poniedziałek, 24 marca 2014

Part 9

(Naty) Wstałam jeszcze bardziej zmęczona niż wtedy gdy się kładłam. Nie wiem jak to działa że sen potrafi sam w sobie być męczący czasami gdy właśnie powinien dawać ukojenie i siłę na kolejny dzień. Ubrałam się robiąc wszystko dziesięć razy dłużej niż zazwyczaj. Zjadłam śniadanie które składało się z miski musli z jogurtem i owocami choć jedyne o czym myślałam to aby znów się położyć. Miałam zmieniać swoje życie a jedyne czego pragnę to sen ? Może los daje mi znać że nawet nie mam co próbować bo i tak mi się nie uda ? Wyszłam z domu żegnając się z rodzicami. (...)
 W końcu doszłam do celu mojej podróży-Studio. Niesamowite miejsce które dziś straciło swój blask poprzez chmury które otuliły niebo jak koc zmęczonego człowieka. Stanęłam pod salą Angie i czekałam na dzwonek. Po chwili podchodzi do mnie...

(Tomas) Wakacje się skończyły, weekend też,  początek tygodnia, a ja nadal niewyspany. Boże za co ?! Ale poza tym cały czas nie mogę przestać myśleć o tej dziewczynie z parku. Ciekawe co jej się stało? Była taka zapłakana. Może ktoś bliski z jej  rodziny zmarł ? Albo pies jej zdechł ? Albo ktoś ją zranił ? Nieee... Obstawiam, że coś z psem. Idąc spokojnie do szkoły- tej wymarzonej, lecz jednocześnie męczącej -zauważyłem tą dziewczynę z parku.
-Podejdę do niej i zapytam jak się czuję - pomyślałem.
Byłem już blisko,  ale nagle podbiegł do niej  jakiś chłopak wypowiadając jej imię... Violetta.
Odpuściłem sobie, ponieważ pomyślałem, że to może jej chłopak czy coś, ale po chwili odszedł.
-Czemu nie? - powiedziałem i ruszyłem w jej kierunku.
-Violetta.
-O to Ty. "Pocieszyciel" z parku - była  smutna, ale na twarzy miała ironiczny uśmieszek.
-Tak. Chciałem się zapytać jak się trzymasz... po stracie psa ? - przez przypadek wymsknęła mi się myśl o zdechłym psie. No trudno, może akurat zgadłem...
-Cooo?!! - W ułamku sekundy, smutna twarz Violetty zamieniła się w złość, co było bardzo widać.
-Jakiego psa?! Ty nazywasz go psem?! Słyszysz sam siebie ?! - zaczęła krzyczeć.
-Przepraszam, nie wiedziałem. Myślałem, że pies Ci zdechł. Nie chciałem Cię urazić. - zacząłem się tłumaczyć.
-Przeproś swój mózg a nie mnie cwelu ! - odbiegła zbulwersowana.
Zrobiłem z siebie kretyna, no ale cóż... zdarza się. Spojrzałem na zegarek
-Musze lecieć do szkoły ! - powiedziałem i pobiegłem w  stronę Stud!o.
Pierwsze mam zajęcia z Angie, bardzo się cieszę bo śpiew z  rana daję mi moc ? Podchodzę pod klasę i widzę Naty.
-Cześć. - mówię do dziewczyny z uśmiechem.
-No hej. - odpowiada z dziwnym wzrokiem i uśmiechem chowając głowę w zeszyty.
Odszedłem, ponieważ wydała mi się ona dziwna... Pomimo tego, że była całkiem ładna. Rozległ się czyjś głos. To Angie zawołała nas do klasy...

(Angie) I koniec weekendu, a taki był fajny. Leniwie przeleżałam go w łóżku, wiem że nie
powinnam tym bardziej, że ani w sobotę ani w niedzielę nie biegałam, dopadł mnie istny len. To smutne. Jednak jest i plus tego wypoczęłam chyba za wszystkie czasy i mogę zabrać się za porządna pracę z dzieciakami, bo ostatnio coś nam nie wychodzi, mam dla nich pewne zadanie, które pewnie im się nie spodoba, ale to w końcu ja jestem nauczycielką i ja będę o tym decydować. Uśmiechnęłam się na tą myśl lekkiej władzy nad ludźmi. Pościeliłam łóżko, przygotowałam sobie kąpiel. W wannie zbyt długo siedzieć nie mogę bo od razu po jakiejś czasy robią mi się jakieś czerwone plamy na rękach, na nogach i twarzy. Wyszłam z łazienki i udałam się do kuchni, przygotowując sobie śniadanie zacięłam się nożem więc kolejne pięć minut spędziłam na szukaniu plastra. Nie był to jakiś super hiper krwotok, ale lepiej było zabezpieczyć ranę. Wypiłam kawę, zjadłam śniadanie, i udałam się moim mikrusem do szkoły. Dzieciaki siedziały na murkach przed uczelnią.
- Cześć Angie - usłyszałam chóralnie.
- Cześć wam - odpowiedziałam z uśmiechem i weszłam do środka. W pokoju nauczycielskim spotkałam jak zwykle niesfornego, znowu czegoś szukającego Beto, Gregorio był jakiś rozdrażniony, a Pablo on to jakby burakami wysmarował się na twarzy.
- Co się stało. ? - zapytałam spokojnie przyjaciela.
- Ludmila się stała ! Mam jej po dziurki w nosie i jeszcze więcej, nie wiem co ta gówniara sobie wyobraża i nie obchodzi mnie to, ale wywalę ją dyscyplinarnie ! - rzucił i wyszedł. Niedobrze bardzo niedobrze. Nie może jej wyrzucić, muszę pogadaz dziewczyna, poza tym nie dokończyłyśmy ostatniej dyskusji. Wyszłam na korytarz i zawołałam uczniów do sali.
- Kochani, drodzy moi podzielę was na grupy, które wam się nie spodobają, ale tak ustaliłam i nie ma mowy o zamianach. Macie przygotować piosenki w parach, jedna z osób robi podkład na wybranym przez was instrumencie nic innego nie może być podkładem, tylko instrument i wasze głosy i proszę bardzo o to pary;
Leon/Violetta
Ludmila/Cami
Fran/Marco
Andres/ Federico
Ana/ Maxi
Diego/ Tomas
Naty/ Lara
- Nieeeeeeee !!! - usłyszałam pierwsze okrzyki niezadowolenia. - Nie ma mowy, ze będę w grupie z rudzielce!  głos oburzenia należał do Ludmiły.
- A ja nie mam zamiaru być z tą tlenioną blondyna - dołączyła się Cami i zaczęło się, krzyki, wrzaski i piski.
- Ciszaaaaaaaaaaaaaaa !!!!!!!! - wrzasnęłam na całą salę aż wszystkie oczy skierowały się na moją osobę, albo się uspokoicie, albo ... Nie dokończyłam bo jedna z uczennic z wyższej grupy weszła do sali i powiedziała, że ktoś mnie woła i że ten ktoś czeka przy moim aucie.
- Macie wolne, ale mam nadzieję, że wykorzystacie ten czas pożytecznie. Wyszłam z sali i udałam się na podwórko, a tam przy moim aucie dostrzegłam ...

(German)
- Oooooooo - ziewnąłem wchodząc do kuchni.
- O proszę bardzo ktoś tu się nie wyspał, przedziwne, przedziwne, godzina 11 w południe, a pan wygląda jakby była druga nad ranem. - zaatakowała mnie od progu Olga. Ta kobieta chyba nigdy nie śpi, ona mnie prześladuje. Nie odezwałem się do niej słówkiem bo po co, miałbym kolejną część wykłady, a tego mi nie potrzeba.
- Dziękuje Olgo śniadanie było wspaniałe jak zawsze, Twoje ręce są złote. A teraz muszę znikać gdyż Ramallo czeka w samochodzie, jak możesz przekaz Violettcie jak wróci, żeby do mnie zadzwoniła. - uśmiechnąłem się i czmychnąłem jak najprędzej, żeby nie mogła nic powiedzieć. Nie kłamałem z tym, że Ramallo na mnie czekał, mieliśmy załatwić dziś kilka spraw z inwestorem, ale przed tym poprosiłem mężczyznę, żeby zawiózł mnie pod szkolę Violetty. On już dobrze wiedział po co. Wysiadłem i czekałem przy samochodzie kobiety, domyślałem się, że ma zajęcia, dlatego zaczepiłem jakaś dziewczynę by ją zawołała i po pięciu minutach Bogini Piękności szła w moim kierunki. Nie mogłem się na nią napatrzeć. Ja jej nie znam ona mnie też, ale ja się w niej chyba zakochałem, gorzej będzie jak się Violetta o tym dowie. Nie ma co  na razie gdybać. Uśmiechnąłem się na przywitanie.
- Miałam zajęcia - powiedziała gdy była już blisko mnie.
- Tak myślałem, dlatego od razu przepraszam, ale musiałem Cię zobaczyć. - powiedziałem odważnie.
- Mogłeś zadzwonić nie chciałabym, żeby ktoś z uczniów nas zobaczył, albo Violetta, albo moi koledzy z pracy - dodała po chwili.
- A czy mogę Cię porwać na godzinę ? - zapytałem z nadzieja. Ona się tylko głośno zaśmiała.  - Zawsze jak się spotykamy Ty chcesz mnie porywać, boję się że kiedyś nie wrócę wcale. - jej śmiech był wspaniały, jej piękny uśmiech włosy, po prostu była ideałem.
- To jak ? - ponowiłem pytanie.
- Dobrze, ale za godzinę mam być z powrotem - zaznaczyła grożąc palcem.
- Jak sobie życzysz Lady - otworzyłem jej drzwi do samochodu, i sam chciałem wsiąść kiedy zauważyłem, że ktoś nas obserwuje...

(Maxi) Wiem że postąpiłem źle i niegodnie miana "prawdziwego mężczyzny" ale nie mogłem inaczej. Cały ten związek mi nie odpowiadał. Gdy całowałem się z Violettą coś mnie odpychało. Jej usta "parzyły" mnie a dźwięk głosu powodował ból głowy. Powinienem to zrobić wcześniej. Mniej by cierpiała. Widziałem jak płacze. Jak wybucha złością na Bogu winnego chłopaka który chciał jej pomóc. A wszystko to moja wina. Chciałem opuścić dzień w Studio aby dać jej choć trochę czasu na poukładanie sobie tego wszystkiego jednak uświadomiłem sobie że oboje musimy wrócić do normalnego życia. Mimo wstydu czułem ulgę. Ta cholerna ulga potęgowała moje poczucie winy. Powinienem być choć trochę smutny. W końcu tyle czasu przeżyliśmy razem.
5 miesięcy
153 dni
3672 godziny
Cały ten czas żyłem w świadomości że jestem z nieodpowiednią osobą. I nic nie zrobiłem.
  Nic szczególnego się nie działo poza tym że dowiedziałem się że mam przygotować występ a Aną. Choć nie wiem na czym gra ani jak śpiewa przeczuwam że pójdzie nam dobrze. Trochę jednak martwiłem się. Z nowymi nigdy nic nie wiadomo, Mogą nagle pomylić się lub zapomnieć tekstu. Wierzę że jednak ta dziewczyna będzie skoro do współpracy i kreatywna a co najważniejsze nie będzie próbowała rządzić się jak Ludmiła. Ta cecha chyba jest najważniejsza. Nie bycie Ludmiłą.
 Gdy Angie powiedziała że możemy już iść wyszedłem z sali unikając wzroku Violetty. Po drodze postanowiłem że umówię się z kimś z przyjaciół może zapomnę o poczuciu winy dręczącym mnie od tej bójki. Nie chciałem pobić Leona. Nie chciałem nawet grozić mu. Spoko z Niego gość ogólnie... Ale tak wyszło. Po prostu nie panowałem nad sobą.
  Po drodze zauważyłem dziwną sytuację. Ojciec Violetty wpuszczał do auta Angie ? Czy Oni...
 -Nie Maxi nawet nie miej takich zboczonych myśli-Upomniałem się. Pewnie po prostu w czymś jej pomaga.
  Wyciągnąłem telefon i przejrzałem listę kontaktów. Choć istnieje na niej wiele numerów bliskich mi osób to tylko dwie czy trzy są tak godne zaufania żebym mógł im o tym powiedzieć. Postanowiłem że zadzwonię do Camilli...

(Camilla) Miałam tyle nie spożytkowanej energii że aż miałam ochotę pobiegać. I biegłam. Spóźniona na zajęcia. Jest to przymusowy jogging jedyny niedobry dla zdrowia. Bo pełen stresu i pośpiechu. Dodatkowo można od razu doliczać do niego siniaki, zadrapania po upadkach (w końcu biegnie się jakby ktoś Cię gonił z siekierą a Ty musisz jak na horrorze się wywrócić. Najlepiej wpadnij od razu pod auto :)  )  i obolałe nogi. Niestety... Gdy dobiegłam lekcja została już skończona. I po co ja tak się starałam ? Mogła bez kłopotów zostać w domu lub pobiegać jak normalny człowiek nie wariat potrącający wszystkich po drodze. Zła zawróciłam swe kroki w stronę domu. Zaczęło mnie denerwować wszystko. Dosłownie... Od piskliwych głosików ptaków dukających serenady na drzewach przez odgłosy samochodów i śmiech dzieci po sprzedawców na targu nawołujących aby kupić Ich produkty. Nagle w mojej torebce rozległ się dźwięk telefonu. Zirytowana wyciągnęłam go chcą aby był ktoś na kogo mogłabym powrzeszczeć że ma mi nie przeszkadzać.

Dzwoni: Maxi

Dobra On nie przeszkadza. Jest moim przyjacielem i kocham go jak brata. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
-Halo Maxi ? O co chodzi ?-Słyszałam jak Ponte burczy coś pod nosem zanim zdążył mnie poinformować o co chodzi.
-Możemy się spotkać ? To dość pilne ?-Odpowiedziałam twierdząco. W sumie nigdzie mi się nie śpieszy. -Ok dzięki ? To co za kilka minut w Resto ?
-Mhhhmmm.-Rzuciłam na końcu i rozłączyłam się. Bar znajdował się tuż obok więc spokojnie mogłam już wejść i zamówić coś do picia. Zamówiłam jeden koktajl pomarańczowy dla Siebie i jeden shake czekoladowy dla Maxiego. Czekałam i patrzyłam na zegarek. Sekundy leciały nieubłaganie wolno dając zgubne wrażenie że czas stanął w miejscu i nie mknie do przodu. Jednak  zgodnie z zapowiedzią już po kilku ciągnących się minutach pojawił się chłopak ze smętną miną nie zwiastując niczego dobrego...

(Maxi) Wiedziałem że mogę liczyć na pomoc ze strony przyjaciółki. Wspierała mnie w każdym trudnym momencie nie żądając niczego za to jak inni. Myślę że mogę o niej powiedzieć siostra. To Ona znała każdy mój sekret. Nawet ten z Violettą. To Ona doradzała wyznanie mi prawdy dziewczynie i czasami mimo moich głupich zachowań lub błędów które popełniałem wybaczała mi.
  Posiadanie takiej osoby to skarb o który należy dbać. To ta osoba rozumie nas bez słów a kłótnie z nią bolą najbardziej. To to jakby ktoś zabrał niewidzialną na co dzień cząstkę Ciebie i zakopał pod Ziemią. Należy zrobić wszystko aby znów odkryć jego wartość ukrytą przed wzrokiem . Do porozumienia z tą osobą nie potrzeba słów. Wystarczy jedno spojrzenie, uśmiech a już wiesz o czym myśli twoja druga "połówka" . To magia którą opanowuje się nie tylko w miłości ale też i w przyjaźni.
 Wszedłem do miejsca w którym umówiliśmy się z Camillą. W powietrzu czuć było zapach owoców a całe pomieszczenie wypełniały dźwięki rozmów klientów baru. Wyszukałem wzrokiem dziewczynę która mam nadzieję pomoże mi rozwiązać moje problemy. Miała na sobie beżową sukienkę z etniczne wzory do tego czarne sandały i czerwona bandamka. Niecierpliwie popijała koktajl patrząc na zegar jakby chciała przesunąć jego wskazówki wzrokiem.
-A co Ty ćwiczysz cierpliwość czy sztuki magii ? Jeszcze nie widziałem aby coś przesuwało się za sprawą umysłu ale może akurat Ci się uda.-Uśmiechnąłem się. Dziewczyna wstała i przytuliła się do mnie.
-Mógłbyś się pośpieszyć. Mało tu nie zwariowałam ze zniecierpliwienia. -Próbowała zgromić mnie wzrokiem jednak jej nie wyszło ponieważ w jej oczach widać było ogniki szczęścia.
-Od mojego telefonu minęło dokładnie siedem minut. Myślę że długo nie czekałaś.-Siadłem naprzeciw niej i wziąłem do ręki shake'a by móc się napić.
-A skąd wiesz że to dla Ciebie ? Może ja chciałam się napić co ?-Nie wychodziło jej udawanie powagi.
-Hmmm... Zastanówmy się. Nie lubisz zimnych napojów. Za dobrze Cię znam na takie żarty.-Pociągnąłem łyk picia. Dalszą naszą konwersację przerywa... 

(Beto) A dajcie spokój, ja to jestem zakręcony, normalnie jak jojo na sznurku, ale co tam przynajmniej jest śmiesznie, chociaż wydaje mi się, ze ludzie postrzegają mnie jako błazna, a to mi się nie podoba i nie chce żeby tak bylo, jednak nic nie mogę z tym zrobi.Taki się urodziłem, jestem zbyt hmm jak to się mówi roztargniony, to słówko idealnie pasuje do mojej osoby. Angie dala dzieciakom zadanie z instrumentami to obiecałem, ze pomogę i nie mogę się z tego wycofać, to nie byłoby kulturalne.  Pablo chodzi rozdrażniony, chyba znowu Ludmiła dala mu nieźle popalić. Nie wiem czemu,i  mi się tylko wydawać, ale ona oszukuje, ona wcale nie jest wredna, i taka chamska,bezczelna i znalazłbym jeszcze mnóstwo innych przymiotników. Ona ma pozycje i nie chce jej teraz stracić. Szkoda, ze nikt inny tego nie dostrzega.Spoglądam na zegarek. Jest godzina 13;05 skończyłem zajęcia, a teraz mam pól godzinna przerwę na lunch. Założyłem tylko sweter na moja białą koszulkę i wyruszyłem do niedaleko oddalonego baru. Roiło się tam od dzieciaków ze Studia, tłok jak w poczekalni u lekarza. Postanowiłem usiąść spokojnie przy stoliku i poczekać, aż ta chmara młodych ludzi uspokoi się i zajmie swoje miejsca. Patrząc sobie w dal, zobaczyłem piękność, której nie da się opisać. Kobieta moich snów i marzeń, kobieta idealna, aż mi się w głowie zakręciło, a ona weszła do środka  i podeszła do baru. Ja nawet nie myśląc, zerwałem się z miejsca nie zauwazajac, ze ktos niesie soki i po chwili moja biała bluzka była we wszystkich kolorach tęczy. Musiałem się nawet upokorzyć przed nią. Gdzieś jeszcze zapodziałem okulary.
- Proszę tutaj są - usłyszałem kobiecy głos. Założyłem gogle i zobaczyłem ją. Przy mnie blisko, twarz w twarz. Serce zaczęło wariować.
- Może usiądziemy przy stoliku ? - spytała patrząc na mnie. Pomachałem tylko głową jak jakiś nie mowa. I po chwili siedziała przy moim stoliku na przeciwko mnie.
- Jestem Jackie - usmiechnęła się.
- Aja jaj ajaja Beeeetoototo - zacząłem się jąkać i chyba nic z tego nie zrozumiała.
- Spokojnie. - położyła dłoń na mojej dłoni. Nomyślałem, ze w tym momencie upadnę jeszcze raz. I już chciałem coś powiedzieć, gdy ktos podszedł do stolika.
- Beto mam problem.Pomóż - usłyszałem ...

(Francesca) Świetnie! Angie dała mnie do pary z tym cymbałem. Miałam do niej iść i poprosić by mnie zmieniła, ale to nie wypali. Inni nauczyciele  też są za uparci i nic z tym nie zrobią. A może Marco to nie najgorszy partner ? W końcu Cami wylądowała w parze razem z Ludmilą. Nie, wolałabym już być z nią. Udałam się do Resto. To chyba jedyny sposób by utopić chociaż trochę tej nienawiści w soku. Wchodząc do baru zauważyłam  Beto w obecności jakieś pani. Właśnie ! Beto. Że też wcześniej na to nie wpadłam. Wiem że to trochę niekulturalne przerywać w rozmowie, ale mimo to podleciałam do nauczyciela.
-Beto mam problem. Pomóż.-wypaliłam bez zastanowienia nie zwracając uwagi na jego towarzyszkę. Pociągnęłam go za rękaw brązowej marynarki by wstał od stołu. Razem wyszliśmy na dwór, gdzie opowiedziałam mu całą historię o zajęciach, oraz o mojej sprzeczce z Marco.
-Spróbujcie się pogodzić. - odpowiedział nauczyciel ''śliniąc'' się przez szybę do jego nowej  ''koleżanki''
-Dziękuję za pomoc, na pewno to wykorzystam - mruknęłam pod nosem i ominęłam go wielkim łukiem. Wyciągnęłam telefon, miałam zamiar zadzwonić do rodziców, jednak zamiast nich wybrałam numer do ...

(Ludmila) Budzik, dryyyyyyyn dryyyyyynnn. Moje biedne uszy, dlaczego ja wybrałam takie dziadostwo na dzwonek do popudki. Mhmmm pewnie dlatego, żeby wstać. Rzuciłam sprzętem o podłogę, i zacichł. Nie idę dziś do Studio, więc mogłam sobie dłużej poleżeć.
- Ludmila ! Wstawaj - usłyszałam z dołu głos .... Oooo mojej matki. Co ona o godzinie 11 robi w domu ? Aż się zerwałam z łóżka i rzeczywiście, zbiegłam na dół i ujrzałam wysoka brunetka popijająca kawę przy stole.
- Eeeee Ty nie w pracy ? - spytałam ze zdziwieniem w głosie.
- Dziś wzięłam wolne. Siadaj musimy pogadać. - dobra to brzmiało poważnie i domyślam się, że chodziło jej o akcje z ojcem.
- A tata gdzie ? - zmieniłam temat.
- Pojechał załatwić kilka spraw. - odpowiedziała i ręką wskazała mi krzesło obok siebie. Niechętnie usiadłam, nie chcę słuchać kolejnego wykładu, po za tym muszę przygotować zadanie do Angie, i to na dodatek z tą rudą wiewiórą.
- Chcesz mi coś powiedzieć ? - spojrzała mi prosto w oczy. Czasami nie wiem czy ona studiowała medycynę czy psychologię.
- Nieeeeee ? - przeciągnęłam słowo.
- Dobra bez żartów. - położyła na stół moje tabletki od bólu. - Co to jest ? - popatrzyła na mnie. - Kto Ci to sprzedał !? - podniosła głos.
- Sama sobie kupiłam, przecież mówiłam Ci, że boli mnie często głowa, i znowu mnie bolała, i .... - nie dała mi dokończyć.
- Takie końskie dawki leków przeciwbólowych daje się ludziom przed śmiercią, kto Ci to sprzedał ? - zapytała ponownie. Co miałam powiedzieć, ze poczytałam na necie i sobie je tam kupiłam, chociaż to prawda.
- Zamówiłam sobie. - zaczęłam się tłumaczyć,
- Zwariowałaś ! ? - zerwała się na równe nogi - Ty zabić się chcesz !? Nie zapytałaś, ani mnie ani ojca, pomijając twoje ostatnie zachowania, tak ojciec mi wszystko powiedział. - zdenerwowała się i to bardzo.
- Jeju nie chciałam nic złego zrobi, a ty nie powinnaś grzebać w moich rzeczach. - wstałam i chciałam iść do swojego pokoju. Na szczęście zadzwonił mój telefon :
- Halo - spytałam kogoś po drugiej stronie słuchawki, ale nikt się nie odezwał i rozłączyłam się.
- Siadaj tu - znowu odezwała się matka, ale nie posłuchałam jej, poszłam do pokoju ubrałam się i chciałam wyjść. Oczywiście zastawiła mi drzwi, ale ja mam swoje sposoby na opuszczenie domu. Wyłączyłam telefon, żeby mi nie wydzwaniała i poszłam przed siebie ....

(Leon) Kurde, który to już raz. Już powoli mam dość tej całej Violetty. Non stop łączą nas w pary, ile można. Tu Beto, teraz Angie. Nie lubię tej laski, po prostu za nią nie przepadam, może po tej akcji z jej chłopaczkiem, chociaż podsłuchałem wczoraj rozmowę, że chyba się rozstali. Cóż nie wiem, nie obchodzi mnie to, muszę się skupić na tym zadaniu i chcę pokazać, że jestem dobry w tym co robię. Przyszedłem do Studio wcześniej, przecież chciałem poćwiczyć, ale moja "partnerka" nie miała na to ochoty. Kiedy obszedłem całe Studio w końcu ją znalazłem.
Siedziała gdzieś w kącie i chlipała w rękaw. Nie lubię jej, ale serce jeszcze mam. Usiadłem przy niej.
- Co tam mała ? - zapytałem, żeby rozluźnić atmosferę.
- A Ty czego chcesz, też chcesz sobie się ze mnie pośmiać. - podniosła zapłakaną twarz. Miała czerwone oczy i fluka przy nosie. Podałem jej chusteczki, żeby się wytarła. Rozumiem, że rozstała się z chłopakiem (może to jej pierwszy) ale żeby aż tak zanosić się od płaczu.
- No daj spokój mamy kilka zadań do zrobienia, płaczem ich nie wykonamy. - uśmiechnąłem się do niej. Pomogłem jej wstać. I wpadłem na fajny pomysł jak można poprawić jej humor.
- Hmmm może przejdziemy się na spacer, mamy chwilę czasu, może świeże powietrze Ci pomoże. ? - zapytałem z nadzieją, że się zgodzi. I udało się, po chwili siedzieliśmy na ławce w parku. Dziewczyna położyła głowę na moim ramieniu. Pozwoliłem jej na to, bo przecież przeżywała ciężkie chwile.
- No no no no, nasza Violetta znalazła sobie już kogoś innego. - podeszła do nas blondynka, która bodajże nazywa się Ludmiła.
- Odczep się. - rzuciła do niej krótko dziewczyna.
- Uważaj na nią - zwróciła się do mnie. - Ona jest walnięta. - podsumowała i poszła. Nie znam tej blondyny, ale widać, że to hardcorowa laska. Mniejsza o to, chciałem zrobić coś, żeby pocieszyć brunetkę i zrobiłem najgłupszą rzecz na świecie. Kiedy podniosła głowę, złapałem jej twarz w dłonie i delikatnie obdarowałem całusem w usta. Zaprzeczam samemu sobie, w tym co mówię, bo przecież ja jej nie lubię, a może jednak lubię. Boooooooże mam mętlik w głowie.
- Ekheem - usłyszałem czyjś głos podchodzący do nas ....



(Pablo) Kolejny błogi dzień. Może nie aż tak?Powinienem gdzieś się powoli ulokować bo za tydzień wybywam z tego mieszkania... Normalnie bym się dziś lenił, ale cóż. Nie chcę robić nic na ostatnią chwilę. Poszukałem w internecie jakiś wygodnych klitek, aby mieć na moment coś do przenocowania. Lecz po pół godzinnym surfowaniu po wirtualu nic nie znalazłem, oprócz tony reklam. . . Zniechęcony wyszedłem. . . Bez celu, po prostu się przejść... Nagle zadzwonił mój telefon. Odebrałem go i usłyszałem po drugiej stronie Angeles. Pytała o moje samopoczucie i jak z mieszkaniem... Skąd Ona wie? ! Pewnie jak zwykle wygadałem jej się bezmyślnie w pracy. . . Gadając z nią o wszystkim i o niczym mój wzrok napotkał Leonarda i Violette. A obok nich zdezorientowanego Andresa. Ten chłopak ostatnio chyba nie ma co robić, gdyż opuszczał zajęcie regularnie. (...) nadal wędrując po Buenos Aires usiadłem na murku fontanny. . . Ludzie wrzucają tu monety wierząc że ich życzenie się spełni, mylą niestety fikcję z realizmem. Mimo że nie wierzyłem w takie bajery nie było mi szkoda jednego grosiaka z kieszeni. - Chcę znaleźć szczęście. - Rzekłem stanowczo a miedź wpadła do wody robiąc głuchy w takim otoczeniu plusk. Jeszcze przez moment patrzyłem ślepo w konstrukcję fontanny o gdy chciałem opuścić to miejsce, nagle coś mnie wepchnęło do owego zbiornika. Mokry i lekko przestraszony ujrzałem znajomego mi psa.... Przy tym wszystkim towarzyszył jej słodki śmiech...

(Esme) Od samego rana mój pies nie dawał mi spokoju. Myślałam, że oszaleję. Pięć razy wypuszczałam go do ogrodu, pięć razy musiałam wstawać, żeby go wpuścić. Odbiło mu, ześwirował, albo coś w tym stylu. Nie mam czasu wyjść z nim na ten cholerny spacer. Muszę się pojawić w pracy i pojechać jeszcze do kilku firm, zawieźć dokumenty i takie tam inne głupie i nudne sprawy pani Komornik.
- Stefek !!! - zaczęłam się wydzierać na ogromną postać mojego pupila. Przewrócił łeb w jedną stronę, potem w drugą i znowu zaczął wariować. Grrr ile można, no serio nie mam czasu. Dobra
zadzwonię do szefa, że spóźnię się godzinę, mam nadzieję, że mnie nie zabije, bo to już któryś raz z kolei. Wymyśliłam, że mam poranną wizytę u lekarza, i udało się.
- Widzisz co ja muszę dla Ciebie robić ? - popatrzyłam na niego, a ona jakby zrozumiał i skierował się w stronę drzwi. - Dobra daj mi się ubrać - powiedziałam do niego. Założyłam jakiś dres, rozciągniętą bluzkę, i na to szarą bluzę i wyglądałam trochę jak bezdomna, ale pewnie nikogo nie spotkam, spokojnie dam mu się wybiegać i wracam do domu, a potem szybko w służbowe ubranie i do roboty. Jednak nie mój pies jest mądrzejszy niż milion innych stworzeń ludzkich i zwierzęcych na tym świecie. Pobiegł w kierunku fontanny i swoimi wielkimi łapskami wwalił kogoś do jej środka. Matko kochana jak ja się przestraszyłam, pobiegłam tam, a w środku zobaczyłam mokrego Pablo. Myślałam, że zwinę się w kłębek ze śmiechu.
- Takie to zabawne ? - spytał i cholera wciągnął mnie tam do siebie. Byłam calusieńka mokra, a ona zanosił się od śmiechu.
- I co teraz dla Ciebie to jest śmieszne ? - zaczęłam chlapać go wodą. Po chwili pomógł mi wyjść. Było mi zimnoooo bardzo zimnooo.
- Brrrr - wstrząsnęłam się.
- Zimno  Ci ? - spytał z przejęciem.
- Tak jakby, pewnie będę chora i znowu muszę dzwonić do szefa, że nie przyjdę dziś. - poinformowałam go. (...) Tak jak zaplanowałam tak też zrobiła, dostałam wolne na dwa dni. Powiedziałam, że niby "choroba", a on wziął i uwierzył. Nie powiem spędziłam miło popołudnie z Pablo, byliśmy na obiedzie, ale nic więcej. Odprowadził mnie do domu, pozwoliłam mu na pocałunek w policzek, i poszłam spać, a śniło mi się, sami możecie się domyślić co ..

Czekamy na wasze reakcje. Ekipa VNH :)

4 komentarze:

  1. Świetne kochane ;) A!!!
    Leonetta <333
    Leós ją pocałował. Andres zdezorientowany ;-D
    Czekam na nexty.
    Zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super czekam na nexta♡♥♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojejku... Boski! *.*
    Oh Yeaa! Leonetta <333 Kocham!!! :)
    Hahaha,cudne pary na zajęciach Angie, oj będzie się działo :D
    Andres jak zawsze nie wie o co chodzi XD :D
    Angie i German oraz Esme i Pablo <333 Słodziaki! *__* :)
    Ciekawe co będzie z Naty, jestem bardzo tego ciekawa :)
    Czekam z niecierpliwością na next'a! :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka