wtorek, 18 marca 2014

Part 6

(Camilla) Otworzyłam oczy choć wcale nie chciałam. Czemu sen nie może trwać wiecznie pozwalając nam zapomnieć o szarej męczącej rzeczywistości ? Moje ciało chciało przeleżeć cały
dzień w łóżku dając sobie czas do polepszenia stanu psychicznego jak i fizycznego. Ale jednak wygrała malutka cząstka mnie która wolała chociaż spróbować żyć dalej i udawać że nic się nie stało. Wiedziałam że będzie boleć. I bolało jak cholera. Bolało jakbym to ja umarła a poczucie winy nie dawało mi spokoju na najmniejszą chwilę. Ile bym dała aby móc cofnąć czas na ten jeden dzień. Wygrzebałam się z łóżka i ubrałam pierwsze lepsze ubrania nie zważając na burdel który przy tym zrobiłam. Gdy skończyłam tą jakże teraz trudną czynność wyszłam z domu bez śniadania. Na niebie świeciło słońce rażąc w oczy swoimi promieniami. Dobijała mnie taka pogoda ponieważ pokazuje że nic się na świecie zmieniło. Pogoda jest taka sama jak wczoraj a budynki dalej stoją tam gdzie stały. Myślę że jakby nagle się zmieniło byłoby mi łatwiej. Wiedziałabym że wszystko idzie do przodu i ja też muszę. Jednak wszystko stało w miejscu wraz ze mną i moimi myślami. Doszłam do parku pełnego kolorowych kwiatów i psów wraz z właścicielami. Próbowałam się uśmiechnąć aby nie straszyć dzieci na placu zabaw jednak sądząc po wyśmiewających minach tych małych ludzi wyszło jeszcze gorzej niż wcześniej. Cóż... Może ja się pośmieję jak Oni będą cierpieć ? Bardzo chętnie może się gnojki nauczą że tylko powiększają cierpienie innych. Poczułam coś dziwnego. Jakby śmiali się z mojej babci. Jakby śmiali się z tego że nie było mnie przy mniej. Jakby śmiali się z mojego całego życia. Siadłam pod dębem stosunkowo niewidocznym aby uniknąć kpiących spojrzeń ludzi. Chciałabym aby nagle wszyscy zniknęli i zostawili mnie sam na sam ze wspomnieniami. Pragnęłam tylko samotności w cieniu gałęzi rośliny. (...) Siedząc tak pod drzewem przypatrując się przechodzącym wesołym ludziom którzy z uśmiechali na twarzach witali dzień zauważyłam znajomą twarz...

(Violetta) Wyciągnęłam się jak kot na łóżku. Miałam jakieś zastygnięte mięśnie, dawno nie ćwiczyła, chyba powinnam zapisać się na jakąś siłownię, albo aerobic. Aktualnie mniejsza o to. Ojciec wrócił wczoraj z delegacji, opowiadał coś tam jeszcze, że był na mieście, że musiał komuś pomóc. Zostawił mi trochę prezentów, on przenigdy nie trafia w mój gust, a teraz co ? Dostałam kosmetyki i śliczną sukienkę, którą dziś na siebie założyłam. Nałożyłam na siebie maseczkę odświeżająca i zeszłam na dół. Olga jak zawsze od samego rana krzątała się w kuchni, tata siedział z kawą i gazetą przy stole, a kobieta donosiła coraz to większe smakołyki.
- Dzień Dobry wszystkim. - weszłam do kuchni posyłając wszystkim promienny uśmiech.
- Violetta. - powiedział wyglądając zza gazety ojciec. - Pięknie wyglądasz w tej sukience. - złapał mnie za rękę i obrócił dookoła.
- Ahh dziękuję. - odpowiedziałam i usiadłam na przeciw niego. Wzięłam sobie maślane bułeczki i herbatę. Trochę porozmawialiśmy przy stole, pośmialiśmy się. Zauważyłam, że ojciec chyba dobrze radzi sobie z depresją, coś mu musi pomagać i aż boję się zapytać co.
- Mam dziś zajęcia bardzo długo, nie wiem o której wrócę. - powiedziałam wstając od stołu.
- Poślę po Ciebie Ramallo. - odpowiedział mi ojciec. Oo nieeeeee miałam się spotkać z Maxim, nie chcę, żeby Ramallo coś wiedział.
- Nie tato nie fatyguj go, popracujcie my z Fran i tak zawsze wracamy razem. - dałam mu buziaka, wzięłam torebkę i kurteczkę i wyszłam z domu. Co ja dziś mam, hmmmm lekcje z Angie, chyba szykuje dla nas jakąś niespodziankę bo chodzi taka podekscytowana wszystkim, potem będę z Beto ćwiczyć tą piosenkę, a najgorzej, że nauczyciel wymyślił, że mam ją śpiewać z tym nowym, nie wychowanym, niekulturalnym chłopakiem, ahhhh .... Idąc ulicą spoglądam w lewą stronę i dostrzegam Cami. Co ona tu robi siedząc pod tym wielkim drzewem. Podchodzę do niej, i teraz z bliska widzę, że ma czerwone oczy od płaczu.
-  Bożeeeee Cami co się stało. - klękam przy niej.
- Moja babcia zmarła - powiedziała i znowu zaniosła się płaczem. Przytuliłam ją do siebie. Wiem co to znaczy stracić bliską osobę. Biedna Cami, nawet nie wiem jak mam jej pomóc.
- Chodź pójdziemy do Resto, porozmawiamy, wypijesz coś i się trochę uspokoisz. - złapałam ją pod ramię.
- Nie Violetta, to nie jest dobry pomysł, po prostu pójdę do domu, dziękuję, ale nie mam siły zupełnie na nic. - dodała i poszła, a ja stałam dalej przy tym drzewie...

(Pablo) Stukam długopisem o blat tępo patrząc się w papier oznajmujący o najgorszej dla mnie rzeczy. Przeczesałem palcami włosy i westchnąłem ciężko. Nie dość że zrobiłem coś nieumyślnie co w ogóle nie powinno się wydarzyć - pocałunek, to jeszcze chcą mnie wyeksmitować z mieszkania. Nie wspominając o Stud!u, który jest moim drugim domem a też za niedługo zostanie zajęty przez obcych mi ludzi. Przełknąłem nerwowo ślinę i doszedłem do skutku że muszę odejść z uczelni, znaleźć jakąś inną pracę, a pieniądze z tej roboty przeznaczyć na Stud!o. To bardzo pochopne ... Nie wiem ! Po prostu nie mam pojęcia co robić ! Oparłem się o tył siedzenia i zamknąłem oczy.
Próbowałem coś wymyślić ... Lecz jedno przed oczami miałem. Ciągle, ciągle ale to ciągle ją ... Niech szlag trafi moje serce które nie ma uczuć myśleć o studentach i Antoniu, tylko o niej. Wybrałem się na spacer, myśląc że pomoże mi to. Co zrobić ? Jak poradzić sobie ? Czym wyzbyć się tego dziwnego uczucia ? Może lepsze pytanie "Kim" ? Zauroczenie mnie trafiło, a Angeles ? Czy tylko kilka (nie)zwykłych spojrzeń potrafi mnie złudzić ? Stoczyć na inną ścieżkę ? Tak wiele pytań rodzi się w mej głowie, póki nie wpada na mnie roztrzepana dziewczyna. Budząc się ujrzałem rudawe włosy z opuszczoną głową, nie zdołałem zobaczyć twarzy ale po głosie - choć łamiący się był - rozpoznałem dorastającą kobietę. - P-prze-prraszam. - Rzekła chlipiąc i uciekła dalej przed siebie, odprowadziłem ją wzrokiem zdezorientowanym pomimo tej dziwnej sytuacji poszedłem dalej. Przez ułamek sekundy, sylwetka mojej uczennicy - Violetty - przykuła mą uwagę. Nie zwracając na nią większej uwagi dalej stąpałem "chwiejnie", nie wiedząc co począć. (...) W końcu na mej drodze pojawiła obsmarowana przeróżnymi kolorami uczelnia.
- "Stud!o 21" - Powiedziawszy na głos oparłem się ramieniem o drzewo i wlepiłem w nią wzrok. - Za dużo wspomnień mnie łączy z tym budynkiem i miejscem, nie pozwolę go sobie odebrać. - Stwierdziwszy mój wzrok opadł na człowieka który regularnie tutaj się przechadza ... Był/a to ...

(Leon) Stąpałem po korytarzu uczelni tupiąc przy tym tak że echo odbijało się od ścian potęgując hałas. Nie mogąc znieść uporczywego dźwięku wyszedłem na dwór aby jednocześnie dotlenić mózg który po kilku lekcjach nie był już w stanie pracować. Nagle poczułem jak ktoś mnie obserwuje. Dziwne że takie coś się intuicyjnie czuje. Odwróciłem się o 180 stopni i spostrzegłem że pod drzewem stoi dyrektor uczelni- Pablo. minę miał smętną jakby nad czymś intensywnie rozmyślał. Nagle przypomniałem sobie zadanie które dostałem... Mam wykonać romantyczną piosenkę z tą wiedźmą. Na głowie ma siano a twarz jakby z horroru. Próbowałem z nią pogadać normalnie ale Ona nawet charakter ma jak wiedźma. Od razu pretensje. Cóż jeśli mam z nią współpracować to muszę znaleźć długą linę i miejsce w którym będę mógł się powiesić... ALBO ! Powiem Pablo że mam problemy z głosem i nie mogę śpiewać.
-Jakiś ty genialny Leon na prawdę- "Pochwaliłem" siebie w myślach. Poszukałem wzrokiem nauczyciela lecz nie znalazłem go. Natknąłem się za to na...

(Maxi) Stałem w sali tanecznej wsłuchując się w rytm piosenki która aktualnie leciała. Tempo było szybkie i ciągle narastało. Tak tego było mi potrzeba. Zacząłem wykonywać ruchy taneczne do melodii. Jedni gdy mają problem zaszywają się w pokojach na klucz i rozmyślaj, inni jedzą. Ja funduję sobie morderczy trening. Tylko dzięki niemu jestem w stanie dalej funkcjonować z świadomością że muszę wybrać między szczęściem swoim a innej osoby. Większość ludzi wybrałoby tą drugą opcję znajdując się w mojej sytuacji... Ale ja już nie wytrzymuję. Duszę w sobie tą decyzję od miesiąca a ona narasta i coraz bardziej uwiera mnie od wewnątrz. Muzyka przestała lecieć a ja nie miałem jeszcze dość. Wręcz przeciwnie. W moich żyłach buzowała krew a moje ciało miało wielką ochotę na bójkę. Od zawsze działałem zanim pomyślałem i teraz także tak się stało. Zabrałem swoje rzeczy i wyszedłem z szkoły. Szukałem jakiegoś kolesia do "pomocy" w pozbyciu się energii. Mój wzrok napotkał się z wzrokiem tego nowego Leona.
-Idealny cel- stwierdziłem w myślach. Nawet mam powód. Ostatnio Violetta mówiła że ją obrażał. No to czas na "małą zemstę". Uśmiechnąłem się przyjaźnie. Był to element gry. Nie chciałem aby uciekał więc nie mógł wiedzieć że szykuję się na Niego. Podszedłem szybkim krokiem na odpowiednią odległość nie przestając się uśmiechać.  Gdy już byłem blisko zamachnąłem się z całą mocą w twarz przeciwnika. Verdas przewrócił się po niespodziewanym prawym sierpowym. Z ust poleciała mu ścieżka krwi brudząc chodnik. Uklęknąłem nad nim i złapałem go za koszulkę delikatnie unosząc do góry. Zamroczony chłopak coś burczał pod nosem.
-Odwal się od mojej dziewczyny rozumiesz ? Albo będzie gorzej.- Puściłem go i podniosłem rękę aby przywalić mu w brzuch. Niestety za rękę złapał/złapała mnie...

(Violetta) Odliczałam minuty do dzwonka. Miałam się spotkać z Maxim po moich lekcjach a czas dłużył mi się niemiłosiernie.
Jeszcze pięć minut.
Jeszcze dwie minuty.
JESZCZE MINUTA.
I w końcu nastąpił ten moment. Dzwonek zadzwonił informując że nauka na dziś skończona. Wzięłam torbę, zapakowałam w sekundę do niej notatki i wyszłam na dwór gdzie było umówione miejsce naszego spotkania. Na schodach mało się nie wywróciłam z tej prędkości ale tak długo czekałam na tą randkę. W pewnej chwili po prostu stanęłam z przerażenia. Maxi klęczał nad tym nowym który leżał obok małej kałuży krwi i groził mu. Do moich uszu dobiegły jego słowa:
-"Odwal się od mojej dziewczyny rozumiesz ? Albo będzie gorzej" -Stałam jak wryta i zapewne dalej nie ruszałbym się gdyby nie to że Maximillian przymierzył się do kolejnego uderzenia tym razem w brzuch Leona. Podbiegłam do mojego chłopaka i chwyciłam go za nadgarstek.
-Co ty robisz ? CO TY ROBISZ MAXI ?-Wykrzyczałam płaczliwym tonem w stronę chłopaka w którym buzowałam adrenalina i chęć dalszej bójki.-Nic Ci nie jest ?-Zapytałam mojego "partnera" do wykonywania piosenki który teraz odzyskał część świadomości.
-To jest twój chłopak ? Pasujecie do siebie. Wiedźma i goblin.-Zaśmiał się bezczelnie po czym nagle krzyknął zapewne z bólu. W sumie... Dobrze mu tak. Chamski idiota. Odciągnęłam Maxiego od rannego bojąc się że znów zaatakuje go.
-Czy ty ogłupiałeś ? Nie można tak po prostu pobić kogoś. Wiesz jakie będą konsekwencje ? Módl się aby nie wyrzucili Cię ze Studio. -Wrzeszczałam na sprawcę "walki" gdy znaleźliśmy się odpowiednio daleko.
-Nie nie ogłupiałem po prostu pokazałem że nie wolno obrażać dziewczyn a Ciebie tym bardziej.-Byłam zmieszana. Niby nie powinien od razu reagować agresją ale jednak w pewnym sensie to było słodkie. Podeszłam do niego i chciałam pocałować go lecz On się odsunął.
-Nie przepraszam Violu.-Tylko tyle powiedział i odszedł. Tak po prostu poszedł sobie nie odwracając się ani nie żegnając... Poczułam że właśnie stało się coś niedobrego... Poczułam jakby właśnie zaczął się początek końca... Nagle podchodzi do mnie i pytając.
-Dlaczego On go pobił ?...

(Ludmila) Nawet nie chce wspominać tamtego dnia. Z jednej strony jestem wdzięczna Angie, że mi pomogła, a z drugiej .... Sama nie wiem. Ważne, ze już jest dobrze. Spędziłam dzień w szpitalu zrobili mi jakieś podstawowe badania, i okazało się, że mam skłonności do migren. Najgorsze jest to, że musieli wezwać moja matkę, bo jestem niepełnoletnia. Ile ja się potem w domu nasłuchalam, to juz mi się wszystkiego odechciało, ale zamknęłam się w pokoju, a ona sama do siebie gadała w kuchni. I na dodatek złapał mnie jakiś leń, w ogóle nie chce mi się iść do Studio. Wszyscy są tacy mili, usmiechnieci, a w głębi duszy, każdy z nich to ... Tu nasuwa mi się brzydkie słowo wiec go nie wypowiem. Tak czy siak muszę wstać. Powoli odsuwam mój z siebie pościel, wkładam stopy w moje kapciuchy, wyciągam ręce do góry, żeby każda kostka mogła znaleźć się na swoim miejscu. Umyłam twarz, wzięłam szybki prysznic i zeszłam na dół. Na stole zauważyłam kartkę :
"Ludmila ! Jeżeli będzie się cos działo masz do mnie natychmiast zadzwonić. Dziś wraca ojciec, wiec prawdopodobnie jak wrócisz, ze szkoły już będzie". OOo nieeeeee jeszcze tego tu brakowało. Chyba trzeba będzie gdzieś się wybrać po szkole, żeby nie spotkać ojca. To nie tak, ze go nie kocham. Ja go po prostu nie znam, jego prawie w ogóle nie ma w domu, wyjeżdża na jakieś delegacje, czy jako lekarza wojskowy, kiedyś nie było go nawet pól roku. Wzięłam swoje śniadanie i wyszłam z domu. Pogoda okropna fuuuuu na ziemi jakieś błoto i moje nowe buty będą zaraz brudne. Ehhhh ... Chce jak najszybciej dotrzeć do Studio, ale jakoś słabo mi to wychodzi, kiedy jednak udaje mi się zawitać w szkole, jestem świadkiem ciekawej sytuacji. Maxi napierdziela jakiegoś nowego ziomka. Potem jest jakaś akcja z Violka, a potem on odchodzi.
- Dlaczego on go pobił ? - podchodzę do niej
- Co Cie to obchodzi - odpowiada z grymasem na ustach.
- Spuść nerwy, bo Ci ta żyła na czole pęknie - odpowiadam
- Odwal się Ludmiła, zajmij się swoimi paznokciami, włosami, albo jeszcze czymś - dodaje po chwili, a mnie normalnie o mało szlak nie trafił złapałam ją za koszulę i przygniotłam do ściany.
- NIGDY WIĘCEJ TAK DO MNIE NIE MÓW. - chce ją puścić, ale ktoś do nas podchodzi.
- Ludmila !!!!!! - słyszę za sobą.

(Gregorio) Fuj Fuj Fuj. Kto wymyślił deszcz, normalnie szału dostaje w taką pogodę, a na dodatek nie mam pojęcia w co się ubrać. Chyba powinienem wybrać się na jakieś "małe" zakupy. Dziś niestety muszę się ubrać w niemodne już leginsy w kosmos i zielonkawą koszulę. Ja we wszystkim wyglądam idealnie, i znakomicie. Na śniadanko zrobiłem sobie mieszankę fit. Trochę warzyw owoców do mixera i zdrowe, pożywne śniadanie gotowe. Wziąłem jeszcze do teczki pomarańczę i ruszyłem na swoje zajęcia. Dziś miałem dwie grupy. Jak się okazało Angie miała rację dzieciaki są naprawdę zdolne, zresztą jak każdego roku. Dotarłem na miejsce i od razu poszedłem do swojej sali. Aż mnie dziw złapał, że dzieciaki już się rozgrzewały. Uroniłem łzę wzruszenia.
- Dobra moi drodzy, dziś przećwiczymy sobie układ Lady Gagi, jest trudny, ale osobiście uważam, że znakomicie sobie z nim poradzicie. - powiedziałem, włączyłem muzykę i zaczęliśmy tańczyć. Muzyka roznosiła się po całej sali, a oni znakomicie się przy tym bawili. Wspaniale jest patrzeć, ze są szczęśliwi podczas tańca.
- Zmęczeni ? - zapytałem. Wszyscy pomachali głowami na znak potwierdzenia.
- Okej 15 minut przerwy - rzuciłem i wyszedłem na korytarz, a tam Ludmiła przypiera do ściany Violetta, ja rozumiem, że można się nie lubić, ale bez przesady.
- Ludmila !!!!!! - krzyknąłem do dziewczyny, oderwała się od drugiej.
- Co to ma znaczyć ? - zapytałem patrząc na obie.
- To są nasze sprawy Gregorio - rzuciła blondynka, a ja złapałem się pod biodra i popatrzyłem na nią.
- Chyba sobie żartujesz. - powiedziałem do niej. - Violetta co to było ? - spytałem dziewczynę, a ona stała cicho.
- I co nic się nie stało, idź zajmij się swoimi sprawami, bo nie mam czasu na bezsensowne gadki. - dodała i chciała odejść, ale złapałem ją za nadgarstek.
- Twój uścisk Gregorio jest jak uścisk 8- letniej dziewczynki. - powiedziała,
- Co tu się stało ? - na cale szczęście ktoś do nas podszedł...

(Angie) Powinnam zostać z Ludmila w tym szpitalu, a nie zostawiać ją samą, ale mam nadzieję, że wszystko jest w porządku i, że dziś zobaczę ją w Studio, to od razu zapytam jak się czuję. Moje myślenie przerywa dźwięk SMS "Możemy się dziś spotkać w Twojej przerwie na kawę. German ". Kurde skąd on ma mój numer. Naprawdę nie powinnam się umawiać z rodzicem mojej uczennicy, ale coś mnie w nim fascynuje, i jeszcze nie wiem co. "Tak" odpisałam mu i z uśmiechem zaczęłam szukać jakiejś sukienki, ale gdy spojrzałam przez okno i zobaczyłam taką pluchę zrezygnowałam z sukienki. Nałożyłam rurki, baskinkę, rozpuściłam włosy, zrobiłam delikatny makijaż. I wyglądałam naprawdę dobrze. Nie mam w zwyczaju chwalić sama siebie, ale dzisiaj był ten mały wyjątek. Zajrzałam do swojego grafiku, mam dzisiaj trzy zajęcia, więc w sumie nie tak najgorzej, potem
wizyta u lekarza, i leniwe popołudnie. Wsiadłam do swojego małego samochodu i ruszyłam do Studio. Dziesięć minut, szybko zwinnie na parkingu i jestem pod moim miejsce pracy. Zabrałam wszystko z samochodu i udałam się w stronę schodów. I tak naprawdę do tej szkoły nie można przyjść, żeby coś się w niej nie działo. Zdenerwowany Gregorio, poszarpana Violetta i ... Ludmila.
- Co tu się stało ? - podchodzę do nich.
- Zapytaj tej o to tutaj stojącej. - Gregorio wskazał na Ludmiłę.
- Idziemy - pociągnęłam za sobą Lu. Poszłyśmy do mojej sali, zamknęłam drzwi. Usiadłam na przeciwko niej.
- O co chodziło ? - zapytałam i czekałam na odpowiedź, ale ona milczała, chyba nie miała ochoty odpowiadać mi na żadne pytania.
- Masz zamiar tak sobie siedzieć tutaj ? Dobrze ja mam czas posiedzimy i popatrzymy się w ścianę. - czasu to ja w ogóle nie miałam, ale musiałam coś zrobić z zaistniałą sytuacja. Siedziałyśmy w takiej ciszy z dwadzieścia minut. Wolałam, żeby Pablo się nie dowiedział o tym co się stało, oni i tak się nie znoszą.
- Mam zajęcia, mogę iść ? - przerwała ciszę.
- Ja też mam, ale siedziby tu sobie dalej - odpowiedziałam, niestety w tym momencie przyszedł SMS " Jestem już".
- Idź na zajęcia, ale za godzinę powrócimy do tej rozmowy, nie myśl, ze tak łatwo Ci odpuszczę.- wyszłam z sali i przed budynek wzrokiem szukając znajomej mi twarzy...

(German) Oł jea Oł jea Oł jeaaaaaa zgodziła się zgodziła się. Biegałem śpiewając po domu.
- Panu odbiło - oznajmiła mi Olga.
- Taaaak, może mi odbiło, ale się zgodziła jupi jupi jąaaaaaaaaaaaaaa !!!! - przytuliłem ją, a kobieta stała zdezorientowana. Wybiegłem z domu, myśląc gdzie po drodze najszybciej jest jakaś kwiaciarnia. I bum nagle moim oczom ukazał się wielki napis "FLOWERS" moje szczęście nie zna granic. Wparowałem do środka i poprosiłem o ogromny bukiet róż. Kobieta patrzyła na mnie dziwnym wzrokiem, ale oddała mi wszystkie róże jakie były w sklepie. Z ogromną ilością kwiatów udałem się do parku, przy szkole. Nie chciałem, żeby córka mnie zobaczyła, bo znowu byłoby że ją szpieguje. Napisałem SMS, że już jestem i czekałem. Nagle ujrzałem ją, rozglądała się dookoła.
- Psssssssss - po cichu syknąłem na nią, zauważyła mnie i się uśmiechnęła.
- Hej. - powiedziała. Stałem jak wryty była taka śliczna, że zapomniałem o tych kwiatach.
- Aaaa e e e a a a to dla Ciebie - wręczyłem jej bukiet.
- Wspaniałe dziękuję. - powiedziała i delikatnie pokazała ząbki w uśmiechu.
- Idziemy gdzieś ? - zapytałem po chwili, zaprowadziłem ją do pobliskiej kawiarni, złożyliśmy zamówienie.
- Pięknie wyglądasz. - zagadnąłem w końcu.
- Dziękuję Ty również. -odpowiedziała. Nie miałem zielonego pojęcia o co ją zapytać, a kiedy już natrafiłem na jakieś odpowiednie pytanie, zadzwonił jej telefon.
- Coooo !? Chyba żartujesz ? Będę za dwie minuty. - powiedziała do słuchawki. - Przepraszam German, mam poważny problem w pracy, przepraszam. - rzuciła, wzięła torebkę i wyszła. Ja zostałem sam z kwiatami i kawą. Ehhh wypiłem moją porcję kwiaty zostawiłem na stoliku, a sam udałem się do biura. Po drodze wpadł na mnie jakiś wariat, upadając zobaczyłem tylko jego dwa rożne buty i kolorowe skarpety ...

(Beto) Zaspałem o matulu zaspałem. Przeciez dziś umówiłem się z Violetta i panem Lemoniadą na przećwiczenie piosenki. O kurczaczki, trzeba zbierać swoje ogromne zwłoki i lecieć jak orzeł do Studio. Tylko mamy mały problem orzeł jest szybko, a Beto jest jak ślimak, powolny i nic mu się nie chce. Nieeeee Beto ogarnij się, tak proszę bardzo, garniturek nałożymy, dziś tu mamy buty, tu skarpetki i zaraz będziesz gotowy do wyjścia do pracy. Teraz tylko tak, gdzie są moje nutki, czy ja mam je w domu czy ja mam je może gdzieś w szkole, a może w torbie, a może w szafce. Skleroza nie boli, zresztą tak jak zawsze muszę coś zgubić. Pomacałem się po twarzy. Okulary są to już jeden plus. Ubrałem się, jest gotowy. Wyrwałem z domu jak torpeda, albo jak jakaś rakieta powietrzna. Cholibka, nie wyłączyłem żelazka, i zaraz znowu trzeba wracać i coraz mniej czasu, a Pablo mnie udusi jak się spóźnię chociaż ułamek sekundy. Okej żelazko wyłączone. Bieeeegnęęęęęę lecęęęęęęęę mojaaaaaaa szkoło, aż tu nagle bum.... wylądowałem na jakimś człowieku, siniak na głowie będzie piękną pamiątką z tego spotkania, zostawiłem faceta w cholerę jeszcze weźmie mnie oskarży, rzuciłem tylko przepraszam, i poleciałem, dalej czułem się jak liść na wietrze, że niby ja z taką lekkością biegłem, i udało się. Musiałem się oprzeć o drzwi w Studio, żeby zaczerpnąć powietrza, bo moje płuca, błagały o to. Tylko, że ktoś musiał je w tym momencie otworzyć i poleciałem jak długi.
- Beto nic Ci nie jest - anielski głos Angie poznam wszędzie.
- Jeszcze żyję. - wstałem i zaśmiałem się do niej.
- Beto, dlaczego masz jednego trampka, a drugiego pantofla, i dlaczego twoje skarpetki mają kolor zielono czerwono granatowo oliwkowy ? - zapytała patrząc z przerażeniem na moją osobę.
- Emmm śpieszyłem się, taki ze mnie gapa, że nawet nie zauważyłem co nakładam. - udałem głupiego, chociaż chyba ja nie muszę udawać.
- Beto mamy teraz ważne spotkanie spróbuj się ogarnąć. Proszę - powiedziała i poszła. Ogarnąć, łatwo jej powiedzieć, ważne spotkanie, a co to pali się coś czy co. Jednak gdy zobaczyłem jakiś ludzi z papierami, oglądających Studio, i taką kobietę którą widziałem tu już wcześniej domyślałem się co to może znaczyć...

(Esme) Nic nie mogłam na to poradzić, wiedziałam, że w końcu nadejdzie ten dzień w którym przyjdzie czas na zamknięcie Studio. I nie myliłam się mój szef podjął decyzję, że nie możemy dłużej zwlekać z tą całą sprawą i czas najwyższy zakończyć to. Zebrał ludzi zainteresowanych kupnem terenu na którym znajduje się uczelnia i po prostu tam pojechaliśmy. Absurdem jest to, że nikt nie poinformował uczniów, że szkoła jest zadłużona po uszy i prawdopodobnie nie ma szans na wyjście z tego długo. Nazywam to brakiem odpowiedzialności za swoje czyny, ale to tylko i wyłącznie wina dyrektora tej placówki. Pomijając to, weszliśmy do środka, a tam najzwyczajniej w świecie trwały zajęcia, oni chyba myśleli, że wezmą nas na litość. Pomylili się i to grubo. Po drodze spotkaliśmy jakiegoś opętanego człowieka, który dziwnie się na nas przyglądał, i wkroczyliśmy do pokoju nauczycielskiego.
- Mamy nakaz zamknięcia uczelni. - przedstawiłam papier mężczyźnie z którym kilka dni wcześniej się całowałam.
- Natychmiastowo !? - zapytał z oburzeniem. - Co ja mam zrobić z dziećmi, mam im od tak powiedzieć, opuście szkołę ? - dodał jeszcze jedno pytanie.
- Informowałam pana na bieżąco jak ma się sprawa szkoły, najwyraźniej nie wziął pan sobie tego do serca. - dodałam po czym położyłam dokument na biurku. - Mój szef oraz ludzie, którzy mają zamiar przejąć teren na którym stoi uczelnia, oglądają właśnie szkołę. - dodałam po chwili i chciałam opuścić pomieszczenie, ale złapał mnie za rękę.
- Esme proszę, nie da się zrobić zupełnie nic. - popatrzył na mnie.
- Nie przypominam sobie, żebyśmy przechodzili na Ty. - dodałam i wyrwałam rękę z jego uścisku. - I nie, nie da się nie wiem co byście musieli zrobić nie mam zielonego pojęcia, chciałam wam pomóc, ale nie mogę, nie ma takich możliwości. - powiedziałam i opuściłam gabinet. Aż zrobiło mi się słabo, ciężko mi zamykać takie instytucje, które robią coś dobrego, które działają na korzyść uczniów, ale co mam zrobić. I wpadłam na genialny pomysł, który i tak odbije się na mnie.
- Posłuchaj, potrzebuje natychmiastowego przelewu dużej sumy, wiem że to dla mnie zrobisz i wiesz, że będę Ci wdzięczna do końca życia i nie wiem jak to spłacę, ale potrzebuję tego natychmiast. - powiedziałam do słuchawki telefonu, nie wiedząc, że ktoś stoi i słucha mojej rozmowy....

(Pablo) Przyszła... Znów onieśmieliła mnie swoim spojrzeniem, póki nie rzuciła na stolik papieru oznajmującego koniec Stud!a. Przeraził mnie ten fakt. - I nie, nie da się nie wiem co byście musieli zrobić nie mam zielonego pojęcia, chciałam wam pomóc, ale nie mogę, nie ma takich możliwości. - Odparła bezdusznie. Wyszła z pomieszczenia a ja z mizerną miną tak stałem. Nie ... Szybko poszedłem jej śladami zobaczyłem ją przy wyjściu gadającą przez telefon. Podszedłem bliżej i usłyszałem coś nietypowego. Poprosiła kogoś o przelew ? Zamurowało mnie, czy to znaczy ... ? - Przypadek ? A może ... - Momentalnie skończyła rozmowę i odwróciła się w moją stronę. Brawo !
Znów myślałeś na głos Pablo ?! - P-przepraszam że ... - Nie wiedziałem co powiedzieć. W sumie po co ją przepraszam ? Zapadła niezręczna cisza której nie potrafiłem przerwać ... Póki na dół nie zeszli jacyś kolesie w dziwnych garniturach. Podeszli do nas i kazali mi natychmiast wyprowadzić stąd uczniów. Albo sami to zrobią.
- Poczekajcie moment, wstrzymajcie się. Mała zmiana planu jest. .. - Dokładnie wsłuchiwałem się w jej słowa. - Państwo jednak mają - Odchrząknęła- pieniądze na pokrycie tej uczelni. - Oczy mi się znacznie rozszerzyły. Zrobi to? Dla mn... Studia? Milczałem póki nie spojrzeli na mnie badatliwym wzrokiem.
- T-tak to prawda. - Trochę się jąkałem ale wykrztusiłem w końcu z siebie te parę słów. - Pieniądze powinny niedługo załatać ten dług. - Uśmiechnąłem się lekko a Oni z pomarszczonymi brwiami poszli sobie. Endorfina napłynęła do mych żył i chciałem skakać. - Tak bardzo Ci...
- Robię to dla tych dzieciaków i Stud!a. Jasne? - Ostudziła lekko mój zapał. - Do widzenia. - Żegnała się. Szła już schodami gdy w połowie się zatrzymała. - I teraz jesteś mi coś winny. - Na jej twarzy malował się miły uśmiech który z chęcią odwzajemniłem... Gdy wyszła całkowicie ja nadal byłem pogrążony w szczęściu...

Czekamy na wasze reakcje. Ekipa VNH :)

6 komentarzy:

  1. Hello ;)
    Zajmuje se miejsce.
    Zaraz wracam! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedna Cami.
      Vilu okłamuje ojca ;)
      MAXI POBIŁ LEOSIA?! ŻARTY SE ZE MNIE STROICIE!
      German i Olga. Boże!
      Ludmiła przesadziła ;(
      Jeej *,*
      Esme bohaterką! Studio nie jest zadłużone!
      Kocham was i waszą prace!

      P. Verdas

      Usuń
  2. Biedna Cami :(
    Bójka Maxiego i Leona
    Przecież Maxi niby nic nie czuje do Vilu
    Tak!!!!!!
    Studio uratowane!!!!!!!!!!!!!
    Czekam na next

    Kinga Blanco

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojejku... Cudo! *.* :)
    Biedna Cami :'(
    Że co?! Jak to?! Maxi pobił Leosia! :/
    A Viola tak po prostu mu wybaczyła, Jaaa... :/
    Jej, Huraaaa!!! Esme uratowała studio!
    German i Angie.<333
    Czekam z niecierpliwością na next'a! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy przewidujesz naxi ?

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że u jednego z autorów pojawia się uśmiech. Pomóż nam, niech każdy autor pokaże swoje śliczne ząbki :)

layout by Sasame Ka