- No co ? - spojrzałam na niego, a on tylko ziewną i dalej poszedł spać. Ehh ten to ma dobrze wszystko podane pod nos, i o nic się nie musi martwić. Przeszłam do kuchni, ale ktoś zapukał do drzwi. Spojrzałam przez wizjer, i zobaczyłam kuriera z przesyłką.
- Dzień Dobry. - uśmiechnął się młody chłopak.
- To dla mnie ? - zapytałam zdziwiona.
- Tak proszę tylko pokwitować - podsunął mi pod nos karteczkę. Podpisałam i zamknęłam drzwi. Od razu zaczęłam to rozpakowywać. O matko, a papierów od groma, zanim się do tego dobrałam minęło kilka minut. Ku mojemu zaskoczeniu odkryłam w środku czarną sukienkę z małą karteczką. "Na dzisiejszy wieczór. Kocham. P ". Rozłożyłam sukienkę, wooow była piękna, po prostu cudowna, ale nie mogłam jej przyjąć. Chciałam do niego zadzwonić, ale nie odbierałam. Dobra to oznacza, że jest w Studio. Ubrałam się i wyszłam z domu. Szłam spokojnym krokiem, nawet początkowo dobrze się czułam, dopiero potem zakręciło mi się w głowie, aż musiałam przytrzymać się przy drzewie...
(Francesca) Ym... Wywlokłam się zaspana z łóżka i ujrzałam równo 7. Przeczesałam palcami włosy i poszłam się ogarniać w toalecie. (...) Opaska na głowę i gotowe ! Zeszłam na dół w dość dobrym humorze i zauważyłam że nikogo nie ma w domu. A jak zajrzałam do lodówki to był podobny stan ! Jedynie pomarańcza samotnie leżała na środku półki. Wzięłam ją w ręce i westchnęłam ciężko. Pakując ją do torebki wyszłam na głodniaka. Dzwoniłam po drodze do parku do rodziców ale nie odbierali. Nigdy jeszcze mi tak nie robili. Czuję się jak Bear Grylls, gdy musiał szukać pożywienia w puszczy. Hehe... Szłam w stronę Stud!a powolnym krokiem czekając na jakiś znak że moi pierworodni żyją... Zauważyłam jakąś babeczkę opierającą się o drzewo, a cholera go wie lepiej nie zaczepiać, może jakaś pijana... Nagle słyszę dźwięk mojej komórki ...
(Tomas) Tralalalalala - podśpiewywałem sobie rano wstając.
Na dworze widać, że słońce znów świeci. Powinno być chyba ciepło. - stwierdzając to sięgnąłem z szafy jakiś t-shirt i spodnie. Standardowo.
Ale ten dzień był jakoś wyjątkowo inny. Od rana nie było słychać ni jednego słowa rodziców.
No cóż... Schodząc na dół... A tak właściwie zjeżdżając po poręczy - co zawsze było moim marzeniem, tylko nie było kiedy go spełnić.
Od wczorajszego dnia trochę zgłodniałem, więc poszedłem do kuchni coś wszamać. Na lodówce wisiała jakaś karteczka
"Tomas skarbie, z tatą musieliśmy
wcześniej wyjść do pracy.
Będziemy wieczorem, na stole masz
śniadanie. Nie zapomnij kluczy
Buziaczki
wcześniej wyjść do pracy.
Będziemy wieczorem, na stole masz
śniadanie. Nie zapomnij kluczy
Buziaczki
Mama"
Po zobaczeniu mojego śniadania mało co nie pozbyłem się wczorajszej kolacji.
-*Ygh!* Co to ma być?! Znowu? Serio?! Nie, no to są chyba jakieś jaja. - eh.. tak. to znowu był talerz owsianki. Ale z pod niego wystawała kolejna karteczka.
-*Ygh!* Co to ma być?! Znowu? Serio?! Nie, no to są chyba jakieś jaja. - eh.. tak. to znowu był talerz owsianki. Ale z pod niego wystawała kolejna karteczka.
"Nie truj się tym świństwem.
W lodówce masz dosyć
spory kawałek pizzy. Zjedz
sobie i leć do szkoły. Trzymaj się
Tata"
W lodówce masz dosyć
spory kawałek pizzy. Zjedz
sobie i leć do szkoły. Trzymaj się
Tata"
-No i to ja rozumiem. -powiedziałem do siebie i otworzyłem lodówkę. Wyciągnąłem pizzę, odgrzałem i zjadłem. Następnie wyszedłem, zamknąłem dom i schowałem klucze w kieszeń spodni. Do szkoły nie mam tak daleko, ale nudziło mi się, bo dosyć wcześnie wyszedłem z domu więc postanowiłem zadzwonić do starej przyjaciółki.
-Cześć Fran.
-No hej Tomi. Co tam słychać?
-U mnie dobrze. A u Ciebie ?
-A też.
-Wiesz co... może wybralibyśmy się gdzieś? Masz wolne popołudnie?
-Oczywiście! - odpowiedziała włoszka i pożegnała się.
-Cześć Fran.
-No hej Tomi. Co tam słychać?
-U mnie dobrze. A u Ciebie ?
-A też.
-Wiesz co... może wybralibyśmy się gdzieś? Masz wolne popołudnie?
-Oczywiście! - odpowiedziała włoszka i pożegnała się.
Idąc potknąłem się i upadłem. Natrafiłem na...
(Pablo) Sukienka wysłana, garnitur jest, wszystko w potrzebie również przygotowane i w końcu mogłem położyć się na kanapie w celu odpoczynku. Ym. Nagle poczułem jak coś mnie ciągnie za rękaw. A raczej ktoś!
- Wujku... Co dziś będziemy robić? - Zaczęła z uśmiechem a ja zakłopotany nie wiedziałem co odpowiedzieć.
- Poczekaj chwilę skarbie. - odparłem i wyciągnąłem numer do Angeles. - Heej. Co tam?
- Pablo mam zajęcia czego chcesz.
- Napisze ci wiadomość a ty po prostu odpowiedz, tak czy nie. - Rozłączając się wysłałem jej sms-a a po chwili uszykowałem śniadanie. Jedliśmy je ze smakiem a gdy mieliśmy właśnie wychodzić z mieszkania zawitała do nas przyjaciółka. - Jednak przyszłaś, dziękuję Ci z całego serca... - Wytłumaczyłem gdzie są podstawowe rzeczy a sam wyszedłem na spacer. Potrzebowałem trochę przestrzeni, swobody, a nie ciągłego ganiania. .. Ale cóż Pablito takie są dzieci! Przechodząc obok Stud!a od którego mam jeszcze wolne widzę Tomasa wywracającego się o krawężnik. Podszedłem i pomogłem mu wstać. Chłopak otrzepał się z kurzu i odszedł a ja wzdychając widzę kolejną znajomą mi twarz...
(Beto) Czuję się jakiś taki połamany, i zupełnie nic mi się nie chce, ale kiedy przypomnę sobie o Jackie o tych jej ślicznych, lśniących włosach, o pięknych i oczach i jakże cudnych ustach, które chciałbym całować, przez całe dnie, godziny, minuty, sekundy. Ahhhh ja i moje pogrążanie się w marzeniach, a może kiedyś stanął się one rzeczywistością. Bardzo, ale to bardzo bym tego chciał. To już cud, że ja z nią zagadałem, a co dopiero, że zdobyłem do niej numer. Ahhh jestem jak tygrys który poluje na takie małe kocice. Marauuuu !!! Pogrążony w marzeniach, zapomniałem zupełnie, że mam dziś do pracy, dopiero kiedy zauważyłem zegarek, olśniło mnie.
- Cholera, mam 20 minut. - złapałem się za głowę i zacząłem szukać ubrań. Już nawet nie zwracałem uwagi, czy są one dobrane kolorem czy rozmiarem. Wyleciałem z domu jak mała wyścigówka na baterie. Nawet nie wiedziałem, że ja tak szybko potrafię biegać. Punkt dla mnie. W pewnym momencie poczułem się jakbym był w jakimś filmie sensacyjnym. Przebiegłem obok Pablo. I cofnąłem się delikatnie, biegnąc w miejscu aby nie stracić rytmu biegu.
- Gdzie tak pędzisz Beto ? - spytał z uśmiechem mój przyjaciel
- Aaaa praca Pablo, praca Ty na urlopie, a ja muszę lecieć bo Antonio mnie ukatrupi jak znowu się spóźnię, bywaj. - pomachałem do niego, a on się zaśmiał pod nosem. Jak nie ma go w Studio, to jest totalna dezorganizacja, Angie chodzi wkurzona, Gregorio zresztą też z nikim nie można spokojnie porozmawiać. Yeaaaaa zdążyłem, udało mi się za dwie ósma wbiegłem do drzwi wejściowych. Od razu skierowałem się do pokoju nauczycielskiego, nikogo już tam nie było. Może to i dobrze, bo zaraz by na mnie nakablowali. Zostawiłem rzeczy, wziąłem swoje skrzypce stojące w rogu pod ścianą i wyszedłem z sali.
- Beto, dlaczego z Twoich spodni wystaje papier toaletowy. ? - usłyszałem pytanie, zaczerwieniłem się i odwróciłem w stronę tej osoby.
(Andres) Heu, heu. Zdałem (ale spokojnie nie test na poziom IQ) sobie sprawę że Anka jest nawet spoko. Tylko ostatnio kojarzy mi się z kartonami, choć nie wiem dlaczego . LoL. Idać w stronę pokoju nauczycielskiego pukam do drzwi ale mi nikt nie otwiera ! Eh ?! Co za kultura ? A mi mówią że jestem niewychowany. Wszedłem a tam nikogo nie ma ! Ygh . A potem mnie opierdzielają że jestem nieprzygotowany, pff... Idąc w stronę wyjścia widzę Beto. W sumie nic dziwnego ale z tyłu z jego spodni wystawał papier toaletowy. Hahahaha .... A On co ? Zrobił sobie podpaski z papieru ? (xD) - Beto dlaczego z Twoich spodni wystaje papier toaletowy ? - Zapytałem ze śmiechem a On odwracając się do mnie rzekł dość poważnie na niego;
- To mój drogi Andres'ie, jest ogon. Ogon ... Do ćwiczeń o ! Nie wiedziałeś o tym ? Że dzięki takiemu ustawieniu w twoich spodniach lepsza jest koncentracja ? - Trudno było go zrozumieć . Eh,... - I widzisz ?! Mówiłem to na poprzednich lekcjach ! Nigdy nie uważasz ! - Burknął i poszedł w swoją stronę. Ja rozśmieszony wyszedłem z budynku i spotkałem osobę z którą chciałem spędzić dzisiejszy dzień !
(Ana) Eh ? Zejdź głupia plamo ! Ygh ! Wczoraj gdy mnie Andres oblał tym koktajlem doprać się nie chcę ! A to moja ulubiona koszulka ! Zabiję go chyba ! Wkurzona wsypałam pół proszku do prania na koszulkę i wrzuciłam do miski z wodą. - Wyczyść się ! - Powiedziałem i opuściłam mieszkanie wychodząc. Poczułam orzeźwienie na twarzy i sztachnęłam się tym niebywałym tlenem. W końcu napotkałam się na Andresa. - Cholero jedna ! Przez ciebie straciłam być może najlepszą koszulkę ! - Walnęłam go lekko w ramię i usiadłam na ławce.
- Pff, co narzekasz ? Nie wiem co wy macie w tej głowie. Ja biorę pierwsze lepsze ubranie i tak wspaniale wyglądam widzisz ? - Rozłożył ręce i usiadł obok.
- Wspaniale, bardzo wiesz ? Ale ja nie jestem tobą ! - Udawałam oburzoną. On przybliżył się i pogłaskał mnie po głowie. - Co ty robisz ?
- Uspokój się, spokooojnie ... - Zaczął jak jakiś psycholog ... Psychiatra .... Nie ! Debil. Tak .
- Zaraz Cię walnę to będziesz miał spokojnie ! - Warknęłam i zaczęłam go gilgotać. Jego dziwny chichot sprawił że sama się śmiałam.
- Dooobra sorryyyy .... - Zaczął piszczeć a ja mu odpuściłam. - Uff ... Dobra, więc jak już mnie nie torturujesz to czas na zmianę planów ... - Spojrzał się w moją stronę podejrzanie i zaczął wbijać swoje palce w moje żebra. AHAHHAHAHHA ? Wywinęłam mu się sprytnie i biegłam przed siebie dopóki ...
(Violetta) Jakoś, sama nie wiem jak ogarnęłam się z tego widoku. Mimo że nie byłam już z Maxim to bardzo zabolał mnie widok ich razem. Czuję pewną urazę do Camili choć nie powinnam, przecież nie mogę być na nią zła ... Nie! Żaden chłopak nie może zniszczyć to co nas łączy. Przyjaźń ponad wszystko. Zeszłam na dół do kuchni i wzięłam jabłko do ręki, sok i tosta. Owoc i napój do torebki na dzisiejsze zajęcia. Chciałam już wychodzić ale drogę za taranował mi mój kochany ojciec. - Proszę zejdź mi z drogi, zaraz mam zajęcia. Nie chcę się spóźnić. - Zaczęłam spokojnie.
- Violetto, dawno już powinniśmy porozmawiać. Ciągle unikasz tej rozmowy, wymigujesz się i ignorujesz moje słowa. Tak nie może być ! - Widać że był wkurzony. Ale cóż ja poradzę ? Po prostu nie toleruję tego. Westchnęłam i po prostu wyszłam wyjściem z kuchni. Słyszałam jego głos wołający mnie, ale nie miałam zamiaru się wracać. Mam ważniejsze sprawy od jego ciągłego marudzenia że jestem tak i owaka. Powinien też mnie zrozumieć jak się z tym czuję ... Eh. Szłam równym krokiem do Stud!a czując jak łagodny wietrzyk orzeźwia mnie. Było dość spokojnie póki nie przeleciała mi przed oczami nowa uczennica, uciekająca przed Andresem. Oh ? Nowa para ? Hah, nie powinnam zapeszać.
Wymazałam tę ściągającą się dwójkę z pamięci. Usiadłam na ławce i wpatrzyłam się w szary beton. Momentalnie czyjeś buty sprawiły że ziemia stała się bardziej kolorowa. Uniosłam wzrok i ujrzałam ...
(Camilla) Usiadłam na łóżku i podciągnęłam nogi pod brodę. Czemu wszystko na tym świecie jest takie powalone ? Jakby świat nie mógł być prosty pozbawiony stresu. O tak chciałabym aby nie było stresujących sytuacji na świecie.
Po co on mnie całował ? Teraz nie musiałabym tutaj siedzieć i zastanawiać się nad tym co powiedzieć Violettcie. Jest moją przyjaciółką a ja ją zdradziłam. Oczywiście to Maxi mnie pocałował i mogę powiedzieć że to jego wina. Ale mi się spodobało. To jest najgorsze. Powinnam go odepchnąć, dać mu z liścia lub zwyzywać. Cokolwiek. Ale nie. Ja musiałam jak idiotka oddać ten pocałunek. Ktoś powinien przemówić mi do rozumu. Albo podoba mi się mój przyjaciel i nie zdawałam sobie z tego sprawy (albo to maskowałam przed samą sobą- co brzmi logicznie i nielogicznie zarazem) albo po prostu jestem desperatką. Zważywszy na moją głupotę wrodzoną obie wersje są możliwe.
Zwlekłam się z łóżka w tempie ślimaka, zjadłam śniadania, ubrałam się i wyszłam z domu. Dokładnie wiem co muszę zrobić. Nawet przygotowałam plan wypowiedzi. Przystanęłam przed przyjaciółką która siedziała na ławce i patrzyła się na chodnik. Zauważyła moje buty i podniosła niemrawo wzrok. Choć udawała że nic się nie stało gdzieś głęboko w jej oczach było widać żal i smutek. Wiem że to przeze mnie. Wszystko co chciałam powiedzieć nagle w jednej chwili wyparowało mi z głowy tworząc totalną pustkę. Jedyne myśli jakie krążyły mi po głowie to "uciekaj" ale nie posłuchałam Ich. Zamiast tego stałam tam i patrzyłam tępo na nią. Ona zresztą też patrzyła mi w oczy. Mam nadzieję że wyczytał z nich to że chcę ją przeprosić. Stałybyśmy tam pewnie pół dnia gdyby nie to że w końcu z amoku wyrwał mnie głos...
(Maxi) Narobiłem problemów. I sobie. I Cami. Nie chcę aby Camilla miała przeze mnie kłopoty. Jest moją przyjaciółką (choć w czasie pocałunku poczułem coś więcej) i nie chcę aby była smutna czy zła. Uwielbiam widzieć jak się uśmiecha a widok jej łez sprawia mi ból wewnętrzny. Nie chciałem iść na dzisiejsze zajęcia ale nie mógłbym tak zostawić osoby z którą jestem tak zżyty. Powinienem być teraz przy niej i ją pocieszyć a nie siedzieć bezczynnie w domu i obwiniać się. Jestem mężczyzną. Muszę walczyć a nie kryć się w domu. Wyskoczyłem z łóżka i wszedłem pod prysznic. Zimna woda zmywała ze mnie bród choć nie zmyła poczucia winy. Wyszedłem z mieszkania i włożyłem do uszu słuchawki. Od razu do moich uszu doleciała muzyka.
Look at all the hate they keep on showin
I don’t wanna see that
Look at all the stones they keep on throwin
I don’t wanna feel that
Like sun that will keep on burning
And I used to be so discerning oh
In my recovery
I’m a soldier at war
I have broken down walls
I defined, I designed
My recovery
In the salt of the sea
In the oceans of me
I defined, I designed
My recovery
Szedłem ciągle wpadając na ludzi. Tak to już jest gdy zamiast uważać na otoczenie wczuwasz się w muzykę, jej rytm i tekst. Nie słyszałem nawet jakie wyzwiska lecą w moją stronę tak byłem zasłuchany w piosenkę. Właściwie jakoś wcześniej za nią nie przepadałem. Miałem ją na telefonie ze względu na Cami. Często bawiła się moim telefonem i kiedyś zgrała swoją play-listę. Wiele rzeczy właściwie było wspólnych. Co moje to jej co jej to moje. Kiedyś nawet powiedziała że jeśli znów się pokłócę z rodzicami mogę spokojnie u niej zamieszkać na jakiś czas. Oczywiście nigdy nie skorzystałem z oferty ale jej słowa upewniły mnie w przekonaniu że posiadanie najlepszego przyjaciela takiego na całe życie to prawdziwy skarb. W końcu gdy piosenka skończyła się dostrzegłem Violettę siedzącą na ławce a na przeciwko niej Camillę. Żadna z nich się nie odzywała obie tylko patrzyły się na siebie z lekkim przerażenie. Po chwili niepewności w końcu podszedłem bliżej. Nie wiedziałem jak zacząć na szczęście żadna z nich nie zauważyła mnie za szybko.
-Emm-Początek zawsze jest najgorszy. Później idzie jak z płatka. Początek to męczarnie. Zacznij opowiadanie. Zawsze masz takie "Ale co ja mam tu napisać ?!" A później już kilka godzin i masz napisane dobre kilka rozdziałów. -Camilla. Beto nas wołał. -Tak skłamałem. Nie to że miałem coś do Violetty. Po prostu trudne rozmowy są łatwiejsze bez byłej obok. A moja ex dodatkowo wydawała się jak rozjuszony byk. Wściekła. Pociągnęłam przyjaciółkę za rękę udając przed moją byłą dziewczyną że mówiłem prawdę i Roberto na prawdę nas wołał...
(Leon) Umówiłem się dziś na indywidualną lekcję z Gregorio. Obiecał mi, że porada z nauczycieli i załatwi mi zwolnienie. Mam nadzieje, ze nie będzie problemów. Pozytywem dzisiejszego dnia jest to, że się wyspałem, w końcu mogłem byczyć się w swoim łóżku. Mama mnie obudziła stukanie garnków. Zjadłem śniadanie - obiad i wyszedłem z domu. Coś ostatnio nie mogę dogadać się z Violetta no niby jest okej, niby jesteśmy przyjaciółki, ale chyba przestało mi to starczać. On jest jak kokaina uzależnia od siebie. I choć jest taką mała ciapą i kłębkiem nerwów, to uwielbiam z nią przebywać. Szedłem sobie spokojnie chodnikiem kiedy ujrzałem dobrze znane mi twarze Cami i Maxi. Tego drugiego nie znosiłem, powinien płacić hajs za twarzowe. Spojrzałem na niego, ściąłem wzrokiem i ominąłem tą dwójkę. Oj niech tylko Ludmiła się dowie co Cami robi zamiast ćwiczyć nową piosenkę. W Studio już pewnie nikogo nie będzie, potem po zajęciach z Gregorio skoczę sobie do Resto na jakiś koktajl, albo coś takie. Wchodząc do uczelni po drodze mijam...
(Ludmiła) Ostatnio dużo się u mnie dzieje. Powinnam być zadowolona bo to ja jestem w centrum uwagi, ale zupełnie mnie to nie cieszy. Chciałabym pobyć sama pomyśleć zdecydować co robić, jak dalej żyć. Nie mogę ani w domu ani w szkole. Non stop ktoś pieprzu jakieś absurdalne rzeczy i mam ochotę ich za to zatłuc. W domu próbują udawać, że wszystko jest okej, w szkole natomiast nikt o tym nie wiem, tak samo jak nie wiedzą jaka jest naprawdę. To szaleństwo nie da się cale życie udawać, nie da się kłamać, ja nawet tego nie chcę, ale muszę. Sama sobie taką opinie zrobiłam i muszę nosić ją z dumą. Zajęcia się skończyły ja jeszcze trochę zostałam poćwiczyć mój kawałek. Kiedy pakowałam swoje rzeczy, zauważyłam pod fortepianem jakiś fioletowy badziew. Dopiero kiedy go podniosłam ogarnęłam, że to pamiętnik Violki. Jak mnie korciło by tam zajrzeć, ale nie zrobię tego, schowałam go do torby i już wychodziłam ze szkoły, gdy minęłam ma schodach Leona.
- Dobrze, że Cię widzę, oddaje to Fioletowej. - powiedziałam wyjmując w tym samym czasie pamiętnik.
- OOo skąd to masz ? - zapytał z głupia miną.
- Znalazłam. - odpowiedziałam krótko.
- Mam nadzieję, że tam nieee.... - przerwał widząc mój wyraz twarzy.
- Spadaj. - odburknęłam i poszłam. Kierowałam się w stronę domu, jednak stopy zaprowadziły mnie w inna ulice. Szlam i szlam i ta szarość dalej się ciągnęła. Aż nareszcie zobaczyłam ten mały domek, stal sobie na środku polany. Zapukałam trzy razy do drzwi. Otworzyła mi starsza kobieta.
- Ludmiła, wejdź wejdź - uśmiechnęła się staruszka.
- Dziękuje babciu. - pocałowałam ją w policzek. Z babcia można gadać o wszystkim i o niczym w jej towarzystwie nawet wspaniale się myśli. Spędziłyśmy razem wspólne popołudnie i wieczór, a ze było już późno zadzwoniłam do "rodziców" i poinformował am ich ze zostaje na noc...
End