sobota, 22 marca 2014

Part 8

(Violetta) Wstałam z pierwszymi promieniami słońca.  Rozejrzałam się zaspana po pokoju. Fran nie było zamiast tego jej łóżko było pościelone a na kołdrze leżała karteczka. Wzięłam ją do ręki i rozwinęłam. Krzywe literki tworzyły krótką notatkę informującą mnie że jej brat zadzwonił do niej ponieważ rodzice kolegi odwieźli go rano i Ona też postanowiła wrócić. Rzuciłam kartkę na drewnianą szafeczkę nocną stojącą przy łóżku. Po chwili zadzwonił mój telefon informując że dostałam sms'a. Zwlekłam się z wygodnego mebla na którym leżałam i pochwyciłam komórkę z biurka.
"SMS od Maxiego <3 : Musimy porozmawiać.Przy fontannie o 10:30"
Spojrzałam na zegarek było dziesięć po dziesiątej a wskazówki wciąż nieubłaganie się przesuwały. Pobiegłam do szafy wygrzebałam z niej czarną spódniczkę do kolan i biały t-shirt z napisami. Do tego beżowe szpilki oraz czerwona torebka i strój gotowy. Naprędce jeszcze przeczesałam włosy i pomalowałam się. Rzuciłam okiem na zegarek. TYLKO PIĘĆ MINUT DO SPOTKANIA. Wybiegłam z domu mało się nie zabijając na schodach. Po chwili dotarłam do parku gdzie z daleka dostrzegłam Maxiego. Wyglądał tak samo jak przed wczoraj czy tydzień temu jednak wiedziałam że coś się w nim zmieniło. Był poważniejszy jakby szykowało się coś naprawdę ważnego.
-Hej-próbowałam zachowywać spokój. Siadłam obok zachowując stosunkową odległość.-Co się stało ?
-Przepraszam za tamto.-Za bójkę ? To nie mnie przepraszaj tylko Leóna. Po ciągnących się w nie skończoność kilkunastu sekundach kontynuował.-Przepraszam też za to co teraz powiem ale... Musimy zerwać. -Coś we mnie pękło. Chciałam teraz zostać sama aby móc po prostu zacząć krzyczeć z całych sił. Jednak nic nie zrobiłam. Nie chciałam dać mu satysfakcji z tego że doprowadzi mnie do płaczu. Co to to nie.
-Dlaczego ?-Rzuciłam chcą aby zabrzmiało obojętnie niestety głos mi się łamał zdradzając moje uczucia jak przygnębienie, smutek i ZAWÓD. Nie z jego powodu. Z powodu mojej głupoty. Mogłam zauważyć że coś się dzieje w naszym związku i zareagować. Mogłam zauważyć że On mnie nie kocha.
-To moja wina. Po prostu coś się we mnie wypaliło. Gdy to przemyślałem to zauważyłem że to było TYLKO zauroczenie. Jeszcze raz przepraszam. -Wstał i zostawił mnie samą. Nie wytrzymałam. Rzucił mnie w miejscu związanym z tyloma wspomnieniami. Rzucił mnie tak po prostu. RZUCIŁ MNIE. Skuliłam nogi pod brodą i rozpłakałam się...

(Tomas) Dlaczego czas płynie tak nie ubłaganie szybko? Jeszcze niedawno był piątek a tu już *ygh* niedziela... Tak szczerze bardzo się cieszę, że dostałem się do Stud!o, ale to wstawanie o 7:00 mnie męczy. Przynajmniej w weekend mogę sobie odespać. Jest 10:05. Chyba pora wstać. Dobra, ubiorę się i idę trochę pobiegać. Ale chwila...Muszę coś zjeść. Zeszedłem więc do kuchni i zobaczyłem moją mamę.
-Tomas. Co tak rano wstałeś dziecko? - zapytała mnie mama.
-Mamo. Jestem prawie dorosły. - powiedziałem poirytowany
-Dla mnie zawsze będziesz małym Tomaskiem. - mówiąc to podeszła i zaczęła szczypać mnie w policzek.
-Mamo proszę Cię. - po chwili ciszy powiedziałem: - Idę pobiegać, nie wiem kiedy wrócę, pa.
-Ale...- Mama nie dokończyła
-Paa. - odparłem wychodząc za drzwi.
Postanowiłem pobiec w stronę parku. Biegłem tak biegłem i biegłem,aż dobiegłem do tego momentu, że zobaczyłem płaczącą dziewczynę. Podbiegłem do niej i usiadłem obok niej na  ławce.
-Cześć. Co Ci się stało? - zapytałem z grzeczności. Dziewczyna zaczęła podnosić powoli zapłakaną twarz.
-Co mi się stało? Czy Ty sobie jaja ze mnie robisz?!! - zaczęła krzyczeć i jednocześnie płakać jeszcze bardziej. - Dlaczego się ode mnie nie odwalicie ?! No ludzie!
-Ale spokojnie. - zacząłem ją uspokajać.
-Nie, nie, nie, nie! Nie będę spokojna! - w jednej chwili zamieniła się w histeryczkę.
-Zamknij się okej?! - powiedziałem stanowczo podnosząc głos. Jakoś się uspokoiła.
-Prze... Przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Lepiej pójdę do domu. - Powiedziała już prawie spokojna. Nie zdążyłem nic powiedzieć a ona już odeszła.
-Trudno - powiedziałem do siebie,wstałem i zacząłem truchtać dalej. Po drodze spotkałem kogoś, kogo się nie spodziewałem...

(Gregorio) Ahhhh niedziela. Chociaż dziś mam trochę spokoju. Wyłączyłem telefon, i nic ale to zupełnie nic mnie nie obchodzi. Dzień tylko dla mojej skromnej osoby. Planów żadnych nie mam, ale chętnie wybrałbym się na jakiś lunch. I kiedy juz byłem gotowy, kiedy juz miałem iść, do moich drzwi ktoś zapukał. Poszedłem otworzyć i od progu usłyszałem pisk.
- Gregusiu mój pysiaczku, ojeje Gregusiu tak tęskniłam - biadoliła kobieta która z kilka sekund okazała się moja matka. Jak ją zobaczyłem to o mało zawału nie dostałem. Co do jasnej ciasnej ona tu robi.
- Mama !? - zapytałem zdziwiony i to nie było udawane zdziwienie.
- A kogoś Ty się spodziewał, Ty mój koteczku najdroższy. - zaczęła szarpać mnie za policzek. Jej mi tu tylko brakowało. Wpuściłem ją do środa zabierając jej ciężką torbę, co oznacza, że ma zamiar zostać na dłużej.
- A co mamę do mnie sprowadza ? - zapytałem z lekkim uśmiechem.
- Mój synek, jedynaczek mój najukochańszy. - zaczęła znowu piszczeć. Myślałem, że mi głowa wysiądzie. Nie mówię, że nie kocham swojej matki, ale oderwałem się już od małego chłopca jestem dorosłym człowiekiem, a ona by mnie widziała tylko w garniaku za biurkiem, nie może pogodzić się z tym, że mam swój styl jestem tancerzem i ze wszystkim innym. Pewnie znowu przyjechała przekonywać mnie, żebym wrócił do domu. Po jej trupie chyba ... Ehh na dodatek mam pustą lodówkę, ani herbaty, ani kawy.
- Ja pójdę do sklepu kupię coś do picia. - powiedziałem i już chciałem wyjść, kiedy złapała mnie pod ramię i stwierdziła, że będzie mi towarzyszyć.
- Musisz się przebrać, chcesz iść w pidżamie do sklepu. - stwierdziła patrząc na mój strój.
- To jest ubranie. - odpowiedziałem jej, ale ona postawiła na swoim i na dodatek przywiozła dla mnie jakieś cichy, kazała mi się w nie przebrać, i zrobiłem to bo by biadoliła do samego wieczora, migreny bym dostał. Wyruszyliśmy do tego sklepu z nią pod ręką. Wyglądałem w tym źle i czułem się źle w tym ubraniu, które zupełnie nie oddawało mojej osobowości. Po drodze spotkałem jeszcze jednego z nowych uczniów, który dziwnie się na mnie przyglądał, brakowało bym spotkał jeszcze... No właśnie i ujawniła się zza rogu w słuchawkach na uszach...

(Ludmila) Znowu boli mnie głowa, a wydaje się, że zrobili wszystkie badania i wszystko było okej. Na szczęście przepisali mi leki i wezmę dwie tabletki i pomaga na jakiś czas. Powinnam na ten temat z kimś porozmawiać, mając rodziców lekarzy, ale nie będę zadręczała ich swoimi problemami, które i tak mają głęboko gdzieś. Od samiutkiego rana w domu unosił się jakiś smród. Starego mięsa, w ogóle mięsa. No tak, oczywiście. OJCIEC !!!! Zbiegłam na dół, wcześniej otwierając wszystkie okna w swoim pokoju.
- Tatoo !!! co tu tak śmierdzi.? - zapytałam zdenerwowana.
- Obiad robię. - oznajmił mi jak gdyby nigdy nic.
- Nie jem mięsa, może byś to zrozumiał, nie mogę nawet tego wąchać, bo za chwilę zwymiotuję, gdybyś chociaż trochę się interesował tym co dzieje się w domu wiedziałbyś takie rzeczy, non stop Cię nie ma !!!! Matki tak samo, a Ty mówisz, że robisz obiad z mięsa !!!!! Ehhhhhhhhhh !!!!!- wydarłam się na niego, wiem, że nie powinnam, ale to zrobiłam. Puściły mi już wszystkie nerwy. Ubrałam się jak najszybciej i trzaskając drzwiami wyszłam z domu. I znowu głowa zaczęła mnie boleć. Żołądek wysadzę sobie tymi tabsami. Gdzie tu iść, gdzie tu iść ? Nie mam zielonego pojęcia co tu ze sobą zrobić. Może powinnam pójść pogadać z matką, ale w sumie to po co, ona mnie nawet nie chce słuchać. Założyłam słuchawki i udałam się w stronę blokowisk. Po drodze napotkałam ..... o Boooooosze to Gregorio z jakąś kobietą hahahahah myślałam, że padnę jak go zobaczyłam w garniaku.
- Fiu Fiu, czyżby zmiana stylu Gregorio ? - zapytałam z szyderczym uśmieszkiem.
- Ludmila... - dodał po chwili.
- Gregusiu co to za dziewczyna ? - spytała kobieta.
- Hahahahahhahah Gregusiu no padłam i nie wstanę. - powiedziałam i ze śmiechem na ustach poszła dalej. Nigdy nie byłam w tych okolicach, ale jakoś nie wywoływała ona u mnie strachu, ale po chwili zmieniłam zdanie, bo dostałam piłką w łeb....

(Pablo) Upragniony wolny dzień. Wstałem z pełnym optymizmem na twarzy, czując że dziś wydarzy się coś radosnego dla mej osoby. Oczywiście nie wspominając już tu o Esmeraldzie, która codziennie i co chwilę gości w moich myślach. Nie wiem jak można zrozumieć kobiecy umysł... Cóż, natura tak chciała. Abyśmy mieli pod górkę, byśmy odkrywali siebie na nowo. Po wypiciu orzeźwiającej kawy zabrałem się za porządki w domu. Co jest dla mnie rzadkością, gdyż nic nie robię dobrze. Staram się utrzymać czystość w mieszkaniu ale w pewnym momencie raz to się wyłoży, drugi raz wyjmiesz to i tak się gromadzi aż dochodzi do sytuacji takiej jak tej... Aa... No tak, jakbym mógł zapomnieć... Niedługo mnie eksmitują z tego domu. Doskonale! Mogłem płacić te rachunki a teraz? Teraz nie na łaski... Ygh.  Okrutny los. Wypierając choć przez chwilę te myśli zacząłem sprzątać... (...) jakieś 2 godziny spędziłem na wywalaniu, czyszczeniu i myciu. W końcu! Nadszedł odpoczynek w ciele dobrego joggingu. Przebrałem się i zacząłem powoli truchtać. Dopiero potem zaczęło się moje standardowe tempo biegu... (...) Pokonując następne kilometry przebiegłem
przez park a tam? Ludmiła drąca się na jakąś ciemno włosą blondynę z piłką w ręce. Zwyczajnie bym się nie wtrącał ale ta dziewczyna zaczyna grać mi na nerwach. - Ludmiło Ferro, mogłabyś nie nadużywać swojego głosu?
- Oo, wybawca się znalazł sierot!  - Warknęła bezczelnie.
- Nie życzę sobie takiego tonu panno. - Założyłem ręce na klatkę piersiową.
- A co to koncert życzeń?! Odwal się! A ty.. - Wskazała palcem na dziewczynę. I skierowała swój zabójczy wzrok na nią. - Pożałujesz! Ludmi odchodzi! - Odgarnęła blond loki z ramienia i z dumnie podniesioną głową odeszła. Speszona ciemno włosa również gdzieś uciekła a ja z opadającymi dłońmi przeniosłem wzrok na dróżkę a tam widzę...

(Esme) Tak cudownie jest leżeć w swoim ciepłym łóżku w wolny dzień. Oooo tak niedziela jest tylko i wyłącznie dniem dla mnie, nic mnie wtedy nie obchodzi. Mogłabym tak leżeć, i tylko przełączać kanały w telewizorze, albo przekręcać się na drugi bok. I tak leżałam sobie do południa, bo w sumie dlaczego marnować taka ładna pogodę jak można się przejść ze Stefkiem na dluuuugi spacer. Ledwo i to naprawdę ledwo zwlokłam się z łóżka. Pies od razu wyczuł, ze szykuje się dla niego cos dobrego. Poklepałam go po wielkim pysku, a sama poszłam wziąć szybki prysznic. Kiedy się odświeżyłam i ubrałam. Stefek czekał już przy drzwiach.
- Ty jesteś jakimś jasnowidzem - uśmiechnęłam się do niego, ściągnęłam smycz z wieszaka i zaczęłam go ubierać. Z nim to jest tragedia, wierci się, kręci jakby miał robaki w tyłku. Kiedy udało mi się w końcu go ogarnąć wyszliśmy na podwórku. Skierowaliśmy się w stronę miasta. Fajnie tak patrzeć jak ludzie chodzą spokojnie, w piękna niedziele, nigdzie się nie śpieszą. Pogoda dopisuje, słoneczko świeci. Chodziliśmy tak około pół godziny, w sumie to trochę się zmęczyłam bo zapanować nad takim bydlakiem to niemałe wyzwanie. Skierowałam się na dróżkę i kogo tam spotkałam ? To dość oczywiste bo jakoś ciągle wpadam tylko na jednego człowieka. Pablo, chciałam przejść niezauważona, chociaż nie da się nie rozpoznać mojego psa, a wraz z nim mnie.
- A to już mnie nie poznajesz ? - zapytał, zaczepiając mnie jednocześnie .
- Emmm Emmm - zaczęłam się jąkać. On jest naprawdę bardzo fauny, miły, przystojny i w ogóle, ale ja nie nadaje się do związków, no serio nie nadaje się. Po co mam komuś truć głowę swoją osoba i swoim brakiem czasu.
- Aha okej zrozumiałem. - chciał odejść.
- Przepraszam, nie chciałam żeby to tak zabraniało, po prostu nie ważne gdzie jestem zawsze spotykamy Ciebie, ale nie ze to jest źle, nie nie nie. - zaczęłam się głupio tłumaczyć. - Podobasz mi się, a ja nie mogę, w sensie no nie mogę. - wpadłam w jakiś trójkąt bermudzki, i nie potrafiłam z niego wyjść ...

(Pablo) "Miło wiedzieć że się nie znamy. " chciałem powiedzieć gdy próbowała uniknąć mnie jak kolejnego zwykłego przechodnia. Którego wodzi wzrokiem przez ułamek sekundy a potem o nim zapomina. Ale gdy zaczęła się tak tłumaczyć ucieszyłem się na jedno z wypowiedzianych przez nią słów. - Przepraszam że ci przerwę... - Zacząłem. - Ale miło słyszeć że w końcu to przyznajesz. - Próbowałem patrzeć jej centralnie w oczy. Satysfakcja sprawiła że wystawiłem swe
białe zęby w szerokim uśmieszku.
- Ale... Nie rozumiem.
- Podobam Ci się. - Podniosłem lekko brwi. - Miło...
- Powtarzasz się...  - Zwróciła uwagę. - A poza... Poza tym tak mi się tylko wymsknęło nie miałam tego na myśli... W takim sensie... - Zaczęła się mijać z powiedzianą prawdą.
- Tak, tak, tak... Więc w jakim sensie Ci się podobam. - Podszedłem bliżej. Blask w jej oczach mnie onieśmielał niebywale. Szmaragdowe oczy kryły za sobą jej duszę... Stanowczą pracocholiczkę (?) a jednocześnie miłą, seksowną kobietę która boi się mi zaufać... - No proszę wypowiedź się na ten temat... - Byłem dość blisko aby poczuć na sobie jej oddech...

(Esme) -Ekheem - chrząknęłam i powoli się od niego odsunęłam. - Co mam to powiedzenia, hmmm cóż, nie znam pana. - uśmiechnęłam się gdy wypowiedziałam to słowo, a pan chce abym panu zaufała, a skąd mogę mieć pewność, ze nie porwie mnie pan do jakiegoś odległego kraju i nie zmusi do ślubu. - popatrzyłam na niego z powagą. On odwzajemnił spojrzenie, ale był bardzo zdziwiony.
- Ahaaaa - tyle usłyszałam z jego ust, a ja kontynuowałam dalej.
- Skąd mogę wiedzieć, czy jest pan godny zaufania, ja się może boję, ja nie wiem jakie pan ma zamiary w stosunku do mojej skromnej osoby. - spojrzałam mu prosto w oczy. Przystawiłam palec do jego torsu. I gadałam dalej, non stop mówiąc jakieś głupoty, i w kółko powtarzając to samo, ale to brzmiało tak komicznie i przezabawnie że nie chciało mi się tego kończyć. Mój pies tez świetnie się bawił, biegając po pobliskiej łące.
- Ty nie mówisz tego naprawdę ? - spytał.
- Ja ? Oczywiście jak najbardziej mowie wszystko poważnie. Ja jestem bardzo bojaca się osobą. - rzuciłam, a w duszy śmiałam się jak szalona. Zbliżyłam się do niego.
- Chyba mi pan wierzy. Prawda. - powiedziałam mu to prosto do ucha. Nie powiem, ze podobało mi się takie kokietowanie jego osoby. Nie wiedziałam jednak, że on zrobi to co zrobił ...

(Pablo) Czy Ona... Mówi na serio?  Tylko to mi chodziło po głowie, słysząc takie rzeczy.  Rozumiem być przestraszonym ale aż tak? Wyglądam na jakiegoś zboczeńca lub bandytę? Szczerze gdy szepnęła mi do ucha poczułem dziwne podniecenie.  I w teraz się wydało. Ym? Tak się mnie boisz? Ciekawe... - Bardzo smutno jest mi skarbie że się mnie boisz.... - Położyłem jej dłoń na policzku a Ona uważnie obserwowała moje kroki. - Ale gdybyś się mnie nie bała nie pozwoliłabyś na to... - Lekko musnąłem jej ust i zostałem tak przez chwilę, lecz otworzyłem w końcu oczy i stykając się nosami dodałem. - Żałuję że jesteś przerażona moją osobą... - Mówiłem powoli i zrównoważono. Delikatnie i prawie niezauważalnie przemieściłem swoją dłoń na miejsce gdzie jest jej położone serce. Ten rytm... Czułem że jest spragniona czułości od mężczyzny. - Chciałbym Cię uszczęśliwić, ale... - Odsunąłem się zdecydowanie. - Akceptuję to że czujesz nieufność do mej osoby. Mój pech. - Mówiłem z udawanym smutkiem... Miałem odchodzić gdy...

(Ludmila) Nienawidzę go ! Ile bym się starała, żeby chociaż trochę go polubić to zawsze przyjdzie i to spieprzy. A co mnie obchodzi, że on jest dyrektorem, dostałam się uczciwie do tej szkoły i co mi zrobi ? Wyrzuci hahahahha padłabym i już nie wstała. Cóż gdybym mogła znaleźć na niego taki malutki haczyk, taki tyci tyci, to może by ogarnął swoją jadaczkę i odczepił się ode mnie. Nie musiałam długo czekać na efekt mojej prośby. Idąc w kierunku domu zauważam Pabla w towarzystwie ohohohoh pani komornik, która jeszcze niedawno chciała nam zabrać Studio. Ja już chyba czaję jakim sposobem on ją do tego przekonał. Nie powinnam podchodzić kultura tego wymaga, ale czy ja jestem kulturalna ? Niee . Udałam się do miejsca w którym stali, dość blisko siebie i w pewnej chwili on chciał odejść, i wszystko było by okej może nie chciałam się ujawniać,
ale podszedł do mnie jakiś bydlak ( w sensie pies) to myślałam, że na zawał zejdę jak go zobaczyłam.
- Nie nie nie nie zły pies, zostaw mnie. - mówiłam wychodząc zza drzewa. W tym momencie gołąbeczki się od siebie oderwały.
- Nic Ci nie zrobi nie bój się. - odezwała się kobieta.
- Ludmila ? Co Ty tu robisz ? Śledzisz mnie ? - zapytał zdenerwowany Pablo.
- Ty myślisz, że ja nie mam nic lepszego do roboty tylko śledzenie tak nudnej osobowości jak Ty. - spojrzałam na niego.
- Emmm to wy się znacie ? - spytała kobieta, ta to już w ogóle jakaś nieogarmięta.
- Ludmiła to uczennica Studio. - wyjaśnił pokrótce Pablo.
- Ja nie wiedziałam, że teraz tak się załatwia sprawy Pablo . - nie mogłam się powstrzymać. - Pani Komornik cofnęła dług, co zrobiłeś zabrałeś ją na kolację, do kina, a może do łóżka. - patrzyłam na niego, tryumfując w środku.
- Jesteś bezczelna Ludmiła - podszedł do mnie i chyba chciał mna wstrząsnąć, ale ....

(Naty) Chodziłam po parku. Tak bez powodu. Czasami warto przemyśleć swoje dotychczasowe życie i może dojdzie się do wniosku że najwyższy czas coś zmienić. Wiele myśli kłębiło mi się w głowie jednak jedno pytanie nie dawało mi spokoju. Miłość. Dlaczego omija mnie szerokim łukiem jakby bała się mnie ?  Wszyscy dookoła znajdują swoje drugie połówki. Czasami szczęśliwie czasami nie jednak poznali smak "pozornej" miłości (zakochania. Tak chodziło mi o zakochanie ;P). Może jest dane mi zostać zakonnicą lub coś w tym stylu ? Stara kociara też jest jakimś wyjściem.
-Naty ! Ogarnij się. Nie żyjesz w komedii romantycznej gdzie facet jest księciem na białym koniu z bukietem róż i lśniącym uśmiechem i z pośród miliona dziewczyn wybiera akurat Ciebie mimo że tamte są mądrzejsze, ładniejsze czy choćby zabawniejsze. Żyjesz w realnym świecie gdzie nie istnieją ideały. -Mówiłam do siebie w myślach. W pewnym momencie mało nie wpadłam na wolno biegającego psa i nie wywróciłam się. Przykucnęłam przy zwierzęciu szukając wzrokiem kogoś kto mógłby być właścicielem tego uroczego stworzenia z uśmiechem na pyszczku. Pogłaskałam psa po miękkim futerku na grzbiecie jednocześnie lawirując wzrokiem pomiędzy przychodniami którzy wyszli na spacer, dziećmi ganiającymi się na placu zabaw i bujnymi zielono-żółto-czerwonymi drzewami nadającymi temu miejsca charakteru i uroku. Po niebie wolno przepływały chmurki dając wrażenie że należy się na chwilę zatrzymać w codziennej rutynie i zwolnić tempo życia.
W pewnym momencie mój wzrok przykuł widok Ludmiły i zdenerwowanego Pablo. Mimo że dziewczyny nie trawię postanowiłam jej pomóc. Nauczyciel nie powinien się tak unosić. Podbiegłam w Ich stronę szybko obmyślając co mogłabym powiedzieć.
-Hej Pablo.-Zwróciłam się do mężczyzny który chyba chciał wstrząsnąć Ferro. -Ja chciałam zapytać czy...- no właśnie... Co chciałam zapytać ? Kłamstwa nie przychodzą mi z łatwością. Wiem że źle robię i to mnie męczy. Życie byłoby łatwiejsze jakby nikt nie kłamał. Choć z drugiej strony czasami kłamstwo w dobrej sprawie jest lepsze od prawdy. -Czy jutro mamy lekcje z Angie ? Zgubiłam plan a jak już Cię spotkałam to postanowiłam że zapytam.
-Myślisz że Ja pamiętam kto ma jakie zajęcia w jakim dniu ?-Odparł poirytowany mężczyzna. - Idźcie już obie. -Wraz z Ludmiłą odeszłyśmy w inne strony. Zmęczona spacerem postanowiłam że wrócę do domu. Jednak dalej coś mi nie pasowało. Spacer nie przyniósł oczekiwanych odpowiedzi. Czyli to ja mam coś zmienić w swoim życiu ? Tak. Od dzisiaj wezmę sprawy w swoje ręce. Weszłam do domu, rzuciłam torebkę na fotel po czym poczłapałam do pokoju i ułożyłam się na łóżku.
-Od jutra czas na zmiany- Z taką myślą zasnęłam...

Czekamy na wasze reakcje. Ekipa VNH :)

9 komentarzy:

  1. Ekstra rozdział

    Smutna Viola
    Uważam że Maxi i ona nie pasowali
    Fajnie że Naty chce w swoim życiu coś zmienić :D

    http://opowiadania-by-maranaty.blogspot.com/
    http://opowiadania-naty.blogspot.com/
    http://jara-storyy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdzialik
    Zerwanie Violetty i Maxi'ego
    Wiedziałam, że w końcu do tego dojdzie
    Ludmiła ty to na prawdę umiesz zajść komuś za skórę XD
    Czekam na next

    Kinga Blanco

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojejku... Boski! *.*
    Biedna Viola, ale według mnie oni nie pasowali do siebie, jednak trochę współczuję Violi... Ech "to tylko zauroczenie" :( Jestem bardzo ciekawa co będzie z Maxim, może będzie wątek z Naxi? :)
    Heh.. Ludmi :D
    Esme i Pablo <333
    Czekam z niecierpliwością na next'a! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Esme i Pablo.? Znowu...? Poważnie.? Niee.. Ja nie chcę.! :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pesme jest THE BEST!!! Kocham ich!
      Moje słodziaki! <333 *.* :)

      Usuń
  5. Pesme !! To nie nasza wina, że my z autorem Pablo się tak bardzo uwielbiamy w Realu, że nie możemy rozdzielić naszych postaci :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy 9 rozdział?
    Już nie mogę się doczekać! :) :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział 9 jutro, rozdziały dodawane co dwa dni :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka