życia, bo rodzimy się po to aby potem umrzeć. Zadziwiające.. Ja jednak sądzę, że mamy z niego bardzo wiele te radosne i smutne dni dają na wiele do myślenia. Siedzę w swoim pięknym ogródku, gdzie pełno jest śpiewających ptaków, cudownie pachnących kwiatów, i to właśnie ma dla mnie sens. Popijam sobie świeżo parzoną kawę i przeglądam dokumenty, które już niedługo położę na biurku dyrektora jednej z najpopularniejszych szkół w całej Argentynie. W końcu dorosłam do tego aby iść dalej, aby nie myśleć o przeszłości. Znowu się uśmiecham, znowu odbierak telefony, znowu zaczęłam ubierać się w ciuchy, które przeleżały w szafie przez ten ostatni rok. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Miauu Miaauu - usłyszałam delikatne dźwięki wydawane przez mojego małego kotka. Mały łobuziak domaga się swojej porcji mleka. Podniosłam się delikatnie ze schodków i udałam w kierunki lodówki. Wyjęłam butelkę mleka i nalełam do jego niebieskiej miseczki. Pogłaskałam go delikatnie, a on tylko zamruczał. Stałam tak jeszcze przez chwile, kiedy zadzwonił mój budzik, który oznajmial, że czas się zbierać. Założyłam czerwone szpilki, czarne spodnie i fioletową bluzkę, włosy związane w lekka kitke. Spojrzałam w lustro.
- Powróciłam. - powiedziałam do swojego odbicia. Porwałam torebkę i kluczyki do samochodu z biurka i wyszłam na zewnątrz. Otworzyłam swojego niebieskiego Citroëna C3 i wsiadłam za kierownicę. Odpaliłam samochód i ruszyłam przed siebie. Na GPS wystukałam "Studio". Po 20 minutach jazdy kobieta z małego elektronicznego pudełka w końcu się odezwała.
- Teraz skręć w prawo, po stu metrach dotrzesz do celu. - mówiła swoim spokojnym głosem. Ujrzałam je w końcu. Piękne, kolorowe, ogromne i wspaniałe. Do rozpoczęcia roku został już tylko tydzień. Zaparkowałam samochód, wzięłam wszystkie dokumenty i powoli wysiadłam ze swojego niebieskiego cudu. Argentyna nie mogła mnie lepiej przywitać...
(Ludmila) Wakacje na Majorce ? Coś wspaniałego, te plaże, te słońce, ahhh i ci chłopcy. Mraaaau. Mogłabym tam zostać jeszcze, gdyby nie moja przyrodnia siostra Ana. Zachciało się dziewczynie zachorować na coś obleśnego. Fuj fuj fuj. Z nią od zawsze były problemy. Moja matka i jej ojciec wzięli ze sobą ślub 10 lat temu, i wtedy wywrócił się mój świat. Tak czy siak ona nie ma gustu, ubiera się jak prostaczka ze wsi. Dobra koniec o niej. Musiałam dziś załatwić kilka ważnych spraw w Studio, niby rok szkolny zaczyna się dopiero za tydzień, a trzeba
podpisać jakieś bzdety. Ubrałam się, umalowałam, uczesałam i po cichu wyszłam z domu. Po co mają się pytać gdzie wychodzę i dlaczego bez Any, a co ja jestem jej ciocią wróżka, ona jest w moim wieku i tez uczy się w Studio, wiec mogłaby się wysilić sprawdzić na swoim Iphonie .... A no tak zapomniałam ona ma zwykłego starego szrota. Szlam powoli, przyglądając się temu co zmieniło się w moim mieście, i co zauważyłam zero null nic, myślałam że może czymś mnie zaskoczy, albo no nie wiem może wymyślam. Szkoła znajduje się 8 minut drogi od mojego domu, gdyby to było 10 minut wezwałabym taxówkę.
- Ooooooooooooo !!!!!! - pisnęłam na całą ulicę i zaczęłam podskakiwać z radości. - Aaaaaaaaa w końcu przemalowali Studio, jest wspaniałeeee !!!! - piszczałam dalej. Podbiegłam do drzwi, pociągnęłam za klamkę i weszłam do środka. Poczułam ten zapach szczęścia.
- Przepraszam - zagarnęła mnie jakaś młoda kobieta.
- Eeeee słucham !? - spojrzałam na nią
- Czy mogłabyś mi wskazać pokój dyrektora. - uśmiechnęła się delikatnie. Przyjrzałam się jej dokładnie, nawet ładna i dobrze ubrana.
- Za łazienkami w prawo. - dodałam i sama poszłam w drugim kierunku...
(Ana) - Nie wiem po co się pytacie po raz enty dlaczego ze mną nie idzie. Nawet nie chciałabym z nią iść jednym chodnikiem. To chyba oczywiste po tych kilkunastu latach, tak? - na szczęście mamy oddzielny pokój, w którym mogłam być sobą. Przywieszałam akurat ramkę ze zdjęciami, a tata przytrzymał mi gwoździa. Gdyż ja się bałam że walnę sobie w palca. Zawsze mi pomagał odkąd mamy już nie ma. Znaczy... Mojej mamy. Priscilla nie jest zła, da się z nią dogadać. Ale z jej córką to... Ludmiła jest jak taka poczwara... Z charakteru oczywiście, bo z wyglądu jest całkiem sobie. CAŁKIEM. Ale może być nawet miss piękności a z taką kapryśną i zidiociałą wiedźmą nikt nie będzie chciał być.
- Spróbuj z nią się pogodzić, bo chciałbym normalną rodzinę gdzie mogę zjeść obiad bez sporu i krzyku. - w tej chwili jakby zabrakło mi sił i młotek wywinął mi się z ręki. Trafił na ziemię ciężko a ja spojrzałam na niego zdenerwowana.
- Normalnej? NORMALNEJ?! Ona nigdy nie będzie normalna! I to nawet nie chodzi teraz o Lu! Nie ma fragmentu który wykończył idealny obrazek rozumiesz?! Brakuje tu mojej biologicznej matki, a ty znów musisz zacząć ze wspaniałą rodziną którą nie możemy wam zbudować. Dzięki! - wydarłam się groźnie i zwijając komórkę wyszłam na miasto, trzaskając drzwiami. Zazwyczaj się tak nie zachowuję... Ale coś się we mnie zagotowało... Uroniłam pojedynczą łzę, którą szybko przetarłam. Nie! Nie będę okazywać słabości. Nawet jeśli tego nie widzi... Szłam przed siebie kiedy zobaczyłam blondynkę wchodzącą do Stud!a. Pewnie to była moja siostrzyczka... A czemu by tu ją nie nastraszyć? Przebiegłam przez ulicę i cichutko weszłam do środka budynku. Zobaczyłam jak się Ferro ekscytuję nowym wystrojem. Eh. Na wszystko co nowe to Ona leci. Gdy patrzała na nowe szafeczki podbiegłam cichaczem i krzyknęłam "Co robisz?" zlękła się i walnęła plecami o szafki. Jak tylko mnie zobaczyła już miała wybuchnąć...
(Leon) Rok mnie nie było wróciłem bo skończył się mój kontrakt z wytwórnią muzczyną, tak naprawdę wróciłem tu tylko dla niej. Nie mogę zapomnieć jej wspaniałych oczu, jej włosów, które tak wspaniale rozdmuchiwal wiatr. Śniła mi się co noc. Naprawdę chciałem zostać, ale to była dla mnie szansa, ona się mogła już nigdy nie powtórzyć. Rozpakowywałem walizkę, a gdzieś głęboko w ubraniach znalazłem jej zdjęcie, które za chwilę stało już przy moim łóżku. Z jednej strony marze by ją spotkać, a z drugiej się boję. Rzuciłem w cholerę te rozpakowywanie się.
Chciałem znowu chodzić do Studio, ale prawdopodobnie będę musiał ponownie zdawać egzaminy, nie chcę być wyróżniony z powodu tego, że jestem rozpoznawalny na ulicy. Co to, to nie ! Tęsknię za wszystkimi, no może za niektórymi trochę mniej. Dzwoniłem, miałem z nimi kontakt, ale po pewny czasie byłem po prostu zawalony robotą i nie miałem na to czasu. Zapisy do szkoły juz się pewnie skończyły, ale co szkodzi spróbować. Przecież mnie tam znają. Postanowiłem zrobić sobie mały spacerek. Podziwiałem piękne BA, no niby nic się nie zmieniło, a jednak czuje jakbym nie był tu co najmniej 10 lat. Ptaki dalej wesoło ćwierkają, ale ulice pełne są samochodów. Tak się zamyśliłem, że dopiero klakson samochodu, który o mało mnie nie potrącił wyrwał mnie z zamyśleń. I oto jest potężna, piękna i ze zmienionym kolorem szkoła. Wspaniała, niesamowita, to tu stawiałem swoje pierwsze kroki, to tu poznałem przyjaciół i miłość. Zszedłem schodkami w dół. Zmieniła się i to bardzo, i to na lepsze. Nagle usłyszałem jakiś huk.
- Ty mała krowo !! To była nowa bluzka ! - ten głos poznałbym z drugiego końca świata Ludmila Ferro diva.
- Spadaj Ty lampucero. - i oczywiście jej przyrodnia siostra Ana. Nic się nie zmieniło dalej się nie znoszą. Nie chciałem im przeszkadzać w kłótni pokój nauczycielski był na zamknięty. Dobrze, że dziale, gitara usiadłem na ławce przed szkołą i zacząłem grać...
(Violetta) Minął rok, pełny rok. I nic ... Powinnam zapomnieć uciekać gdzieś myślami, ale nie mogę. Zbyt mocno go kochałam. Czy możliwa jest tak ogromna miłość w wieku 16 lat ? Myślałam, że to już na zawsze, że nigdy mnie nie zostawi, ale nie mogę go obwiniać wybrał karierę. Nie mogłam mu tego zabronić. Pogrążona takimi myślami wstaje ze swojego łóżka.
Violeeeeeta śniadanie !!!! - głos Olgi przeszywa moje ciało. Nakładam swój fioletowy szlafrok i schodzę na dół. Zapach roznosi się po całym domu. Olga ostatnio zaczęła eksperymentować i nawet na dobre jej to wychodzi.
- Dzień Dobry księżniczki - zza gazety pokazuje mi się twarz mojego taty.
- Taaato nie jestem małą dziewczynka. Musisz mnie ciągle tak traktować ? - spytałem zaspanym głosem.
- Oj no przepraszam. - powiedział.
Usiadłam przy stole zaparzyłam sobie herbatę i zaczęłam robić kanapki.
- Violetto cieszysz się, że już niedługo wracasz do szkoły. ? - usłyszałam pytanie z ust Ramallo. On się nigdy nie zmienia szpakowaty, w okularach ale jest taki kochany.
- Wiesz co chyba tak, ten rok był ciężki, ale chce się w końcu spotkać z przyjaciółmi, w końcu znowu śpiewać i tańczyć i się uśmiechać. - poslałam mu lekki uśmiech.
- Jestem dziś umówiony na bardzo ważne spotkanie, więc jeżeli będziesz miała ochotę wybrać się na zakupy to wrócę około południa i będziemy mogli zaszaleć. - mój ojciec i szaleństwo ? Coś mi tu nie pasuje. Puścił mi oczko i zgarnął Ramallo do drugiego pokoju. Zjadłam pyszne śniadanie, a potem skierowałam się do mojego pokoju. Spojrzałam na telefon, robię to codziennie mając nadzieje. Znowu nic. Ubrałam się uczesałam i wyszłam z domu. Nie mogę juz siedzieć w tym zaduchu to mnie przytłacza. Włożyłam słuchawki w uszy i szybkim krokiem w podskokach ruszyłam w znanym mi kierunku. Antonio przed zakończeniem roku mówił, że czekają nas duże zmiany. Ciekawe co miał na myśli. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Studio wyglądało jakby dopiero je zbudowali. Ściany z szarych zrobiły się kolorowe pełne czerwieni, fioletu, żółci, czy zieleni. Na środku widaniał ogromny napis " Studio" a do tego na ścianach widniały przeróżne malowidła instrumentów. Nie mogłam się napatrzeć, ale teraz coś innego przyciągnęło moją uwagę. Melodia, którą znałam znakomicie. Melodia, która przypomina mi tylko jednego osobnika. Siedział na murki, ze swoją żółtą gitarą. Nie zmienił się w zupełności, dalej te roztrzęsione na wszystkie boki włosy, dalej koszula w kratkę i wygodne trampki. Chciałam podejść powiedzieć mu "Hej" ale jak najszybciej udałam się w drugim kierunku, nie zauważając wpadłam na nieznajoma mi twarz...
(Federico) Znowu niewyspany, mam tego po prostu po dziurki w nosie. Moja mama co rano wali tymi talrzami i garnkami w kuchni, i chyba nie jest świadoma, że nie mogą przez to spać. Ja rozumiem, że się przeprowadziliśmy, ale bez przesady, żeby od
razu wszystko rozkładać i układać. Wiem też, że jest jej ciężko bo rozwodzie z ojcem, ale jakoś musi dać radę już nawet nie dla mnie, ale dla mojej młodszej siostry, ona bardzo to przeżywa. Nakładam swoje puchate kapcie i ciężkim krokiem schodzę na dół. Przecieram zaspane oczy.
- Mamo nie chcę Ci nic mówić, ale przestawianie tego wszystkiego co ranek nie daje mi spać i sądzę iż Charllotcie też. - zakładami ręce na klatce piersiowej i opieram się o ścianę.
- Przepraszam Cię po prostu bardzo się stresuję, dziś mam rozmowę o pracę, Ty w końcu musisz wybrać dla siebie szkołę, za dużo tego na głowie. - w jej głosie słyszałem lekkie drżenie.
- Mamo spokojnie dasz radę jesteś świetna, a mną się nie przejmuj, przejżałem broszurki o chyba mam coś dla siebie - puściłem jej oczko.
- Fede musisz się dziś zająć siostrę bo ja już właśnie w tym momencie wychodzę - oznajmiła mi.
- Dobrze to nie problem. Powodzenia - dałem jej całusa w policzek i powędrowałem na górę. Może uda mi się jeszcze trochę zasnąć. Moje nadzieje zostały szybko rozwiane.
- Fedeee jestem głodna. - odezwał się słodki dziewczęcy - głosik.
- Dobra już schodzę. - powiedziałem. Kiedy zszedłem na dół ona siedziała już przy stoliku, zrobiłem jej płatki i podstawiłem pod sam nos.
- Jak zjesz to idź się ubierz wychodziły - dodałem i sam poszedłem pod zimny proysznic. Tak naprawdę okłamałem mamę, nie miałem wybranej żadnej szkoly. Ona chce, żebym patrzył na przyszłość, a ja chcę robić to co kocham. Ubrałem się w błyskawicznym tempie, wziąłem Charl za rękę i wyszliśmy na świeże powietrze. Pogoda była ładna, chociaż trochę się chmurzyło. Miałem tylko nadzieję, że za chwilę nie pojawi się deszcz.
- To gdzie idziemy. ? - spytała
- Przed siebie - odrzekłem.
Po kilku metrach wędrówki zauważyłem, że rozwiązała mi się sznurówk. Przykucnąłem, ale nie na długo. Nagle poczułem jak ktoś mnie taranuje. Wstałem zdezorientowany i spojrzałem na ziemię. Leżała tam śliczna dziewczyna, to ona musiała przed sekunda na mnie wpaść. Bez namysłu pomogłem jej wstać.
- Przepraszam - powiedziałem.
- Nie to ja przepraszam. - uśmiechnęła się lekko, a miała ten uśmiech zniewalający.
Staliśmy tak w milczeniu patrząc na siebie ...
(Leon) Wydawało mi się, że ktoś mnie obserwuje, mam już takiego świra, kiedy pod moim domem w Londynie wyatawali non stop fotoreporterzy, ale to nie to samo uczucie, serce mocniej mi zabiło. Może to była ona. Szybko zerwałem się z murku, zawiesiłem
gitarę za ramię i pobiegłem w stronę parku. Rozglądałem się dookoła, nigdzie nie zauważyłem znajomej mi twarzy. Zrezygnowany usiadłem na ławce i spojrzałem w dal. Była !! Taka sama, piękna i uśmiechnięta, ale tam nie stałem ja, tam stał ktoś inny. Raz kozi śmierć, postanowiłem do niej podejść, powinienem jej to wszystko wyjaśnić, ale czy to ma sens ?
- Violetta - wypowiedziałem jej imię, a ona odwróciła się w moim kierunku.
- Leon - popatrzyła mi w oczy, - Co Ty tutaj robisz ? - zapytała
- Wróciłem, czy my moglibyśmy porozmawiać na osobności. - popatrzyłem na chłopaka obok.
- Tak sorrki, ja już spadam. - puścił jej oczko i odwrócił się na pięcie.
- Wiesz Leon jest dość późno, a ja jestem zmęczona, i nawet nie wiem czy mam ochotę na rozmowę. - jej oczy od razu nabrały smutnego wyrazu.
- Viola ja Ci chcę to wszystko wyjaśnić, to co się stało i dlaczego tak się stało. - próbowałem ją zatrzymać.
- Ale po co tłumaczyć coś co już się wydarzyło. Wybrałeś ścieżkę, która najbardziej Ci pasowała, nie powinieneś tego żałować. - jej głos wywoływał u mnie gęsią skórkę.
- Wracam do Studio. - dodałem, a ona aż się wzdrygnęła.
- To wspaniale wszyscy pewnie będą bardzo szczęśliwi. - zaczęła kierować się w stronę swojego domu.
- Ja pragnę tylko, aby jedna osoba była szczęśliwa. - złapałem ją za rękę.
- Już nigdy nie będzie tak samo - wyślizgnęła dłoń i zniknęła w drzewach.
Byłem, zły, wkurzony, miałem ochotę coś rozwalić na czymś się wyzyć. Cały się trząsłem, a w głowie non stop słyszałem "Już nigdy nie będzie tak samo". Co to miało znaczyć ? Że znalazła sobie kogoś, że już nie pamięta tego wszystkiego. ? Przecież to kłamstwo. Widziałem te ogniki w jej oczach ! Nie poddam się i nie oddam jej tak łatwo. I kim był do cholery ten koleś. !? Wracałem do domu znęcając się nad jakimś kamieniem. Zapadał już zmrok. Kiedy zawitałem w progu mojego domu, od razy dostałem bure od matki. Coś nadała o tym, że nie powinienem, sam szlajać się po ciemku, że to niebezpieczne, że jeszcze coś tam, ale zamknąlem drzwi do pokoju. Na biurku obok łóżka stało jej zdjęcie. Przyglądałem się mu chyba z godzinę przypominając sobie wszystkie wspaniałe chwile. Nasz pierwszy pocałunek, pierwsze spotkanie, pierwsze kłótnie. Pocałowałem zdjęcie i tak usnąłem...
Oto pierwszy rozdział nowej historii. ! Rozdziały nie będą pojawiały się codziennie, ale mam nadzieję, że szybko się to zmieni. Zapraszam do komentowania =)
<3
OdpowiedzUsuńNowa historiaa... nie mogę się doczekać dalszej opowieści. :D
OdpowiedzUsuńSuper zajmuje ;) ;);););); i czekam ns nexta pozdro AGA VERDAS
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńSuper początek !
OdpowiedzUsuńAngie powraca . Wraca do tego jaka była kiedyś . Do miejsca , które kocha .
Violetta bardzo tęskni za Leonem ale nie daje tego po sobie poznać . Prawdopodobnie nie chce by ją zranił .
Leon tak samo za nią tęskni . Violetta niestety okazuje mu niechęć .
Myślę ,że Fede wpadnie na Studio i to tam zacznie swą naukę . Jego pasją jest muzyka a żadna inna szkoła nie pozwoli mu jej rozwijać .
Ludmiła i Ana -siostry ? Powiem szczerze ,że jeszcze nie myślałam nad takim połączeniem ale bardzo mi się podoba . Szkoda tylko ,że się tak kłócą.
Bardzo fajny rozdział i już czekam na następny .
Przy okazji zapraszam na mojego bloga. Dopiero zaczynam : ellene-story-violetta.blogspot.com
Przepraszam za spam .
się cieszę, że wracacie :D :* <333 Już nie mogłam się doczekać :)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału świetny! :)
Angie ,,Powróciła" Ciekawe co to ma tak do końca znaczyć... Fajnie, że Angie wróci do tego co było kiedyś, do miejsca i ludzi, których wypełniają jej serce i głowę i dają jej szczęście każdego dnia ... :)
Hahahah, Lu i Ana siostrami??!! Będzie ciekawie :) Bardzo mnie to interesuję :)
Mmm, Leoś zrobił karierę, można się było tego spodziewać :P Ale wrócił dla rodziny, a szczególnie dla Violetty :) Viola to samo kocha go najmocniej i najbardziej jak tylko może, ale stara się tego nie pokazywać, niestety... Od razu widać jak ta dwójka siebie nawzajem kocha :) Jedno daje drugiemu szczęście i siłę, żeby rozpoczynać każdy dzień z uśmiechem na twarz :)
Oby im się udało, Uwielbiam ich :) <333 Takie słodziaki z nich :D
Hahaha, Fede jak zawsze się gdzieś napatoczył xD :* :)
A więc tak na koniec życzę dużo weny, wytrwałości, a szczególnie znakomitych rozdziałów i wiernych fanów :* :) Pozdrawiam! :D
~KASIULA~WIERNA CZYTELNICZKA~