał nic mówić, wiem co czuł.
- Bo tak strasznie Cię kocham - pocałował mnie w czoło, a ja zamknęłam oczy, chciałam zapamiętać tą chwilę, chciałam by trwała wiecznie.
Leżeliśmy tak w ciszy, nie przerywając jej, była przyjemna i łatwa.
- Czas się zbierać - powiedziałam spoglądając na zegarek, na co on głęboko westchnął.
- No nie rób takiej miny, ojciec mnie zabije - rzuciłam w niego poduszką, na co złapał mnie za brzuch i zaczął gilgotać.
- Przestań! Proszę! Przestań - krzyczałam przez śmiech, to brutalne.
Kiedy już wychodziliśmy z domu zaczęłam nie najlepszy temat.
- Czemu nie powiedziałeś mi o chorobie? - spytałam odwracając wzrok.
- A jakie ma to znaczenie? - spytał obojętnie łapiąc mnie za rękę.
- Dużo, bo gdyby nie to.. - Fran, geniuszu co ty chcesz osiągnąć?
- To co wtedy? Nie wróciłabyś do mnie? - Spytał zatrzymując mnie i marszcząc brwi.
- Tak, nie, tak, nie wiem.. - Nie umiałam się zdecydować, nie wiem. Może, w końcu go nie pamiętałam, ale teraz to.. nie wiem.
- Zrobiłaś to tylko dlatego, że ... - Nie dokończył, a ja nie odpowiedziałam, niby co miałam mu odpowiedzieć?! Tak, zrobiłam to dlatego, że umierasz!? Żebyś miał najlepsze wspomnienia z dziewczyną, która Cię nie pamięta?! Bo jeżeli tak myślisz to masz rację, ale teraz wszystko się zmieniło, zależy mi na nim.
- Federico to nie tak.. - powiedziałam półszeptem. Ale on zostawił mnie samą pod latarnią i odszedł, ale po chwili postanowił wrócić i wziął mnie na ręce, idąc w kierunku jeziora.
- Nie! Nie! Nie! Pomocy! - krzyczę na cały głos, wiedziałam że to jakiś psychopata!
Naglę czuję ja ogarnia mnie zimno, no tak jestem w wodzie...



( Federico )
Czułem się jakby wbiła mi nóż w serce . Czyli się tylko zabawiła ? Nie chciałem do siebie tego dopuścić , ale najwidoczniej taka była prawda.
A jeśli ? Zawsze wszystko olewałem to czemu teraz nie mogę ?
Wróciłem do niej i złapałem za rękę . Zaczęła krzyczeć , ale to zignorowałem . Stanęliśmy nad taflą wody i razem z nią do niej wpadłem .
- Co ty robisz ?!! - zakrztusiła się wodą . Nic nie odpowiedziałam tylko podpłynąłem i gwałtownie ją pocałowałem . Na początku była w szoku , ale po chwili uległa i odwzajemniła pocałunek . To ja już całkiem nie rozumiem . Jakby jej na mnie nie zależało to , by mnie odepchnęła .
- Feder ja ... - wyszeptała , gdy się od siebie oderwaliśmy . Szczękała zębami z zimna . - To nie tak jak myślisz - przybliżyła się i objęła mnie za szyję . Widziałem w jej oczach swoje odbicie. Przełknęła głośno ślinę , jakby bała się prawdy .  Nagle się zanurzyliśmy i  znowu poczułem jej usta na swoich. Było tak jakbyśmy stali się jednością i nic nie mogło nas rozdzielić . Zamieniliśmy się w jedną duszę i w jedno ciało i rozstanie byłoby wręcz fizycznym bólem.
Nagle wynurzyła się .
- Pamiętam - wyszeptała ....


Jeżeli pod tym postem pojawi się 7 komentarzy, jutro pojawi się rozdział 147.






8 komentarzy:

  1. Dobry rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojeju *__* Jaki cudny <333
    Czy wam się w ogóle kiedyś skończą pomysły? Lepiej nie, bo gdzie ja znajdę takie boskie historie :) :*
    Fran i Fede <333 Kocham ich! Słodziaki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo matko jasza Fran już pamięta ?!? ;***

    OdpowiedzUsuń
  4. Suupeeer!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny rozdział xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Cuuuudny <3
    Fragment o Fran i Federico był po prostu boooooski :*******

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka