poniedziałek, 31 marca 2014

Part 12

(Beto) Obudziłem się zlany potem. Śniło mi się, że Jackie miała kogoś i ten ktoś spuścił mi niezły łomot. Zresztą ja nawet nie wiem czy ona kogoś ma. Nagle posmutniałem, chociaż z drugiej strony nie dałaby mi tak chętnie numeru. To od razu polepsza mi humor. Teraz tak, czy ja powinienem zadzwonić, czy może napisać, zaprosić ja na kawę ciastko. Mętlik w głowie, istny mętlik. Jest zbyt wcześnie, żeby pisać, a tym bardziej dzwonic. Okej w takim razie zrobię to w Studio. Wstałem z łóżka, pościeliłem je, ubrałem się tak, żeby nie wyszło, że jestem jakiś rozstrzepany. Co ja mam dziś do zrobienia. Aha Pablo ma coś do przekazania nam to znaczy nauczycielom. Czyli pewnie muszę zaraz wychodzić i znowu będę zamawiał jedzenie na wynos. Normalnie żołądek mi wysiądzie od tego dziadostwa. Sprawdziłem jeszcze czy mam okulary na nosie i w sumie byłem gotów. Zamknąłem drzwi, wszystkie sprzęty w domu wyłączyłem. Uśmiechnięty, z numerem Jackie na kartce w kieszeni przy sercu wylazłem na podwórko. Pogoda beznadziejna, jakiś deszcz, parasolki oczywiście nie mam więc pewnie za nim przyjdę do Studio to już będę wyglądał jak mokry szczur. Idąc sobie szybkim krokiem, zauważam czyjąś parasolkę nad swoją głowa...


Bezpośredni odnośnik do obrazka(Violka) Obudziłam się zdecydowanie za wcześnie. Próbowałam jeszcze choć na chwilę zasnąć, ale całe moje staranie poszło na marne. Zakręciłam włosy, przejechałam po ustach pomadką o smaku czereśni i wyszłam z domu, otwierając błękitny parasol w białe paski. Uwielbiam deszcz. Chodząc po kałużach, przypominam sobie dzieciństwo. Mknąć przez park, zauważam Beto, który najwyraźniej nie jest zadowolony z pogody. Zrobiło mi się go szkoda, jego włosy nie wyglądają najlepiej jak są mokre. Podeszłam do niego i użyczyłam połówki parasola, na co podziękował uśmiechem. Drogę minęłam nam w zupełnej ciszy. Będąc już w Stud!o udaję się do szafek, gdzie rozkładam mokry parasol. Następnie wykonuję telefon do Cami i Fran, jeszcze nie dotarły. Czyli przez tą godzinę mam się zanudzić na śmierć? Usiadłam spokojnie na żółty fotel i zaczęłam rozmyślać o wczorajszym spotkaniu z Leonem. Było całkiem miło, ale ja wiem, że nie może być z tego nic więcej poza koleżeństwem. Tak, jestem tego pewna. Kiedy wszedł do szkoły, zaczęłam nerwowo kręcić włosy. Eeee.. Violetta? Ogarnij się dziewczyno!- krzyknęłam w myślach.
Kiedy nagle czuję dotyk na swoim prawym ramieniu, odwracam się i widzę..

(Ana) LoL . Gdzie jest Maxi ?! Helloł! Ja tutaj muszę zaliczyć to ćwiczenie ? Ygh ! Dobra, ogar ... Zachowujesz się gorzej od tej blondyny . Ssss ... Jak żmija . - JAD ŻMII ATAKUJĘ ! - Mówiłam robiąc sobie gofra. - Gofer ... Gofera wcinam ! - Krzyknęłam słysząc głos mojej mom . - Gofera ... Hehe ... - Zaczęłam się chichotać jak idiotka. I w końcu zakrztusiłam się . . . (...) Potem   szłam i ... Deszcz. Jakże to twórcze ! Muszę kiedyś napisać książkę o mym życiu idealisty ... Tylko kto to jest ? Wchodzę do Stud!a a tam pustka jak piiiii .... I jeszcze widzę tą piiii szatynkę, która się tak ślini na tamtego kolesia . Bosh . Chore dziewcze . Żeby się pluć na widok jakiegoś zmierzwionego chłopaka ? Który przez połowę swojego życia chodzi w jednej koszuli ? I biało - brązowych spodniach ?  No nic podchodzę do tej ... V... FIOLETTY. I zaczepiam ją. Kładąc rękę na jej słitaśnym ramieniu. - Hej wiesz może gdzie jest Maxi ? - Pytam tak jakoś. Nawet mi to tera niepotrzebne, ale nie chcę aby nas podtopiła swą śliną.
- Chej wiesz ...
- Nie mów "Hej" przez "Ch", polskiego Cię nie nauczyli ? - Spojrzała na mnie zdziwiona. Machnęłam ręką na odczep . No co ? Ja tam odróżniam kiedy się mówi przez Caps Lock'a, przez "rz" albo "ó". Chyba za dużo lapka .. Tsaaa ... Poszłam do sali muzyki a tam siedział/a już ...

(Maxi) Siedziałem w sali i... I nic nie robiłem. Nawet nie myślałem. Gapiłem się to na instrumenty to na zegarek leżący obok.  W końcu z nudy zacząłem wybijać palcami rytm o blat biurka znajdującego się przy oknie na które padały pojedyncze snopy światła przepuszczane przez niedbale zaciągnięte zasłony. W końcu do sali wpadła brązowo włosa dziewczyna imieniem Ana z którą miałem robić zadanie.
 (...) Dziewczyna zaczęła robić mi wykład na temat tego jakie są skutki unikania jej. A czy ja ją unikałem ? Nie. Jakoś tylko miałem ciekawsze rzeczy do roboty niżeli łazić za nią krok w krok. Przynajmniej nadała mojemu dniu trochę śmiechu. Tak zabawnie mówiła i wymachiwała rękami na wszystkie strony jakby miała napad padaczki. Zsunąłem się z krzesła na podłogę i złapałem za brzuch który bolał mnie od powstrzymywanego śmiechu.
-A ty jesteś normalny ?-Zapytała jakby się bała że ma do czynienia z psychicznie chorym człowiekiem. Ona jakoś lepsza nie była. Zanim weszła do pokoju słyszałem jak poprawiała Violettę w pisowni "Hej" mimo że Ona to mówiła i tam nawet nie dało się usłyszeć różnicy ale cóż... Co kto lubi jak to mówią.
-Masz jakiś pomysł na piosenkę ?-Zadałem jej pytanie czekając na sensowną odpowiedź zamiast tego usłyszałem że dziewczyna chciałaby w przyszłości nagrać singiel na temat tego jak ona kocha kaczki. W sumie ja wolę łabędzie ale to jej wybór co będzie śpiewać.
-Może ja napiszę piosenkę a ty zajmiesz się podkładem ? Na czym najlepiej grasz ?-Myślę że to najsensowniejsze rozwiązanie... Bałbym się co wymyśli Ana na temat tekstu gdybym jej powierzył napisanie go.
-Na nerwach.-Tak zgadzam się. Na moich już wystarczająco grała. Niczego z nią nie da się wymyślić. Jest jak czarna dziura do pomysłów.
-Skoro dostałaś się tutaj to na czymś musisz grać. Dobra. Wymyślisz coś co będzie pasowało i na gitarę i na pianino później zdecydujemy. Niech melodia będzie wesoła ale nie za szybka. Zrozumiałaś ?-W odpowiedzi szatynka tylko pokiwała głową, wzięła rzeczy i poszła sobie.
-Błagam niech tylko nie stworzy czegoś do czego nie da się nic wymyślić.-Mruknąłem pod nosem do siebie... Po chwili usłyszałem czyjś głośny krzyk...


(Marco) Czemu ona musi się cały czas na mnie drzeć ? Ja rozumiem że jakoś specjalnie za mną nie przepada, ale co ja jej niby takiego zrobiłem ? Miałem ją za przyjaciółkę, a jak powiedziałem jej coś o sobie to się nagle odwróciła. To się nazywa fałszywość. Po kilku minutach dziewczyna wybiegła z sali i zaczęła się wydzierać na całe Studio.Aż wszyscy zerwali się ze swoich miejsc. Spoko, też jej nie lubię, ale nie odstawiam takich szopek. Niemal od razu wciągnąłem ją do pomieszczenia i zamknąłem drzwi na klucz.
-Co ty robisz ?! Nie chcę być z tobą w jednym pokoju !- zaczęła znowu krzyczeć i walić w drzwi.
-Fran, uspokój się. Musimy skończyć tą piosenkę. Błagam cię, tak niczego nie osiągniesz. - usiadłem na miejscu i obserwowałem nadal jak brunetka dobija się do ludzi po drugiej stronie. Za chwilę jednak się uspokoiła.
-Dobra, wygrałeś.- z rezygnacją zsunęła się na podłogę.Chwyciła swoją torbę i wyciągnęła stertę papierów związanych niebiesko-zieloną kokardą. - Masz. Pisałam je wczoraj - rzuciła do mnie teksty piosenek. Sporo tego było, ale mimo to najbardziej do gustu przypadła mi tylko jedna.
Przeczytałem  fragment na głos i oddałem jej własność i uzgodniliśmy że ja ułożę do tego melodię, a ona jeszcze dopracuje tekst.Nawet spoko i w końcu nie drze się jak opętana  na mój widok.
-Ej. Otwórzcie. - słyszę jak ktoś próbuje się do nas dobić ...


(Camilla) JAK JA NIE CIERPIĘ LUDMIŁY.
Chodziłam cały dzień jak podminowana wiedząc że będę musiała się znów zmierzyć z blondyną i jej kąśliwymi uwagami. Może i Naty mi mówiła że udaje tylko taką a w środku jest wrażliwa i krucha jednak trudno było to dojrzeć pod jej skórą boa dusiciela którą oplatała człowieka aby następnie go dobić. Tak, tak działała Ludmiła. Pierw kilkoma przykrymi słowami atakowała człowieka po czym przechodziła do swojej najsilniejszej broni czyli do jego wad lub słabostek. Niektórzy nie zwracali na nią uwagi ale nie wszyscy. Niektórych dotykały jej "dowcipy".
(...) W końcu zjawiła się. Nie jak normalny człowiek który chce szybko zrobić to co musi tylko od początku odstawiając tak zwaną "szopkę". Zaczęła dobijać się do drzwi od schowka na instrumenty. Krzyczała tak aż uszy bolały. W końcu "wrota" się otworzyły a z pomieszczenia wyszedł Marco wraz z Fran. Hmmmm.... A ja myślałam że moja przyjaciółka za nim nie przepada. Dziwne.
-A wy to co ? Szczury że się chowacie po kątach-Od razu zaatakowała Ich Ludmiła.
-Daj spokój Lu. Nic Ci nie zrobili. -Starałam się ją od nich oderwać abyśmy mogły w końcu coś stworzyć. NIESTETY RAZEM.
(...) Gdy w końcu udało mi się odciągnąć siłą blondynkę od Marco i Fran z którymi kłóciła się chyba z 10 minut zahaczyłam nieuważnie o kubek z kawą który przyniosłam tu z Resto'baru. Napój zachwiał się runął ze stolika i wylądował na mojej bluzce tworząc plamę nie do wyprania.
Zaklęłam w myślach na własną nieuwagę. Zirytowana całą tą sytuacją wyszłam z sali muzycznej i ruszyłam w stronę wyjścia ze szkoły nie mogąc już tu dzisiaj wytrzymać jednak zatrzymał mnie znajomy głos który dobiegał zza mnie. Należał on do...


(Marco)Ludmiła jest bezczelna. Już nawet nie można spokojnie popracować.  Fakt, faktem że siedzieliśmy zamknięci w schowku na instrumenty, ale żeby nazywać nas szczurami?  Kłóciliśmy się trochę długo, jednak tą sprzeczkę przerwała nam Camila która rozlała kawę na swoją bluzkę, po czym szybko wyszła z sali.
-Ha ha ha, co za sierota- usłyszałem śmiechy Lu. Spojrzałem na nią wrogo i poszedłem za rudowłosą. Nie rozumiem jak można być tak podłą osobą( nie licząc oczywiście Fran która mnie podle wyśmiała ) , by tak traktować ludzi ? Myślałem że Camilla jest w Studio, jednak przeszukałem całą uczelnię i jej nie znalazłem. Nagle przez jedno z okien zobaczyłem że idzie do centrum BA. Szybko, chcąc ją dogonić wybiegłem ze Studio.
-Poczekaj ! - krzyknąłem. Dziewczyna zatrzymała się i poczekała aż do niej dobiegnę.
-Sorry ale muszę iść się przebrać.- wzdychnęła  i pokazała mi bluzkę, uplamioną czarnym napojem. No nie wyglądało to za dobrze, ale to tylko zwykła koszulka. Nagle jej obraz zniknął mi sprzed oczu. Tak sobie po prostu poszła ? A może jej nie słuchałem ? Obydwie opcje są możliwe. Zmęczyłem się tym całym bieganiem. Postanowiłem trochę odpocząć i usiadłem na najbliższej ławce. Nagle podchodzi do mnie ...

(Ludmila) Ha Ha Ha G ł u p k i normalnie komedia na całego jedna banda idiotów zamyka się w schowku, kolejna iditoka, z którą mam tworzyć piosenkę wylała na siebie kawę i pobiegła cholera wie gdzie. Jeszcze ten cały Marco, wkurza mnie, że mam ochotę mu dać dobra nauczkę, ale to w swoim czasie. Wyszłam z sali z bananem na ustach, bo jednak to wszystko było komiczne. Zauwżyłam tego całego Marco, w sumie mogłabym
coś mu wyciąć, ale nie mam na to ani czasu ani ochoty. Podchodzę do niego.
- Uważaj co do mnie mówisz. - powiedziałam.
- Grozisz mi ? - zapytał.
- Nie, ostrzegam. - odwróciłam się na poecie i udałam do swojej szafki. I znowu zaczęły mną szarpać wyrzuty sumienia. Przecież ja taka nie jestem, czemu nie potrafię tego pokazać, czemu tak ciężko jest pozbyć mi się tej Ludmiły, ehhh głupie to ciągle udawanie, z jednej strony mam wszystko, a z drugiej nic, bo nikt nie chce ze mną rozmawiać czy pójść na kawę. Zajrzałam do swojego planu, no nie i jeszcze teraz zajęcia z Angie, która pewnie będzie pytała jak nasza praca, a ja jestem w kropce, po za tym, ona znowu może mnie umoralniać po ostatniej naszej dyskusji. Rozejrzałam się po korytarzu czy nie ma tam przypadkiem Pablo, i wyszłam zza ściany, nie zauważając, że ktoś też z niej wyszedł tylko po drugiej stronie ...

(Leon) Wlazlem w wielką kałuże. Cóż myślałem, że sobie ją przeskoczę, ale chyba się pomyliłem i teraz mam całe brudne spodnie. Ehhh nie mam już czasu cofać się do domu aby się przebrać. Wściekły zaszedłem do Studio, po drodze wpadła na mnie Ludmila, wyglądała jakby się przed kimś chowała.
- A ty co misję krecika odwalasz - powiedziałem, a ona momentalnie się wyprostowała.
- Chyba "nowy" - podkreśliła to słowo - Zapomina gdzie jest w hierarchii szkoły. Za chwilę Ci to przedstawia. Jest Ludmila, potem mniej utalentowani, tancerze, przeciętni, totalnie bez talentu, służki, dziwacy, głupcy, szczury i inne gryzonie, a na samym końcu tego łańcucha są NOWI. - ona naprawdę jest straszna, nie rozumiem jej, chce pokazać mi jaka ma władze tu ? Czy co ? Bo nie rozumiem.
- Dobra nie mam czasu na takie pogawedki. - powiedziałem i udałem się w stronę swojej szafki.
- Chyba ktoś popuścił. - usłyszałem jeszcze z jej ust, aż się zaczerwieniłem ze wstydu. Nie miałem spodni na zmianę nie miałem nawet czym przykryć tej wielkiej plamy. Hmmm miałem się spotkać z Violetta, wypatrując jej na korytarzu, ktoś zachodzi mnie od tyłu...


(Pablo) - Gregorio! Mógłbyś się uspokoić? ! - Mówiłem do nauczyciela tańca który dziś wyjątkowo był we złym humorze i zaczął wymachiwać rękoma. Mówiąc "jacy jesteśmy okropni dla uczniów". Nie rozumiem go czasami! Raz jest szczęśliwym facetem a następnego dnia zachowuje się jak totalny pajac, w dodatku nerwowo odbijając piłeczkę. Może geje też mają okres? Eh. Pablo! Nie naśmiewaj się z innych orientacji seksualnych! To byłoby poniżej twego poziomu, w dodatku że ostatnio zachowałem się szczeniacko w stosunku do Esmeraldy. Ehh... Miałem dziś zastąpić Angie na zajęciach, gdyż zachorowała. Nie mogłem w sumie uniknąć lekcji z Ludmiłą, która i tak trafiłaby na mój grafik skoro jest uczennicą Stud!a. Jeszcze! Szedłem do sali i po chwili zauważyłem Leonarda nie wiedzącego gdzie chyba iść. - León.... - Zaczepiłem chłopaka. - Masz już lekcje, proszę na zajęcia. - Wskazałem na salę a On wyjaśniając że szybko musi do toalety zniknął. No dobrze... Wchodząc do sali widzę tam już Anę, Maxiego, Francescę, Marco, Violettę oraz Ludmiłę... - Dzień dobry. Dziś zastępuję Angie gdyż miała małe problemy... Możliwe że przez kilka dni jej nie będzie. - Oznajmiłem. - Proszę zająć swoje miejsce. - Odparłem próbując nie zwracać uwagi na blondynkę. - Dobrze... Ostatnio mieliście zadanie w parach. Udało wam się już coś wymyślić? - Po tym pytaniu naszła cisza. - O co chodzi? - Spytałem, lecz odpowiedzi nie dostałem. - Nie zdołaliście jeszcze niczego wymyślić? Poza tym gdzie jest Camila? - Dopytałem.
- Zwiała, bo bidulka się oblała.., Ojoj... A poza tym. Chcę zgłosić sprzeciw! Nie mogę pracować z tą...
- Ludmiło zamilcz. Ostatnio twoje wybryki zaczynają źle działać na innych uczniów i nauczycieli, którzy zaczęli się na ciebie skarżyć. Więc proszę abyś w tym temacie nie odzywała się. - Odrzekłem twardo. (...) lekcja przebiegła na tłumaczeniu co to jest współpraca. Gdyż pewne osoby nadal tego nie pojmowały. Miałem chwilę przerwy, a że dochodziła 15 wyszedłem na mały spacer w poszukiwaniu Esme. Aby jej wytłumaczyć moje wczorajsze, niestosowne zachowanie... Chodząc po parku widzę siedzącego/ą pod drzewem ... Który/a napawała się świeżym powietrzem...

(Esme) Wszystko pięknie, ładnie gdyby nie tyle pracy. Dziś musialam pojechać do pewnej rodziny, zostalam oczywiście zbesztana, wyzwana i inne takie. Wróciłam do domu roztrzęsiona, zapomniałam całkowicie o tym spotkaniu z Pablo. Spojrzałam na zegarek, cholerka no i zaraz 15, zostawilam tylko dokumenty, wypuscilam psa do ogrodu i wyszlam z domu. Szlam dość szybko, byłam przed czasem i usiadlam spokojnie na ławce pod drzewem. Tak naprawdę to nie powinnam się z nim spotykać po tej całej akcji, ale ja słowa nie łamie. Po krótkiej chwili pojawił się osobnik na którego czekalam.
- Co za zbieg okoliczności. - powiedziałam spoglądając na niego.
- Musimy porozmawiać. - zabrzmialo to dość poważnie,
- Jeżeli znowu masz zamiar mi się oswiadczac, to powinnam iść, - zaczęłam wstawać z ławki.
- Nieeeeeee siadaj. - posadził mnie z powrotem. - Chciałem Cię przeprosić, czasami takie żarty mi się wysypują, nie chciałem żeby to tak zabraniało. - powiedział. W sumie nigdy nie śmiałam się z cudzych żartów, jestem ponura, ha ha ha.
- Emmm no i co ja mam Ci powiedzieć. - spojrzalam na niego.
- Wybaczysz ? - podniósł brew do gory.
- Ehhh tak tak tak, niech Ci będzie. - uśmiechnęłam się.
- A teraz całkiem na poważnie, czujesz cos do mnie ? - spytał z taką powagą w głosie, że znowu nie wiedziałam co powiedzieć. Wstałam z ławki i bez słowa udałam się przed siebie byłam tak roztrzęsiona, że nie zauważyłam roweru, który jechał z ogromną prędkością wprost na mnie. Ostatnie co widziałam to rozmazujące się twarze ...



(Violka) Jak oni mnie denerwują, wszyscy po kolei. Aaaa! Mam ich dość, a najbardziej Maxiego. Czemu to zawsze ja muszę być tą poszkodowaną, biedną Violą? Ale te dni się już skończyły. Czas na zmiany, zmiany i jeszcze raz zmiany.
Wracając do domu rozmyślam nad moją przemianą. Warto zacząć by od charakteru, tak tylko od charakteru. Do reszty nie mam zastrzeżeń, tak mi się wydaje.
Gdy próbowałam wygrzebać mój pamiętnik z torebki, byłam świadkiem wypadku? No tak? Znaczy.. Esme -bo tak jej na imię?- wpadła pod rower, auć. Ała, aj. Musiało boleć.
Szybkim krokiem podchodzę do kobiety, a zaraz po mnie dołącza Pablo.
-Żyjesz?- pytam się nachylając do niej, a ona mamrota coś pod nosem. To znaczy, że żyje.
Wyciągnęłam telefon by zadzwonić po karetkę, ale Pablo oznajmił, że zajmie się kobietą i wziął ją na ręce. Westchnęłam. I przypomniałam sobie coś bardzo istotnego.. rowerzysta! Obróciłam się w jego stronę, ale chłopak już dawno odjechał. Warknęłam coś pod nosem i odeszłam, wpadając na...

(Tomas) Przez prawie cały dzień padał deszcz. Niby było ciepło, ale zarazem... mokro. Nie poszedłem dzisiaj do Stud!o, ponieważ źle się czułem. Bardzo źle. Bardzo, ale to bardzo źle się czułem, a w dodatku rodzice musieli wyjść wcześniej do pracy, więc to oznaczało jedno... CHATA WOLNA !!
Po raz  pierwszy wyspałem się odkąd jestem  w Buenos Aires. Ta cudowne, wstać o 12 nie miejąc nic do roboty. Ale jednak ból głowy i biegunka nie dawały mi spokoju. Nie chciałem przeleżeć całego dnia w łóżku więc postanowiłem, że wstanę i pójdę na jakiś spacer. To mi się przyda. Zbiegłem po schodach mało co nie zabijając się o podwinięty dywan. Powiedziałem wtedy do siebie:
-Nie no, rodzice chyba chcą mnie wykończyć. Co ja im kurde zrobiłem ?! Niech lepiej oddadzą mnie do rodziny zastępczej. To już lepsze niż śmierć o podwinięty dywan(?).
 Mało tego kochana mamusia zostawiła mi miskę płatków owsianych, czyli tak zwanej "owsianki" której tak bardzo nienawidzę... środek na przeczyszczenie jelit.
-Oni chyba chcą, żebym się tą chorobą wykończył.! - mówiłem do siebie, kiwając głową jakbym zwariował.
-Trudno, nic nie będę  jadł. - oznajmiając przekroczyłem próg drzwi zamykając je na klucz.
Idąc tak i idąc oczywiście żeby zająć czymś ręce miałem w  nich telefon. Szukałem WI-FI, żeby wejść na chat,bo przecież życie bez internetu to nie życie, lecz męka.
W tym właśnie czasie wpadłem na kogoś.
-Violetta? - zapytałem ze zdziwieniem.
-A Ty co, ducha zobaczyłeś, że się tak dziwisz? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, czego nie lubię, bo wolę jakieś konkretne odpowiedzi. O dziwo była lekko wkurzona, lecz uśmiechnięta.
-Nie? - odparłem chichotając. - A tak w ogóle to nie jesteś już na mnie zła?
-Oczywiście, że nie. Wtedy byłam bardzo... wkurzona to za mało powiedziane.
-Ahaa. Dobrze wiedzieć. - W tym czasie coś jakby zadało mi cios w jelita i dało wyraźny znak, że pora iść do domu.
-Violu muszę lecieć, Do jutra, paa. - pożegnałem się w biegu.
-No to paa. - odparła dziewczyna...

End

Czekamy na wasze reakcje. Ekipa VNH :)

4 komentarze:

  1. Sysiek w końcu nadgonił wszystko w końcu się bezsenność na cos przydała YAY! :D Będę czytać xD Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  2. Heh xD
    Brudne gacie Leona ^^
    Czekam na nexta >.<

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka