(Leon) Kurdeszki ! Zaspałem ! W pośpiechu wszystkie moje rzeczy znalazły się na ziemi. Mama mnie zabije jak zobaczy ten burdel, ale jakoś się jej wytłumaczę. Ubrałem się w pierwsze lepsze rzecz y, które znalazłem. Dziś miałem podsumowanie zadania do Beto, nie mogłem się spóźnić. To chyba po tym spektaklu tak się rozluźniłem, że zapomniałem o Bożym Świecie. Zrobiłem jakąś kanapkę z masłem i
wyrwałem z domu. Na całe szczęście mama w pracy, bo inaczej zawału by dostała. Dotarłem do Studia normalnie łamiąc zasady czasoprzestrzeni, taki ze mnie hardcorowy chłopak. Wbiegłem do budynku, i jak się okazało mój zegarek spłatał mi figla ,bo była godzina przed czasem. Oparłem się o szafkę i siedziałem jak głupi, czekając aż ktoś przyjdzie. Włączyłem sobie muzykę w słuchawkach i ruszałem się to w lewo to w prawo. Nudy, nudy, nudy. Nawet nie chciałem do nikogo dzwonić, bo pewnie ludzie dopiero powstawali ze swoich łóżek i spokojnie szykują się do wyjścia, a tylko ja taki nie ogar.
- Buuuuuuuuu !!! - ktoś krzyknął za mną, a ja aż podskoczyłem do góry...
(Violka) Wczorajszy wieczór był bardzo uroczy. Nie sądziłam, że mogę się przy nim poczuć tak dobrze. Po prostu zapomniałam, że całe moje życie jest jednym dużym problemem, to aż dziwne. Ja go praktycznie nie znam. To się dzieje chyba za szybko.
Wstałam po ósmej, wyprostowałam włosy, zrobiłam delikatny makijaż i włożyłam na siebie jasno różową sukienkę do kolan. Wychodząc z domu zabrałam ze stołu jabłko i ruszyłam w stronę Stud!o. Kiedy już tam dotarłam zauważyłam Leona z głową w chmurach, dlatego warto by go przestraszyć, może być zabawnie?
-Buuuuuuuu!!!- Krzyczę i wbijam mu palce w żebra, a on podskakuje. Widząc jego minę, nie ma opcji żebym nie wybuchła śmiechem.
-Tak bardzo zabawne?- Na początku mówi z nutką urazy w głosie, ale szybko odzyskuje humor i zaczyna mnie łaskotać, to jest nokaut. Nie cierpię łaskotek!
-Masz ochotę wyjść gdzieś popołudniu?- mówi gdy już skończył mnie torturować. I co ja mam mu odpowiedzieć? To chyba dzieje się za szybko. Widząc moje zachwianie dodaje:
-Ale jako przyjaciele, oczywiście. Ty mi się nawet nie podobasz, wiem że masz teraz problemy i chce cię od nich oderwać- Jakże subtelnie.
-Ty mi się tym bardziej nie podobasz!- Mam nadzieje, że nie okłamuje samej siebie. -A gdzie chcesz mnie zabrać, kumplu?- szturcham go w ramię jak to robią chłopacy, wiem że to głupie, ale nie chce dawać mu żadnych sygnałów...
(Leon) Taaa kumple ... nie lubię okłamywać ludzi, ale w tym wypadku muszę, nie mam wyboru, nie chcę jej się napraszać, niech myśli, że jesteśmy kumplami, ale gdy się uśmiecha moje serce rusza się w rytmie cha-cha, jest taka śliczna, taka delikatna, jak można ją krzywdzić. Jest jak porcelanowa lalka, gdy złamiesz jej serce, rozkruszy się na drobne kawałki. Uśmiechnąłem się do niej.
- Hmm możemy iść na koktajl, albo do mnie na obiad, ale moja mama zaraz będzie snuła swoje podejrzenia,
więc może lepiej nie. - zaśmiałem się, a ona wraz ze mną.
- W takim razie wybieram koktajl. - oznajmiła. Fajnie, że będę mógł spędzić z nią trochę więcej czasu.
- A teraz przepraszam, ale muszę iść porozmawiać z Angie, a to osobiste sprawy, więc muszę Cię tu zostawić, hmmm przyjdź po mnie o 18. - puściła mi oczko i poszła w kierunku pokoju nauczycielskiego. Dostałem jakiś motylków w brzuchu. Matko Leon ogarnij się, nie pokazuj tego tak. Szybkim krokiem udałem się do sali muzycznej i zachciało mi się grać, śpiewać. Usiadłem przy fortepianie i zacząłem grać :
Chcę pokazać Ci świat,
Jaśniejący jak klejnot.
Ty, księżniczko na pewno słuchasz serca pierwszy raz.
Otwórz oczy i patrz,
Oto cud nad cudami.
Latającym dywanem
polecimy pośród gwiazd.
Wspaniała piosenka, pasująca do mojego nastroju wypełniała, całą muzyczną salę...
( Federico )
- Wstań.
- Nie.
- Tak. Już.
- Nie.
- Migiem.
- Odwal się.
Moja walka trwałaby pewnie jeszcze z godzinę, gdyby nie pomysł zwalenia mnie z łóżka.
- O! Widzisz nie było tak źle - Xenia spojrzała na mnie z góry. Była to wysoka szatynka, o niebieskich oczach. W domu dziecka spędzaliśmy ze sobą sporo czasu, aż nie ukończyliśmy 18 roku życia i nie opuściliśmy ośrodka. Teraz dziewczyna postanowiła wpaść do mnie z wizytą o 6 nad ranem.
- Zbieraj się, pokażesz mi miasto. Tak dawno tu nie byłam - w skrócie 3 miesiące, ale nie chciałem jej tego wypominać, zresztą już wyszła.
Pośpiesznie ubrałem się i po zjedzonym śniadaniu udaliśmy się do centrum BA. Xenia jak zwykle nie potrafiła zamilknąć, co mi przypomniało Ludmiłę. Gdy pokręciłem szybko głową, blondynka zniknęła.
Na prośbę szatynki weszliśmy do Studia, gdzie już masa uczniów szwędała się po korytarzach. Przyjaciółka powiedziała, że sama się sobą zajmie i obiecała, że spotkamy się wieczorem, po czym zniknęła. Usłyszałem męski głos i zorientowałem się, że dochodzi on z sali muzycznej. Leon nie próżnuje. Nie miałem jeszcze żadnej próby z Andresem, więc napisałem do niego, byśmy się spotkali w parku za godzinę. Po tym jak uzyskałem odpowiedź potwierdzającą spotkanie wyszedłem ze Studia, a tam już stał/a ...
(Diego) Od rano byłem w Studio. Nie wiedziałem jeszcze co gdzie jest, nie umiałem się odnaleźć, ale jakoś tam szło. Codziennie spotykałem nowych ludzi. Niby było fajnie, miło i tak dalej, ale, no. Nie wiem czy to moja bajka. Założyłem się z nową przyjaciółką - Ludmilą, o to, że założę kostium clowna i tak wyjdę na ulicę. Nawet nie wiemy jak do tego doszło. Oczywiście dałem jej wygrać, to dziewczyna, he. Więc
musiałem się poniżyć i wyjść tak na ulicę. Jestem debilem, czasami mam takie wrażenie. Pod studio spotykam Federico, który twierdzi, że wyglądam super i chce się przyłączyć. Zerwał z siebie ciuchy jak w kreskówkach, a pod spodem miał na sobie kostium. Z ogromnej kieszeni wyjął afro i nos clowna i tak razem ruszyliśmy przed siebie. Szliśmy jak fejmy, tacy my fajni. Clowny w końcu, nie? Nabijaliśmy się z wszystkich, którzy chcieli zrobić sobie z nami zdjęcie, albo zaczynali wariować, bo byli przerażeni. Zobaczyliśmy jakąś znajomą blondynkę, która wyglądała jakby nie mogła ustać na nogach.
Podchodzimy do niej/niego a on/ona robi wielkie oczy jakby się czegoś bał/bała...
(Angie) Chyba się zakochałam, chociaż nie powinnam, ale serce nie sługa i samo wybiera. Problem w tym, że zakochałam się w ojcu uczennicy, która ma dodatek widziała, gdy ten mnie pocałował i raczej nie była z tego powodu zadowolona. Cóż osobiście się jej nie dziwię, ale mam nadzieję, że jakoś to zaakceptuje.. Ale zaraz zaraz, przecież my nie jesteśmy w związku to, że mnie pocałował to jeszcze nic nie znaczy. Muszę się skupić na pracy, a nie na miłostkach, ale jak tu się skupić, kiedy on albo do mnie dzwoni, albo co pięć minut wysyła SMS. Oo właśnie w tym momencie uslyszałam dźwięk komórki, jakby czytał mi w myślach. " Spotkajmy się dziś. Muszę Ci coś powiedzieć :) " takie SMS dostawała od samego rana gdy tylko otworzyłam oczy. Nie odpisywałam oczywiście nie chce mu robić chorych nadziei. W ekspresowym tempie wybrałam się do Studio. Szlam sobie spokojnie, powoli przez park wsluchując się w śpiew ptaków i wrzaski małych dzieci. Zapomniałam oczywiście, że miałam porozmawiać z moja siostra, ale to już dziś po zajęciach. I fajnie byłoby gdybym szła sobie dalej, aż tu przede mną wyskakuje koleś w przebraniu KLAUNA !!! Ja nienawidzę klaunów, ja się ich od dziecka boję, myślałam że zejdę na miejscu na jakiś wylew, czy tym podobne.
- Angie co się stało ? Ducha zobaczyłaś - zauważył mnie jeden z moich uczniów Diego. Stalam dalej jak wryta nie mogłam się nawet ruszyć, jakbym wtopila się w ziemię.
- Angieeeeee ??? - zaczął mi machać ręką przed oczami.
- Tak tak ?? - powiedziałam gdy ten potwór zszedł mi z pola widzenia.
- Wszystko okej? - zapytał chłopak.
- Oczywiście wszystko super. Pamiętaj, że mamy zajęcia i pamiętaj o piosence - uśmiechnęłam się i poszlam przed siebie, kilka minut później zostalam zaczepiona przez ...
(Ludmila)
- Aaaaaaaa - ziewnęłam, dziś zupełnie się nie wyspałam. Te zajęcia na poranne godziny to beznadziejny pomysł. Nie dadzą się ludziom nawet wyspać. Podążałam do Studia, szorując nogami o chodnik. Ulice były puste, więc echo odbijało się od pobliskich bloków. Dziś w końcu muszę znaleźć Camillę, nie wiem co ona sobie myśli, że nie dostanę zaliczenia, bo ona nie chce ze mną gadać ? Bez przesady tak się zachowywać mogła w przedszkolu. Ooo jak dobrze widzieć tą postać, podbiegłam kilka kroków w stronę mojej nauczycielki.
- Angie - zaczepiłam ją.
- Ludmila ? - spytała zdziwiona. - A Ty czemu tu. ? - dodała kolejne pytanie po chwili.
- Eeeeee idę na zajęcia - spojrzałam na nią, chyba była wystraszona, albo rozkojarzona, hmm sama nie
wiem.
- Tak tak przepraszam zamyśliłam się. - powiedziała. - Coś się stało ? - popatrzyła na mnie.
- Tak chciałabym zrobić to zadanie sama, ale ... - nie dała mi dokończyć.
- Nie ma mowy Ludmila, zrozum słowa praca w parach, czemu Ty zawsze musisz mieć jakiś problem, blagam Cię dziewczyno, porozmawiaj z Cami i dojdźcie do jakiegoś porozumienia. - oznajmiła mi. Jak ona nic nie rozumie, dla niej to, najlepiej połączyć nas w jakieś durne pary.
- Ty nie rozumiesz, ona mnie unika, jak mam zrobić to zadanie. Sama ? A potem, ona zgranie zaliczenie ? Po moim trupie. - powiedziałam i chciałam iść.
- Przestań zachowywać się jak rozpieszczony dzieciak, nie jesteś sama na świecie Ludmila. - dodała, minęła mnie i poszła w kierunku szkoły.
- Grrrrrrrr - warnknęłam pod nosem...
- Co jest ? - ktoś stanął obok mnie ...
(Pablo) - Dowidzenia! I mam nadzieję że już nigdy pana nie spotkam. - Takimi właśnie słowami musiałem opuścić mieszkanie. Niech go szlag trafi! Co ja mam teraz zrobić?! Dziś zajęcia a ja nie mam gdzie nawet odłożyć tych torb...
- Cholera! - Wkurzyłem się i złapałem głowę dłońmi. Tak bardzo iż wyglądało na to że chcę wyrwać sobie włosy. Po chwili uspokojenia wziąłem komórkę w ręce i zadzwoniłem do Derp'a (xd) - Heeeej... Derp, słuchaj. .. Jest taki interes i...
- Mhm, Pablito co chcesz?
- Mogę przenocować u ciebie?
- Wyrzucili ciebie? - Zaczął się śmiać złośliwo. - Ale dobra, tak wbijaj. - Mimo jego wieku zachowuje się jak nastolatek i w tym problem. Nie chcę się przyznać do tego że powinien dorośleć i przestać zachowywać się jak gówniarz. Podziękowałem i się rozłączyłem. Przynajmniej mam gdzie spać... (...) Gdy zaniosłem do niego swoje rzeczy wyruszyłem z papierami do Stud!a. Po drodze zauważam jak zwykle wściekłą Ludmiłę a kawałek dalej Angie. Wolałem się nie wtrącać w sprawy blondynki ale podszedłem.
- Co się stało? - Spytałem miło, aż chyba sztucznie.
- Oo, pan dziwkarz... - Zaśmiała się kpiąco. A na mojej twarzy malowała się złość. - Co tak stoisz jak tępak? Odejdź! - Chciała iść lecz przytrzymałem ją, łapiąc za ramię.
- Jeszcze raz tak do mnie powiesz Ludmiło, możesz zostać zawieszona. - Zacząłem groźnie.
- Co ty mi możesz zrobić? Zapluty dyrektorku?
- Marsz do Studia! - Krzyknąłem chyba na całe BA i wskazałem na uczelnie. Dziewczynie wystąpił grymas na twarzy o odeszła oburzona. Gdybym mógł... Ygh! Gdy trochę ochłonąłem zauważyłem niedaleko mnie ... Który/a chyba oglądał/a całą tą chorą sytuację ....
(Esme) Słońce wdarło się do mojej sypialni bez zapowiedzi. I mówiło "wstawaj czas do pracy". Grypa przeszła został tylko delikatny kaszel, który nie zwalnia mnie od wykonywania moich obowiązków. Jak sobie pomyśle ile wspaniałych spraw na mnie czeka to aż śmiać mi się chce z bezradności. Wstałam dość wcześnie, żeby wyprowadzić jeszcze psa na spacer, który tez juz stał pod drzwiami i puszczał. Zrobiłam delikatny makijaż, ubrałam się tak aby od razu ze spaceru udać się do pracy. Spodziewałam się, że będę wyglądała dziwnie w "granatowym mundurki" i z psem na smyczy. Śniadanie zjem w barze w biurze. Zaczepiłam Stefkowi szelki i smycz i wyszliśmy. Słońce było dość mocne, chociaż był jeszcze dość wczesny ranek. Spacerując i patrząc co wyrabia mój pies usłyszałam jak ktoś się wydziera. Na ogół nie jestem ciekawska, ale akurat coś mówiło mi "idź i zobacz" i poszłam i jak się później okazało to Pablo wydzierał się na tą dziewczynę co ostatnio, w pewnym momencie zamachnął się i myślałam że ją uderzy, całe szczęście że dziewczyna w porę poszła.
- Esme ? - spytał patrząc na mnie. No tak nic dziwnego, że mnie zauważył stałam na środki wgapiając się w
jego postać.
- A to co to było ? - pokazałam ręką w stronę dziewczyny.
- A to Ludmila. - odparł tylko tyle.
- Okej wiem co to za dziewczyna, dlaczego chciałes ją uderzyć i dlaczego się na nią wydzierałeś, cały park Cię słyszał. - spojrzałam na niego podnosząc brew DP gory.
- Ehhh - westchnął - Ty nie wiesz jaka ona jest i jak potrafi włazić w człowiekowi w psychikę, po prostu nie widujesz jej na codzień. - dodał.
- Ty nie zauważasz tego, że ona próbuje zatrzeć parawdziwą siebie ? Nie jestem jakoś psychologiem czy pedagogiem, ale to da się zauważyć, ona tylko taką gra. - powiedziałam i spojrzałam na jego walizki. - Wyjeżdżasz ? - spytałam zdziwiona.
- Eeeee wyrzucili mnie a mieszkania, a co do Ludmiły, wątpie w to co mówisz, - dodał i się uśmiechnął. - Auaaaaaa - krzyknął po chwili - Za co ? - spojrzał na mnie z miną zabitego psa gdy walnęłam go torebką.
- Za kąpiel w fontannie, leżałam chora i nawet z łóżka nie mogłam wstać. - powiedziałam, a on podszedł do mnie i zaczął mnie gilgotać.
- Nieeee nieeeee przestań nieeee hahahahah - śmiałam się na cały park ...
(Pablo) Ludmiła? Miałby udawać? Phi! Śmieszne... Ta mała gówniara zawsze była chamska i nieposłuszna ... Gdy mnie uderzyła torebką wyjaśniając że to "moja wina" że była chora zacząłem ją gilgotać. Była temu przeciwna lecz nie przestawałem. To sprawiało że się śmiała i uśmiechała. Dlaczego miałbym jej to odebrać? Trochę chichotu jeszcze nikomu nie zaszkodził. Gdy wreszcie przestałem a nadal trzymałem dłonie na jej talii rzekłem;
- Żałuję...
- Że?
- Udajesz taką niedostępną. A oboje wiemy że coś...
- Nie rozpędzaj się tak. .. - Odtrąciła moje ręce i położyła swoją delikatną dłoń na mojej klatce piersiowej, oznajmując abym przystopował. - Zaczynasz znów?
- A jestem tylko oczarowany twą osobą. - Wyjaśniłem. - Dasz się namówić na jakiś spacer popołudniu? - Spojrzałem z nadzieją...
(Esme) "Udajesz taką niedostępną" hahahah ciekawe skąd on może wiedzieć, że ja udaję, może rzeczywiście taka jestem, a on jest taki hop do przodu.
- Dasz się namówić na jakiś spacer popołudniu ? - zapytał w końcu. Dokładnie wiedziałam, że nie ma nawet takiej opcji, za dużo rzeczy musialam zrobić i pewnie będę siedziała do pozna.
- Dziś nie, ale kto wie czy jutro o 15 nie będę tu sobie spacerowała z psem. - powiedziałam z przekąsem.
- Okeeeej rozumiem. - zaśmiał się.
- Co jest takiego zabawnego - spojrzałam mu w oczy,
- Nie, nie nic - rzucił tylko.
- A co do tej dziewczyny naprawdę zastanów się, spójrz sobie z jej perspektywy na wszystko, może uda Ci się ją zrozumieć. - dodałam po chwili.
- Jesteś za dobra. - powiedział.
- Nie po prostu byłam kiedyś taka sama jak ona, i dopóki ktoś ze mną nie porozmawiał to nie rozumiałam, ze robię źle może tak jest też w jej przypadku. - wytlumaczylam mu. Nie Lubie opowiadać o swojej przeszłości, to były ciężkie czasy dla mnie dla moich rodziców, nie byłam taka grzeczna i ułożona, i gdyby nie pojawili się w moim życiu stoczyłabym się na samo dno.
- Musisz mi kiedyś opowiedzieć o sobie więcej. - zagarnął kosmyk moich włosów za ucho, stałam jak wryta, jakby mnie jakiś amor pierdykną strzała ...
(Pablo) - Musisz mi kiedyś opowiedzieć o sobie więcej. - Po tych słowach jakby znieruchomiała. Chochliki w jej oczach zaczęły błyskać swym światłem. Wyglądała tak niewinnie... - Zastanowię się nad Ludmiłą... Ale chyba nie wyjdzie mi rozmowa z nią.
- Dlaczego tak myślisz?
- Bo od teraz będę myślał tylko o tobie... - Wypłynęło ze mnie. - Jak będę mógł Ci jakoś pomóc to powiedz... - Mówiłem powoli i przekonująco, a po chwili poczułem że padam na twardy beton. Nade mną stał pies owej kobiety i groził mi swoim ostrym uzębieniem. Warczał na mnie jakbym był czegoś winien.
- Stefek! - Niechętnie ale zszedł ze mnie bydlak.
- Który to już raz... - Burknąłem cicho do siebie.
- Oj nie obrażaj się na niego, jest miły i spokojny... - Odparła pomagając mi wstać. Spojrzałem na nią niedowierzając i podnosząc brew. - Dla mnie... - Dodała lekko się uśmiechając.
- To jutro przyjdę w ochraniaczach. - Przelotnie kąciki ust podniosły się do góry. Spojrzałem w jej oczy i ponownie odpłynąłem... - Powiesz mi tak? - Spytałem.
- Ale... Co? - Nie rozumiała. - Kiedy? - Dopytywała się.
- Kiedy będziemy przed ołtarzem... - Wystawiłem rząd białych zębów.
(Esme) Nie doszło to do mnie, to, to, to, to co on mi przed chwilą powiedział, to są jakieś żarty z mojej osoby.
- Słucham !?? - otworzyłam szeroko oczy.
- Już nie udawaj, że nie słyszałaś - znowu się uśmiechnął.
- Blagam Cię nie mów mi takich rzeczy, bo zaraz tu padnę. - powiedziałam zdenerwowana.
- Ojej jaka Ty jesteś dla mnie niedobra - zaczął się pieścić jak małe dziecko.
- Przestań tak mówić, my się nawet Pablo nie znamy - powiedziałam wołając psa.
- Zawsze możemy się poznać bliżej. - znowu złapał kosmyk moich włosów, ale zabralam jego rękę. On po prostu jest zbyt dziecinny, powinien trochę sobie pobyc w jakims odosobnieniu, uspokoiłby się i tyle. Ja nie ufam facetom już mu to mówiłam, a on dalej swoje, hmm ale w takim razie wychodzi na to, że jemu naprawdę zależy, ale nie pokaże mu tego, że jestem "dostępna" niech się stara, a będzie mu naprawdę ciężko.
- Esme ? - złapał mnie za rękę, ale ja ją wyślizgnęłam.
- Zamyśliłam się, a tak w ogóle to muszę już iść. - obróciłam się na pięcie. Zostawiłam go samego z tymi jego pomysłami ...
(Beto) Moje marzenia się spełniają ! Zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Tylko czy ja się dla niej nadaje to znaczy najpierw muszę ją jakoś odnaleźć bo wtedy w tym barze zniknęła. Moje serce krwawi. Gdzie jesteś moja miłości ? Szwędałem się po Studio bez celu. Bez niej moje życie nie ma sensu, chce znowu spojrzeć w jej słodkie brązowe oczy. Tak się zamyśliłem, że nawet nie zauważyłem Violetty i Lemoniady, którzy przyszli z gotową piosenką.
- Beto ? Chcemy pokazać Ci co już mamy. - odezwał się chlopak, po czym zasiadł do pianina. W krótce sala wypełniła się śpiewem i muzyką.:
Hablemos de una vez
Yo te veo pero tu no ves
En esta historia todo esta al reves
No me importa esta vez
Voy Por Ti , Voy..
Hablemos de una vez
Siempre cerca tuyo estare
Aunque no me veas mirame,
No me importa esta vez
Voy Por Ti
Voy Por Ti
Voy Por Ti
Voy Por Ti
- Barwo, Brawo, Brawo. - zacząłem klaskać. - Jesteście wspaniali, wiedziałem, że idealnie pasujecie do siebie emmmm w sensie do tej piosenki. - poprawiłem się. - Uciekajcie na zajęcia. - dodałem a oni opuścili salę. Ja niestety znów pogrążyłem się w marzeniach o Jackie. Spakowałem swoje rzeczy, wstąpilem do pokoju nauczycielskiego pożegnać się z przyjaciółmi, i udałem się do mojego pustego domu. Stawiałem krok za krokiem, bardzo powoli.Gdzieś w oddali zauważyłem panią która przychodziła do Studio. Patrzyłem w ziemię, nie zauwazyłem, że na kogoś wpadłem. Podniosłem wzrok do góry i ujrzałem te same brązowe oczy.
- Jackie !!!!! - krzyknąłem a kobieta się wzdrygnęła. - O matki przepraszam nie chciałem Cię przestraszyć. - powiedziałem.
- Nic nie szkodzi. - odezwała się.
- Myślałem o Tobie. - wypaliłem to na głos.
- Takk? - popatrzyła na mnie
- Emmmm w sensie no może dałabyś mi do siebie numer. - zacząłem wiercić stopą w chodniku.
- Oczywiście, ale tak szybko bo bardzo się spieszę. - zapisała mi go na karteczce i pobiegła w inną stronę. Pocałowałem kartkę, i z uśmiechem na banana udałem się do domu, gdzie mogłem wspaniale spędzić resztę mojego dnia ...
End
Rozdział genialny jak zawsze cudo czekam na nexta
OdpowiedzUsuńCudo *,*
OdpowiedzUsuńOjejku... Boski! *.*
OdpowiedzUsuńLeonetta, o tak! :D
Po prostu ich kocham! <333
Ooo, Angie się zakochała i to na dodatek w kim? Słodziaki! :) <3
German & Angie! <333
Haha, Ludmiła :D
Ale za to bardzo zaskoczyła mnie Esme, tym co mówiła o Ludmi :)
Wielki plus dla niej! :)
Hehehe, Pablo! XD
I ten jego tekst, ,, Czy powiesz tak, na ślubnym kobiercu" :D
Szybki jest! :)
Ach ten Beto :)
Wszyscy zakochani, chyba ta wiosna na nich tak działa :D
Czekam z niecierpliwością na next'a! :)
~Katarina~
LEONETTA FOREVER! <333 :)
UsuńWow.Brak słów.
OdpowiedzUsuńO Matko, jakie cudeńko! :)
OdpowiedzUsuńSkąd wam się to bierze? :D
Dodajcie jutro następny rozdział, bo nie doczekam do wtorku :D
PROSZĘ!!! :)