piątek, 14 marca 2014

Part 4

(Angie) Słońce już od szóstej pukało w moje okna, nie ważne w którą stronę bym się nie odwróciła, ono dalej mnie zaczepiało. Dałam więc za wygraną i z podkrążonymi oczami ledwo się zwlokłam. Życie jest trudne ... a ja potrafię tylko na nie narzekać. Dziś mam na późniejszą godzinę, jeszcze wcześniej zebranie całej rady nauczycielskiej w sprawie bankructwa Studio, Pablo zaczął w końcu myśleć... czas najwyższy. Jeżeli mam sporo czasu to jak najlepiej go wykorzystać ? JOGGING. O tak bieganie to moje drugie życie. Uwielbiam przychodzić zmęczona do domu, bo przynajmniej wiem, że zrobiłam coś pożytecznego dla siebie, a nie siedziałam przed telewizorem obżerając się tuzinem chipsów. Trzeba tylko zjeść delikatne śniadanie, jakieś musli, jedno jabłko, i można iść biegać. Przebrałam się w swój błękitny dres i byłam gotowa. Jeszcze tylko sznurówki w butach, aby przypadkiem nie upaść. I wychodzę z domu. Pogoda = genialna. Już od progu domu widzę ludzi, którzy  podobnie jak ja w rześki poranek mają ochotę zadbać o swoją kondycję. Noga za nogą i rozpędzam się do odpowiedniej dla mnie szybkości. Mijam kilku znajomych i jeszcze natrafiam na Gregorio, ja wszystko zrozumiem, ja naprawdę jestem tolerancyjna, ale żeby facet, nauczyciel wzór dla uczniów, tak się ubierał. Jego błyszczące gacie widać z odległości kilometra.
- Ooo  Angie, czyżbyś chciała spalić trochę kalorii - zaczepia mnie.
- Dzień Dobry Gregorio jak mija poranek. ? - zmieniam temat.
- Oj temacik patrzę zmieniamy, a u mnie w porządku, poranna gimnastyka, potem manicure, a potem te całe zebranie. - uśmiecha się biegając w miejscu. Czasami się go boję, a czasami wydaje mi się, że on ma jakiś problem ze sobą i nikt nie potrafi mu pomóc.
-  No to biegnij, żebyś się nie spóźnił na swój manicure. - odpowiadam i posyłam mu delikatny uśmiech. Na tym kończy się nasza bezsensowna rozmowa. Biegnę dalej, po jakiś dwóch kilometrach zatrzymuję się przy wodopoju, a na ławce dostrzegam ...

( Federico )
Próbowałem wyłączyć ten durny dźwięk, który nagle rozbrzmiał w mojej głowie, aż w końcu podniosłem się z podłogi i zwaliłem budzik na podłogę, który automatycznie zamilkł. Geniusz.
Wstałem na równe nogi i zacząłem rozmasowywać bolący kark. Kolejna noc przespana na podłodze i życie staje się piękne.
Po szybkim śniadaniu, spędzonym w towarzystwie pustego krzesła z boku, wziąłem klucz do ręki i zamknąłem drzwi mieszkania, z gitarą przewieszoną przez ramię.
Słońce dawało o sobie znać, a szum ulicy dobiegł do moich uszu. Udałem się w stronę pobliskiego parku, czyli moją tradycyjną ścieżką i już po chwili byłem na miejscu. Usiadłem na jednej z ławek. Zdjąłem gitarę z ramienia i zacząłem lekko szarpać struny, powodując, że w powietrzu zapachniało muzyką.



Moje dłonie, twoje dłonie
Uwiązane jak dwa statki, dryfujące
Lekkie fale próbowały to zniszczyć
Zrobiłbym wszystko, żeby to ocalić
Czemu tak trudno to powiedzieć?

Przerwałem sfrustrowany faktem, że ktoś do mnie podszedł. Już miałem warknąć, by ten ktoś sobie poszedł, ale ta osoba mnie uprzedziła.
- Ładna piosenka - podniosłem głowę i zauważyłem wysoką blondynką, na oko 25-30 latke.
- Dzięki - nie rozumiałem po co ona do mnie podeszła, ale chyba zauważyła moją irytację, więc szybko się pożegnała, wyjaśniając, że musi uciekać i pobiegła w stronę centrum.
Z natury jestem strasznym pesymistą i obecność ludzi wokół mnie strasznie mnie irytuję. Może to jest spowodowane tym, że w wieku 5 lat, trafiłem do domu dziecka i zwyczajnie inni przestali mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie. W jakimś stopniu tylko przez muzykę można do mnie dotrzeć, ale efekt jest krótko trwały i słaby.
Gdy wstałem z ławki, usłyszałem huk dobiegający zza moich pleców, ale nim zdążyłem się odwrócić, zaryłem brodą o chodnik. Obok mnie upadł/a ...

(Ana) Deskorolka! Ta dam ! A jednak ten szmelc przetrwał podróż. Zobaczyłam że jest tak troszkę zardzewiała, ale cóż. Trzeba brać to co się ma. Nie miałam żadnych ochraniaczy, ale co może mi się stać? (...) kilka minut później zasuwałam już po nagrzanym od słońca asfalcie. Yeeaaah. Anka mistrz! Tak znikąd jakiś typ mi się wpieprzył pod deskę. Pamiętam tylko że wyglądał mniej więcej jak "Edzio Pedzio". On zapiszczał jak ćwok i jebnął twarzą o beton a ja wylądowałam dalej wpadając na jakiegoś gostka. Auć? Auć. Auć! Krew lała mi się potokiem z brody i zaczęłam się z tego śmiać jak głupia. A chłopak obok nie wyrażał takiego rozbawienia jak ja. - Mogłabyś uważać?! Nie masz co robić?! Uważaj lepiej na innych. - Chyba nie był w sosie. Fajnie by wyglądał jako gołąbek w sosie pomidorowym. Mniam! Gdy obudziłam się z transu o jedzeniu wstałam i się otrzepałam z kurzu, podobnie jak "czupryniasty". - Wariatka! - Warknął i chciał odejść gdy go zatrzymała.
- Czekaj. Wariatka ma na imię Ana i miło jej jest ciebie poznać kolego. - Podałam mu dłoń ale podszedł/a do nas ... Pytając gdzie jest ulica "Śmietankowego Loda 69" ....

(Beto) Okulary na nosie, ubrany też jestem, skarpetki do pary, buty na swoim miejscu. Jestem z siebie dumny, wstałem dziś wcześniej, żeby niczego nie zgubić i tadaaam ! Mam wszystko, a to oznacza jedno trzeba wstawać o czwartej rano, żeby niczego nie przeoczyć. Jestem geniuszem. Dziś muszę zanieść jakieś papiery, gdzieś tam gdzieś, kurczaczki, nie pamiętam jaka to ulica. Jeżeli zadzwonię do Pablo powie, ze jestem nieodpowiedzialny i każe mi iść na urlop, który próbuje wcisnąć mi juz od pewnego czasu. Ale ja nie chce urlopu !!!! Czuje się znakomicie, genialnie, i jeszcze inne przymiotniki bym wymienił, ale nie mam czasu. Ubrany wyszykowany, pachnący wyszedłem z domu, cały czas zastanawiając się nad nazwa ulicy, wiedziałem tylko, że numer domu to "69", jakaś śmietana, coś Śmietanowo, Śmietanowska, Śmietniskowa, no za cholerkę sobie nie przypomnę. Wędrując przez ulicę chciałem kogoś zapytać, poprosić o pomoc, ale było rano i ulice świeciły pustkami. Los jednak się do mnie uśmiechnął. Przede mną stała jakaś dwójka dzieciaków. Oni na pewno wiedzą, dzieci wiedzą wszystko. Podszedłem do nich.
- Przepraszam, czy wiecie gdzie jest ulica Śmietanowego Loda 69 ? - wypaliłem nie zastanawiając się nawet nad tym co powiedziałem. Popatrzyli na mnie jak bym był z innej planety.
- Eeeeee - zaczęła dziewczyna - Nie ma takiej ulicy. - dodała, dalej się na mnie przyglądając. Zrobiłem z siebie barana.
- Aha w takim razie przepraszam. - powiedziałem i szybciutko oddaliłem się z tamtego miejsca. Pablo mnie zabije, bo naprawdę nie wiem co to za ulica. Przerzucając kopertę w rekach odkrywam, że na wierzchu widnieje adres. Łapie się za czoło.
- Ulica Śmietanki 69 - mowie do siebie i z tego zagapienia wpadam na jakąś kobietę, a jej zakupy lądują na ziemi ...

(Esme) Od samego rana boli mnie głowa, a moje migreny są nie do wytrzymania, więc w takich momentach, lepiej nawet do mnie nie podchodzić. Wzięłam garść tabletek, ale mój organizm chyba się na nie uodpornił bo nic, a nic nie pomagały. Spojrzałam w bok i zobaczyłam stertę papierów do wypełnienia, mnóstwo spraw, mnóstwo zadłużeń. Szef pogania mnie, non stop do mnie wydzwania, a ja już najzwyczajniej w świecie się nie wyrabiam, a jak nie załatwię sprawy z tym całym "Studio" to mnie udusi własnymi rękami. Ehh wzięłam kubek z kawą i zasiadłam do owej sterty. Mijały
sekundy, minuty, godziny, a ja jedną sprawę odkładałam zabierałam się za drugą i tak wyszło, że nie skończyłam żadnej.
- Esme weź się do roboty, samo się nie zrobi, nie dostanie rączek i się nie powypełnia - skarciłam samą siebie. Potrzebny mi chyba urlop, bo świruję. Wstałam z krzesła, wzięłam kurtkę i wyszłam z domu. Może jakiś spacer czy wyjście gdzieś odświeży mi mózg. Przechodziłam obok ludzi i podziwiałam ich, skąd oni mają tyle czasu na wszystko, spokojnie sobie chodzą, nigdzie się nie śpieszą. Sięgnęłam do torebki aby wyjąć chusteczkę i co znalazłam. "Studio 21 "Załatwię ta sprawę tak jak załatwiam każda inna, żaden dyrektorek nie będzie mącił mi w głowie. Zła i zdenerwowana szlam w stronę tej przeklętej uczelni ...

(Francesca) -Życie jest piękne-Krzyknęłam w myślach chcąc aby inni też to usłyszeli. Szkoda że nie można czytać w myślach. Byłoby to przydatne. Wiedzieć co inni myślą o Tobie... Choć mogłoby mieć przykre skutki. Jakby okazało się że twoi przyjaciele są wobec Ciebie fałszywi i kłamliwi... W każdym razie nasze istnienie powinno samo w sobie napawać Nas szczęściem. Z uśmiechem na twarzy szłam do Studia z torbą pełną tekstów, partytur zapisanych nutami i głową pełną pomysłów na nową piosenkę.  W pewnym momencie zauważyłam kobietę która już kilka razy była w Studio i głównie błąkała się w poszukiwania Pablo. Może to jego nowa laska ? Wydawała się wyprowadzona z równowagi. Jej twarz zdobił krwisto czerwony kolor i grymas niezadowolenia. Nie zwracając na nią uwagi weszłam do budynku należącego do uczelni. Od razu usłyszałam melodyjne dźwięki gitary i niski męski głos który mnie urzekł...

(Diego) Tralalal już kolejny dzień w tym mieście. Do mieszkania się przyzwyczaiłem do miasta już powoli też zaczynam. Dzisiaj gdy wyszedłem się przewietrzyć zobaczyłem jakiś wysoki budynek, nie mogłem powstrzymać ciekawości co się w nim znajduję więc wstąpiłem na chwilę do środka. Wszystko było takie dziwne, inne. To była szkoła muzyczna, już przy wejściu było słychać muzykę dochodzącą z sal. To było wspaniałe, pamiętam, że chodzenie do szkoły muzycznej było kiedyś moim marzeniem.
W jednej z sal zobaczyłem gitarę, nie powstrzymałem się wszedłem, wziąłem ją do ręki i zacząłem grać.
Po paru sekundach w drzwiach pojawiła się ciemnowłosa dziewczyna. Gdy mnie dostrzegła speszona wycofała się do wyjścia, ja wzruszyłem ramionami i zostałem jeszcze przez chwilę w sali trochę się rozglądając. Wszystko było inne, obce, wyjątkowe. Nie wiedziałem co mam o tym myśleć. Może zgłosić się na przesłuchanie? Chodziły mi takie myśli po głowie. Rozbrzmiał dzwonek. Szybkim tempem, aby nikt mnie nie zauważył wychodzę z klasy na główny hol.
Po chwili ktoś podchodzi do mnie...

(Pablo) Miałem dziś wolne na moje szczęście. Ale zamiast odpoczywania przy filiżance świeżej kawy którą zafundował mi głupi automat, wziąłem klucze od domu i poszedłem do Stud!a. A czemu? W głowie ciągle mi ta kobieta. Jej szmaragdowe oczy, promienny uśmiech, lśniące włosy, cudowna nić perfum ciągnąca się za nią. Eh? Zako... Nie? Nie... Nie. Nie! Nie mogłem się w niej zakochać. Pfff. Pablo! Opanuj się. Byłem już w środku i wzrokiem szukałem tej kobiety, gdy ujrzałem... - Diego ? - Chłopak odwrócił się nagle a ja speszony jego wzrokiem poleciałem do sali obok i ujrzałem ją ... Eh? - Witaj Esmeraldo ponownie. - Zacząłem niepewnie, wkręcając do rozmowy jej imię.
- Słyszałam że masz dziś... - Odchrząknęła. - Że ma pan dziś wolne. - Poprawiła się a ja westchnąłem. Podszedłem bliżej i przełknąłem nerwowo ślinę.
- Chcę PANI mi wszystko odebrać. - Odjąłem akcent na "Ty". - Gratuluję. - Czułem szklane oczy, wyobrażając sobie życia bez mojej pracy. Odwróciłem się i chciałem wyjść ale ujrzałem znów Diego. Szybko ukryłem się i zamknąłem w schowku, nawet nie zauważając że brunetka wylądowała tam ze mną. W środku było ciemno, pomimo małego okienka na górze. Usłyszałem jak kroki z sali obok ucichły, czyli że już poszedł. Chciałem otworzyć drzwi ale zamiast tego wyrwałem klamkę... Eh? - Ojoj? - Zauważyłem wściekłość kobiety ale próbowałem ją uspokoić. Zamiast darcia się na mnie że "jestem jakimś popaprańcem" usiadła na ziemi obok szczotek i zaczęła płakać. Zdziwiony tą postawą usiadłem obok. Objąłem ją ramieniem choć nieśmiało wykonywałem każdy ruch. Słyszałem jak chlipie i pociąga nosem mówiąc że nie daje rady sobie z niczym. Współczułem jej ciągłego stresu... Wtuliła się we mnie mocno i czułem jak moczy moją koszulę. Nie mogłem znieść tego że wylewa łzy więc zacząłem; - Nie płacz... Przecież doskonale wiesz że wszystko się w przyszłości ułoży, za tydzień, za miesiąc, za parę dni... - Mówiłem wolniej już niz zwyczajnie. - Może nawet za parę sekund... - Podniosła zapłakaną głowę a ja tak najzwyczajniej przybliżając się pocałowałem ją...

(Esmeralda) Wylądowałam z tym całym dyrektorkiem w jakimś składziku, a ja nienawidzę małych pomieszczeń, po prostu ich nienawidzę. Mam stwierdzoną klaustrofobię i jeżeli jest ciemno i ciasno dostaję po prostu drgawek i cała się trzęsę. Odruchowo się do niego przytuliłam, przecież oczywiście, że nie miałam takiego zamiaru. Ja jestem w pracy on też, po za tym ja mam do wykonania zadanie, a nie marnować czas na romanse. Kurczę, ale musiałam się przytulić, bo inaczej by ześwirowała i albo umarłabym na zawał, albo zabiłabym jego.  Jeszcze wszystko we mnie wybuchło, zaczęłam ryczeć jak małe dziecko, on jako "dobry słuchacz" wykazywał zainteresowanie tym co mówię, a potem gdy skończyłam, zaczął mówić coraz wolniej, i zbliżył się do mnie i po prostu mnie pocałował. CHOLERA JASNA !!! ON MNIE POCAŁOWAŁ !!! Ja nie mogłam pozwolić na coś takiego. Przez chwilę w tym trwałam, ale gdy zorientowałam się o co chodzi oderwałam się.
- Oszalałeś ? - spojrzałam na niego.
- Nieeeeeee - zaczął przeciągać, jak malutkie dziecko. Podniosłam się i uderzyłam w głową coś co wisiało na suficie.
- Cholera - przeklęłam na głos.
- Nic się nie stało ? - złapał mnie za rękę.
- Nie dotykaj mnie ! - krzyknęłam i wybiegłam z tego " schowka". Byłam w takim szoku i jeszcze bolała mnie głowa, że wyrwałam jak długa przed siebie. Nie zauważyłam i wywróciłam kogoś.
- Booooże przepraszam. - wstałam i pomogłam wstać poszkodowanej/emu ...

(Tomas) Jak co rano wypoczęty wstałem z łóżka, ubrałem się, zjadłem śniadanie, ogarnąłem się, wziąłem plecak i poszedłem do Studia. Byłem zadowolony, że jednak mnie przyjęli, bo nie dostać się do wymarzonej szkoły muzycznej po raz 3 z rzędu to trochę wiocha.więc kiedy zeszedłem już po schodach, dumnie przekraczając próg szkoły w połowie korytarza potrąciła mnie jakaś kobieta. Zaczęła mnie przepraszać i pomogła wstać.
-Nic Ci się nie stało ? - zapytała zdesperowana kobieta.
-Nie, wszystko jest dobrze. - powiedziałem tak, żeby spławić tą wariatkę, ale tak na prawdę bolał a mnie strasznie głowa. No cóż... Zaraz powinny zacząć się zajęcia z Beto. Wszedłem więc do klasy. Zaczęło mi się nudzić, a kiedy się nudzę zawsze sobie śpiewam. Spojrzałem na zegarek i pomyślałem, że zdążę  zaśpiewać jakąś piosenkę. Wziąłem gitarę, szarpnąłem za strunę i samo poszło.



Cerca de ti irresistible
una actuacion, poco creible
mirame bien, dime quien es el mejor...

Nagle ktoś wszedł do sali ironicznie klaszcząc To była...


(Ludmila) Czy ja się czegoś boję ? Oprócz pająków rzecz jasna. Boję się, że na zawsze zostanę sama, że wszyscy ludzie nagle zniknął, a ja będę sama, nikt ze mną nie zostanie, nikt nawet nie będzie chciał ze mną zostać. Tego się boję, ale nikt o tym nie wie, nawet rodzice, nie mogę pokazać, że jestem słaba, nikt nie zna mojego drugiego "Ja" i lepiej niech tak zostanie, bo mogą to wykorzystać przeciwko mnie. Tylko problem w tym, że ciężko jest tak cały czas udawać. Czasami po prostu jak nie ma nikogo w domu zamykam się w pokoju i płacze, taka jestem słaba, taka jestem beznadziejna. Łzy znowu napływają w moje oczy, a na usta nasuwa się piosenka :

Widziałam Cię, jak spałeś
Tej nocy, znów w mym śnie
Słyszałam jak wołałeś...
Jak znów przez sen wołałeś mnie
I choć wiem - pół świata dzieli nas,
gdy rozjaśnił noc księżyca blask
byłeś tu... wciąż

Bo ja
wciąż wierzę w to,
że wrócisz tu
zabierzesz stąd
hen, w dal
to serce, co
wciąż łka.


Kiedy kończę i dotykam swoich policzków są cale mokre. Coraz częściej pojawiają mi się takie dziwne dni. Dni załamania, dni rozpaczy. Eh .... Ubrałam się i muszę znowu przybrać maskę na która sama się zgodziłam. Ubrałam złote spodnie, czerwona bluzkę, pofalowałam delikatnie włosy, podkleiłam paznokcie. Wcielam się w swoją codzienna rolę. Droga piechotą spacerem zajmuje mi dwanaście minut. Spokojnie bez pośpiechu. Nie uśmiecham się do ludzi. Przed wejściem do szkoły, poprawiam jeszcze usta szminka. O to Ludmiła. Na korytarzu słychać jakieś brzdękanie gitarki, podchodzę do drzwi i widzę, hmmm jak on miał na imię .... Toner, Tomik, aaaaaa Tomas. Staję w progu i powoli zaczynam bić brawo. Chłopak speszony odstawia instrument.
- Musisz trochę poćwiczyć, bo na razie nie rokuje to zbyt dobrze - posyłam mu uśmieszek i chcę odejść, ale on mnie zaczepia.
- Nie prosiłem Cię o komentarz - odpowiada.
- Mnie się nie prosi, ja sama wyrażam swoje opinie, o tym o czym chce i kiedy chce. - zarzucam włosy do tyłu i wychodzą. Nawet fauny ten chłopak. Zamyślona idę na swoje zajęcia ...

(Naty) Stałam przed salą taneczną w której miałam mieć zajęcia gdy przede mną stanęła Ludmiła.
-Coś się stało ?-Spytałam miło choć nie miałam najmniejszej ochoty. Wolałabym rzucić jakąś kąśliwą uwagę na temat jej nierówno nałożonego makijażu który można by ściągać szpachlą jak tapetę ale po co mi kłopoty ? Zwłaszcza z Ludmiłą która nie potrafi nawet grać fair.
-Ojjj biedna Natalia. Boisz się mojego towarzystwa ? Jak tak to dobrze bo wiesz ja nie lubię takich cukierkowych dziewczynek bez charakteru-Pstryknęła mnie w nos. W jej oczach widać było zagubienie i niezdecydowanie. Może Ona nie jest taka na jaką pozuje ? Nie to niemożliwe. Nikt nie jest aż tak dobrym aktorem aby zakryć swoje wewnętrzne Ja.
-Jak masz zamiar nic nie wnosić do mojego życia to tam masz drzwi.-Wskazałam palcem na wytapetowane plakatami z przedstawień wejście do szkoły.
-Ludmiła odchodzi kiedy chce i jak chce. A akurat nie mam ochoty z tobą rozmawiać... Narka.-Rzuciła i poszła w nieznanym kierunku. Po chwili przysiada się do mnie ...

(Pablo) Pablo mistrz podrywu. Yhm. Nie chciałem żeby tak wyszło, ale trwała w tym przez chwilę czyli... Nie. Na pewno nie... Szedłem zmieszany do pokoju nauczycielskiego . Gdzie zaczepił mnie Gregorio, parzący sobie kawę. - Pablito! - Zapiszczał. - Co ty taki smutny? - Zmiażdżyłem go wzrokiem i wziąłem torbę. Wyszedłem trzaskając drzwiami. Tak wiem, zachowuje się jak szczeniak ale co poradzę? Zdenerwowany wyszedłem ze szkoły widząc jak do Naty dosiada się jakaś blondynka, yhn nieważne, powędrowałem do mieszkania. Ciągle czułem mrowienie w ustach. Miała takie słodkie... Ygh! Cicho mózgu! (...) W domu ległem na kanapę i rozciągnąłem się. Nagle przypomniało mi się że wiem gdzie Ona mieszka. Spadłem z sofy. Ogarnąłem się szybko i wyszedłem próbując sobie dokładnie przypomnieć gdzie ona zamieszkuje aby wyjaśnić jej moje zachowanie gdy wpadam na...

(Esmeralda) Roztrzęsiona wbiegłam do domu. Wszystko we mnie chodziło, w ogóle nie wiedziałam co się dzieje. Mój dom wyglądał jak pobojowisko, wszędzie dokumenty, ubrania. W tym całym zdenerwowanie wrzucałam wszystko do szafy. Do tej pory zastanawiałam się dlaczego on to zrobił i jaki miał w tym cel. Doszłam do wniosku, że tylko jeden !! Chce mnie uwieść, żebym nie zamykała szkoły, żebym się w nim zakochała i przekonała wszystkich, ze Studio jest potrzebne... Po moim trupie. Zaparzyłam sobie kawę i dla odpoczęcia mózgu włączyłam coś durnego, program nazywał się bodajże "Dlaczego Ja". Nagle rozległ się dźwięk telefonu, na ekranie wyswietliła się nazwa "Szef".
- Haloo - powiedziałam do słuchawki
- Pani Esmeraldo, gdzie są dokumenty o które prosiłem wczoraj ? - uslyszalam zdenerwowany głos mojego przełożonego. Całkowicie zapomniałam o tych dokumentach.
- Eeeee dopiero zaczęłam w nich grzebać, cały czas zajmuje się sprawa szkoły. - zmieniłam temat.
- Proszę natychmiast zjawić się w biurze. - powiedział i się rozłączył. Pięknie brakowało tylko tego, żebym straciła prace. Wyłączyłam telewizor, spakowałam potrzebne dokumenty i wyszłam z domu. Biuro było blisko, wiec zanim odpaliłabym samochód to juz dawno będę na miejscu. Nie spodziewałam się tylko, że spotkań JEGO !!!
- Esme zaczekaj - poczułam ucisk na ramieniu. Przyśpieszyłam kroku.
- Nie dotykaj mnie - rzuciłam.
- To co się dziś stało ... - nie dałam mu dokończyć.
- Nic się dziś nie stało ! Nie rozumiesz nic się nie stało. Spieszę się. - rzuciłam i poszłam dalej, ale on nie dawał za wygraną, cały czas dotrzymywał mi kroku.
- Trwałaś w tym pocałunku to cos znaczy. - powiedział, ale ja zdążyłam wejść do biurowca. Jak się na miejscu okazało, szef kazał zrobić mi wszystko na już wiec czeka mnie cudowna noc dwudziesto piętrowym budynku z ochroniarzem.

Czekany na wasze reakcje :) Ekipa VNH 

4 komentarze:

  1. Mmm. Esme sam na sam z Pablo.?
    Potem z ochroniarzem.?
    Ta kobieta Ma branie. :D
    Czekam na next. :3

    OdpowiedzUsuń
  2. ZAKLEPUJE SE MIEJSCE <3333
    Rozdział przeboski.
    Czekam na next.
    Zapraszam do mnie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały, wspaniały i jeszcze raz wspaniały :-)
    Tylko tyle moge napisać <3<3
    Czekam na next

    Kinga Blanco

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka